Receptura do odkrycia... i wieści z północy Amarth
Kroniki Fallathanu
Receptura do odkrycia... i wieści z północy Amarth
02-03-2023 17:25
5 Webala 1373 roku, zapomniane laboratorium gdzieś w Dioneście w Amarth
25 Webala (listopada), 1373 roku
- Jak to: nie żyje - powtórzyła Aneriel pozbawionym emocji głosem.
- Nie potrafimy tego wyjaśnić - nerwowo odpowiedział jej asystent, któremu nakazano przekazać jej te niefortunne wieści. - Od kilku dni słabł, lecz poza tym nic w jego stanie nie niepokoiło medyków… Dziś rano znaleziono go martwego…
- A drugi?
- Też słaby… Ale żyje.
- Przetransportujcie go natychmiast do medyków Akademii. Niech zaczną badania i monitorują go przez całą dobę. Jeśli to to, czego się domyślam… Trzeba czym prędzej znaleźć antidotum. I zabezpieczcie ładunek… w odpowiednim miejscu - dodała z naciskiem.
Po wyjściu asystenta zatopiła się w rozmyślaniach. Sama też była wystawiona na działanie tych dziwnych kul… Lecz znacznie krócej niż ci dwaj nieszczęśnicy, którzy transportowali je pół nocy aż do Instytutu Badań Anomalii. Zastanawiała się, czy to znaczy, że może czuć się bezpieczna, czy też szkodliwe efekty będą po prostu odroczone w czasie… Póki co, nie znała odpowiedzi na to pytanie. Postanowiła osobiście nadzorować badania nad antidotum. Jeśli ten nieszczęśnik je przeżyje… tym lepiej. Sama zresztą czuła się całkiem dobrze. Zdarzało jej się odczuwać czasem lekkie osłabienie i jakby częściej miewała te ćmiące bóle głowy… Ale może to tylko z powodu przemęczenia i presji towarzyszących ostatnim badaniom…? Zamyśliła się głęboko, raz jeszcze przywołując we wspomnieniach tę niezwykłą, przełomową noc w ruinach zapomnianego laboratorium...
5 Webala 1373 roku
U podnóży gór na zachód od Ziindi poszukiwacze złóż mithrilu odkryli kilka tygodni wcześniej ruiny starej, dziwnej budowli. Wysłana w tamto miejsce ekspedycja badawcza ustaliła, że może to być od dawna poszukiwana tajna rezydencja jednego z przodków dzisiejszej namiestniczki, potężnego maga Filiona*, który około 100 r. n.e. współpracował z innymi przy projekcie stworzenia Pól Nadziei i związanego z nimi nierozłącznie miasta Ziindi - jedynej w całym Fallathanie osady zamieszkałej w całości przez Maji. Różne historie mówią o tym, że starał się on poznać anatomię Maji i szukał sposobów ich szybszej regeneracji - było to bardzo ważne, gdyż na początku Pól Nadziei, kiedy to lokalna anomalia Wiecznej Zimy była jeszcze bardzo silna, obecność Maji osłabiała ją, lecz ogromnym kosztem ich sił życiowych. Maji z trudem nadążały, by się regenerować. Filion szukał więc sposobu, by im pomóc… Lecz nikt nigdy nie dowiedział się, czy jego badania zostały ukończone oraz z jakim skutkiem. Miejsce jego rezydencji służącej badaniom nad Maji utrzymywano w tajemnicy, więc gdy mag nie powracał ze swej kolejnej wyprawy, nie zdołano odnaleźć ani jego, ani jego laboratorium.
Aż do teraz.
Gdy odkryto ruiny mogące być dawnym laboratorium Filiona, wysłano na to miejsce znaną badaczkę anomalii magicznych, potężną maginię-elementalistkę, Elfkę Aneriel*, o której mówi się, że jest jedną z najpoważniejszych kandydatek na stanowisko nowej rektorki Akademii Magicznej. Wraz ze swymi asystentami pracowała tam już od kilku dni, kiedy namiestniczka Dionestu, Ithiel* ze szlachetnego rodu Yavien, postanowiła zwrócić się po pomoc dodatkowo do niezależnych specjalistek i specjalistów z całego Fallathanu. Ta zaskakująca decyzja, której ambitna Aneriel była przeciwna, podyktowana była koniecznością wielkiego pośpiechu. Do Ithiel docierało coraz więcej informacji o śmiertelnym zagrożeniu dla wielu Maji ze strony tajemniczej siły nękającej północne Amarth. Wszystko wskazywało na to, że mają tam one do czynienia z jakąś potężną i zarazem osobliwą anomalią, która - w przeciwieństwie do większości z nich - wydaje się bardzo dynamicznie zmieniać miejsce swego położenia, a nie pozostawać w tej samej lokacji.
