Umówmy się - magia jest wszędzie, a większość ludzi jest na nią kompletnie ślepa. Poruszają się po pustym świecie, pogrzebani w melancholii życia codziennego. Nowojorczycy wcale na tym polu się nie wyróżniają.
Istnieją na świecie miejsca, które otwierają biedakom oczy, pokazując im, do czego są zdolni. Jednym z takich miejsc jest Brakebills. Szkoła magii, znajdująca się na północ od Nowego Jorku, ściągająca do siebie z całego świata adeptów z potencjałem magicznym. W jednej chwili zmywasz naczynia, w drugiej stoisz przed ogromnym gmachem uniwersytetu, w oczekiwaniu na egzamin. Jeśli go zdasz, twoje życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Pełne wsparcie finansowe, wiele ciekawych lekcji i zupełnie nowy świat do odkrycia. Jeśli natomiast nie masz wystarczająco potencjału magicznego, by zdać, twoja pamięć o wszystkim, co zaszło, zostanie skasowana.
Pomiędzy szarymi mieszkańcami Nowego Jorku, kroczą także magicy określani jako guślarze. Są to głównie "odpadki" z różnych magicznych szkół, lub tacy, którzy odkryli swoją magię całkowicie sami. Zbierają się w mniejsze grupy, by razem poznawać magię i tworzyć własne zaklęcia. Mimo że są samoukami, nie należy ich lekceważyć - system przyjmowania do Brakebills nie jest idealny, a po guślarzach należy spodziewać się niespodziewanego. Są przebiegli, sprytni, często też bezwzględni. Zresztą, trudno im się dziwić; gdy chociaż raz rozsmakowaliście się w magii, nie sposób z niej zrezygnować.