Przemoc. Terror. Chaos. Ostrzeżenia Wyroczni jak echa niosły się po Midgardzie; rezonowały w trzewiach miasta, w społecznym szkielecie tak długo, nieustannie, aż wszyscy zdążyli przywyknąć, osłabiając ich wydźwięk – nic się nie działo. Wciąż nie nadciągało nic strasznego. Proste, bezpośrednie komunikaty mające działać na wyobraźnię, mające w porę zmusić władze do podjęcia konkretnych kroków, by zawczasu zapobiec tragedii, mające uczulić społeczeństwo na jakiekolwiek przejawy nieprawości i braku sprawiedliwości rozeszły się po kościach, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Przestrogi wieszczących rozmywały się jak strużki dymu dogasającego ogniska, dopalających się zgliszczy – bo wyłącznie w to mogła przeistoczyć się magiczna wspólnota Skandynawii.
Nic się nie stanie, nic nie nadciągnie, nie ma czego się obawiać – zapewnienia Rady wybrzmiewały więc głośniej i pewniej, niż nieuzasadnione przepowiednie; podpierane dotychczasowymi dokonaniami Wysłanników Forsetiego i pochwalnymi peanami metodycznie zamieszczanymi w lokalnych gazetach, nie pozostawiały wątpliwości: bogowie nie pozwolą, by ich dzieciom, ich ulubieńcom stała się krzywda. Jedyne, czego widzący powinni się prawdziwie lękać, to Ragnarök, cała reszta nie miała znaczenia. Jak szybko się okazało, przede wszystkim znaczenie straciły słowa Wyroczni, którymi Rada zdecydowała się żonglować na własnych warunkach i zasadach, wyłącznie w imię zachowania pozornego porządku degradując dotychczas najbardziej poważaną grupę społeczną. Wszak nikt nie jest nieomylny – nawet spoglądający w przyszłość.
A nie myli się tylko ten, kto nic nie robi.
Zaczęło się niewinnie – o ile jakąkolwiek śmierć można nazwać niewinną. Pierwsze ciało znaleziono na nabrzeżu w midsommar. Koroner Kruczej Straży zawyrokował: wypadek. Podobne incydenty zdarzały się już wcześniej, już wcześniej dochodziło do samobójstw w imię tradycji, w imię niezachwianej wiary odrodzenia się wraz z Baldurem w okresie Jul. Dwa kolejne, odnalezione tydzień później na dwóch odmiennych krańcach miasta, wywołały irytację. Dopiero czwarta ofiara – jeden z jarlów – wzbudziła zainteresowanie i niepokój. W ciągu miesiąca liczba znalezionych zwłok wzrosła do dwudziestu siedmiu. Z końcem kolejnego ich ilość podwoiła się, a słowa Wyroczni znów zaczęły przepływać przez żyły miasta, choć to nie oni przywrócili je ponownie do życia. Wyrocznie milczały. Teraz po głos sięgnęli ci, którym starano się zamknąć usta; których – podobno słusznie – demonizuje się i odbiera prawa do życia w społeczeństwie zjednoczonym magią. Część ślepców wypiera się zarzucanym im czynom, jednak ślady znaczące miasto jednoznacznie wskazują na bezpośrednią ingerencję grupy wyklętych w dokonujące się zbrodnie – runiczne pieczęcie wyrzynane na ciałach ofiar, a stosowane dotychczas w zakazanych dziedzinach magii; niespotykany wzrost zainteresowania praktykami okultystycznymi; a wreszcie pierwsze pogłoski o paraniu się nekromancją – sztuką magiczną uznawaną za najmniej zgodną z naturą.
Miesięczny bilans odnalezionych zwłok wyniósł wraz z początkiem września osiemdziesiąt jeden, a do Kruczej Straży już zdążyły napłynąć pierwsze alarmujące zgłoszenia o zaginięciach kolejnych widzących.
Tragedie przestały przydarzać się innym. Następna może dotknąć Ciebie.