Aby upewnić się, że wszystko przebiegnie po jej myśli, Ithiel wysłała na miejsce swego kuzyna Noldora*, by był jej oczami i uszami. Namiestniczka chciała zagwarantować sobie, że Aneriel, pragnąca samodzielnie dokonać wielkiego odkrycia, zechce współpracować z zewnętrznymi ekspertkami i ekspertami. Oficjalnie Noldor miał pełnić rolę przewodnika dla przybyłych ekspertek i ekspertów - i tak się stało. Po kilku godzinach niebezpiecznej drugi dotarli do ruin, Noldor przedstawił wszystkich Aneriel i czuwał nad ich współpracą.
W grupie ekspertek i ekspertów, którzy zgłosili się do tego zadania, znaleźli się: Lyan Luthos reprezentująca Equilibrium, Linus Meinn reprezentujący Bractwo Łowców, Alberto Celaeno reprezentujący Bramę Cechową, Queviel reprezentująca Zew, Rukh reprezentujący Equilibrium oraz Rhianwen reprezentująca Cichego Wspólnika. Każde z nich niemal na równi przyłożyło się do ostatecznego sukcesu tej misji, a ich nazwiska w niejednych kręgach zyskały uznanie, rozsławiając także nazwy zrzeszających ich organizacji.
Zadanie jednakże nie było ani łatwe, ani - jak się właśnie okazało - bezpieczne. Polegało na wsparciu pracujących w ruinach badaczek i badaczy w odkryciu tajemnic Filiona i jego laboratorium oraz, przede wszystkim, dotarciu do jego sposobów szybszej regeneracji Maji - o ile faktycznie takie znalazł. Najważniejszy z tych celów udało się osiągnąć, co do pozostałych wciąż istnieją spore wątpliwości…
Samo laboratorium robiło ponure wrażenie. Ukryte w podziemiach zrujnowanej kamiennej rezydencji było zawalone gruzem i wręcz zdemolowane - półki uginające się od książek i zwojów były roztrzaskane, zbiory - w ogromnym nieładzie, a po posadzce walały się woluminy, składniki alchemiczne i… szkielety. Jakby tego było mało, na środku głównej komnaty znajdował się roztrzaskany krąg przywołań. Obok niego w podłodze były ukryte pod dywanem drzwi, które jednak wyglądały na atrapę - mimo iż sprawdzano je na różne sposoby, nie udało się odkryć, czy dokądś prowadzą - pod nimi był gruby, solidny mur. Gdy na miejsce przybyli nasi bohaterowie i bohaterki, zastali tylko częściowo uporządkowane księgi, ale za to mieli do dyspozycji kompletnie wyposażone stanowiska alchemiczne wraz z niezbędnymi składnikami.
Niemałym zaskoczeniem była też obecność czworga nieprzytomnych Maji - po jednym z każdego szczepu. Obecność ta wzbudziła poważne wątpliwości większości uczestników wyprawy - niepokojący wydał się im stan Maji, a także motywy badaczy, którzy umieścili je tutaj. Śmiałkom wyjaśniono jednak, że Maji te znalazły się tu w zasadzie przez przypadek - znaleziono je nieopodal już w tym stanie i przetransportowano tutaj, by mogły z dala od zimna i bezpiecznie odbyć swą regenerację. To do pewnego stopnia uspokoiło ochotników. Dopiero później wyszło na jaw, że przez tych kilka dni, które spędziły w laboratorium, stan Maji nie poprawił się ani trochę, a być może wręcz pogorszył; Aneriel nie zdecydowała się jednak na ich przetransportowanie gdzieś dalej - nie wierzyła, lub nie chciała wierzyć, że coś im tu grozi, gdyż pragnęła móc na nich szybko przetestować lek, który, jak miała nadzieję, odkryją… Mało brakowało, a na tym tle rozwinąłby się konflikt między śmiałkami a Aneriel, który przekreśliłby dalszą współpracę… Udało się go jednakże załagodzić, choć po nim przyszły kolejne. Pod koniec badań, gdy wszyscy byli już wycieńczeni wielogodzinną pracą, na Aneriel padło podejrzenie o chęć przywołania demona. Jednak i te oskarżenia udało jej się od siebie odsunąć, gdy przekonywała zebranych, że nie tylko nie ma takich zamiarów, ale wręcz uważa demony za plugastwo, zaś paktowanie z nimi - za głupotę. W rzeczywistości jednak Elfka w tamtym momencie już ani trochę nie obawiała się tego, że śmiałkowie zrezygnują - była bowiem przekonana, że znaleźli już wszystko to, co było potrzebne do dokonania odkrycia. Gdyby w tamtym momencie śmiałkowie zrezygnowali, sama odkryłaby recepturę i mogłaby całe zasługi przypisać sobie. Jedynie lojalność wobec Amarth nakazała jej przekonać ochotników, by pozostali i dokończyli badania.
Ostatecznie zdarzenia potoczyły się w następujący sposób. Najpierw, po wyjaśnieniu najważniejszych kwestii, wszczęto poszukiwania ksiąg, pism czy zwojów, jakie mogły być spisane ręką samego Fioliona, by odkryć, czy gdzieś zapisał recepturę. Jednak pierwsze odkrycie było zgoła inne - a dokonał go Rukh, którego uwagę zwróciła nietypowa pochodnia. Okazało się jednak, że nie otwiera ona, jak przypuszczał, drzwi ukrytych w podłodze, ale skrytkę umieszczoną pod schodami, na końcu korytarza obiegającego owalną centralną salę. W skrytce znaleziono wielki kufer zamknięty na kłódkę. Co nie od razu dla wszystkich stało się oczywiste, wyglądało na to, że Maji tym gorzej się czują, im bliżej nich znajduje się skrzynia. Dostrzegł to dopiero Rukh i gdyby nie jego stanowcza interwencja, nie wiadomo jaki los spotkałby słabnące Maji. Jednocześnie Linus, jak pierwszy zauważył, że bliskość kufra ma też osobliwy wpływ na znajdujące się obok niego żywe rośliny, które miały posłużyć jako surowce alchemiczne. Im były one bliżej, tym bardziej i szybciej zdawały się mutować - nie chorować, lecz jakby zmieniać kolor oraz kształt pędów. Aneriel była ogromnie zaabsorbowana skrzynią i wyglądało na to, że więcej uwagi poświęca ona działaniu specjalnej mikstury Queviel rozpuszczającej żeliwo i mającej otworzyć skrzynię, niż zdrowiu i życiu Maji będących pod jej opieką - dlatego początkowo zignorowała wezwanie Rukha, by zająć się Maji. Jednocześnie Alberto trafnie rozpoznał, że za ich ciężki stan odpowiada przeciążenie magiczną anomalią, co oznaczało dla nich realne zagrożenie życia. Sprawa była więc poważna… Aneriel nakazała wreszcie wynieść kufer z powrotem na korytarz, nieco dalej od Maji, gdzie Linus kontynuował swoje obserwacje reakcji roślin na bliskość skrzyni i mógł poczynić przydatne spostrzeżenia, które później okazały się bardzo ważne dla stworzenia mikstury.
Tymczasem wreszcie kufer otwarto. Okazał się obity od środka mithrilem i wypełniony mętnymi kryształowymi, mętnymi kulami w różnych kolorach. Rukh, szybko łącząc ze sobą dostępne informacje, odkrył, że najprawdopodobniej zawartość skrzyni ma charakter magicznej anomalii i może odpowiadać za pogarszający się stan Maji - jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Wszystko wskazywało jednak na to, że jego domysły są słuszne; co więcej, wszyscy obecni, nie tylko Maji, po otwarciu skrzyni poczuli się jakby gorzej… Rozbolały ich głowy, osłabli, a nawet mogli odnieść wrażenie, że dopadła ich niespodziewana gorączka. Ostatecznie Aneriel nakazała wyniesienie skrzyni i przetransportowanie jej do nieujawnionej pozostałym lokacji. Po tym, jak skrzynię wyniesiono, w krótkim czasie poprawiło się samopoczucie zebranych, a stan Maji przestał się pogarszać…
Atmosfera stała się przy tym nieco napięta; część uczestników oskarżało badaczkę o zbytnią, wręcz podejrzaną obojętność wobec losu Maji, jednak Aneriel udało się, z pomocą Lyan, to jakoś załagodzić - zespół skupił się więc znów na działaniu. Wrócono do przeszukiwania półek i odnaleziono szereg intrygujących ksiąg, zwojów i luźnych kartek, które ostatecznie doprowadziły zespół do doniosłych odkryć. Udało się bowiem odnaleźć, a po wielu staraniach także odczytać zapisane szyfrem receptury na mikstury przyspieszające regenerację Maji... Ale także znaleziono dowody na co najmniej niepokojące wydarzenia, jakie mogły mieć w laboratorium miejsce. Wspólnym wysiłkiem wszystkich zebranych udało się bowiem odcyfrować taką oto treść kartki wydartej z księgi z symbolem przyzwania na okładce:
Wiem już, jak przyzwać Księcia, by pomógł mi w moich badaniach! Śniłem... To niezwykłe, wyśniłem wszystko to, czego od dawna pragnę! Jednak nie wszystko jeszcze rozumiem. Symbol nie jest kompletny. Nie zadziałał. Muszę jeszcze raz zapaść w sen i przekonać go, że jestem godzien. Poznać tajniki życia... Tylko tego pragnę!
Dalej następował niejasny i najwyraźniej niepełny opis rytuału przyzwania istoty zwanej Księciem. Fragmenty budzące wątpliwości opatrzono znakami zapytania, a szczególnie ważne - wykrzyknikiem. Na dole napisano jeszcze: Nie wiem czy się uda, muszę zasnąć, muszę się dowiedzieć!
Doprowadziło to grupę do wniosku, że ktoś, najprawdopodobniej sam Filion, mógł starać się w laboratorium przywołać demona, którego nazywał "Księciem" - i być może nawet mu się udało. Aneriem wydawała się wstrząśnięta myślą, iż na poły legendarny mag Filion, uważany w Amarth za bohatera, mógł mieć jakiekolwiek konszachty z demonami, lecz czy nie tłumaczyłoby to jego ogromnej wiedzy o magii zdobytej w zaledwie 100 lat po Wielkiej Destabilizacji Magii, która całą tę dotychczasową wiedzę pogrzebała niemal całkowicie? Z drugiej strony, nie udało się znaleźć niezbitych dowodów, że faktycznie były to zapiski Filiona, choć poszlaki niewątpliwie na to wskazywały. Mimo rozmaitych domysłów grupy ostatecznie pozostaje zagadką, jaki był związek między "Księciem", recepturą, kufrem z tajemniczymi kulami, zaginięciem maga a obecnymi w laboratorium szkieletami Maji… No i te drzwi w podłodze! Czy faktycznie mogą być tylko atrapą?
Śmiałkowie nie mogli jednak tracić czasu na jałowe domysły i roztrząsanie kwestii demona, gdyż, jak przypomniała im w kryzysowym momencie Aneriel, sprawa była paląca, a lek dla Maji - potrzebny natychmiast. Ostatecznie więc wszyscy, mniej lub bardziej ufając w nie do końca jasną motywację Elfki, skupili się na zadaniu. Wspólnym wysiłkiem, na który składało się wiele drobnych, choć ważnych działań, udało im się wreszcie odnaleźć i odcyfrować zaginione przez stulecia receptury, a następnie na ich bazie wytworzyć pierwsze mikstury!
Odkryto, że aby stworzyć jedną miksturę, potrzeba 5 części Spaczonej Wilczej Jagody oraz 5 jednakowych kryształów powiązanych z jednym z żywiołów - a są to:
- Złotnik, lub Gorzknik, lub Szlachetnik - żywioł Ziemi,
- Krwawnik, lub Cytryn, lub Smocze Oko - żywioł Ognia,
- Mgielnik, lub Ciernik, lub Śmiertelnik - żywioł Powietrza,
- Łzawnik, lub Natan, lub Kamień Mocy - żywioł Wody.
Informacje te zostały w krótkim czasie podane do powszechnej wiadomości, by każdy dostatecznie utalentowany alchemik czy alchemiczka w całym Fallathanie mógł w razie potrzeby stworzyć ten specyfik. Póki co jest to jednak niezwykle trudne przez brak dostępu do spaczonych wilczych jagód.
Test działania mikstur, jaki bez zwłoki przeprowadziła zdeterminowana i wierząca w słuszność swych działań Aneriel, wykazał niezbicie, iż naprawdę działają - po podaniu ich osłabionym Maji, szybko można było obserwować u nich wyraźną poprawę.
Gdy stało się jasne, że zadanie dobiegło końca i zakończyło się wyczekiwanym sukcesem, atmosfera jakby się rozluźniła, a wdzięczna śmiałkom Aneriel podziękowała im w imieniu swoim, namiestniczki, Akademii i całego Amarth, do czego mogła czuć się uprawniona.
Kiedy uczestnicy i uczestniczki opuszczali Zapomniane Laboratorium maga Filiona, upewniono się, że nie wynoszą ze sobą żadnych ksiąg ani artefaktów... Jeśli jednak ktoś wziął sobie jakiś kryształ lub dwa na pamiątkę, nikt nie robił z tego problemu...
Wracali głęboką nocą. Ciemność czarna jak smoła, ogromne zmęczenie odczuwane po tak dużym wysiłku umysłowym, psychicznym i fizycznym, a także ćmiący cały czas ból głowy, sprawiły, że osobliwie żadne z bohaterek i bohaterów nie zapamiętało dokładnej drogi do Zapomnianego laboratorium. Wiedzieli jedynie, że jest to gdzieś u podnóży gór na północny-zachód od Ziindi i wozem jedzie się tam z miasta kilka godzin... Mało więc prawdopodobne, że sami zdołaliby trafić tam ponownie, choć kto wie, może jeszcze kiedyś zawędrują znów w to miejsce...?
Tak więc śmiałków bezpiecznie odeskortowano do Abamatu, gdzie poproszono ich, by pozostali kilka dni, by móc odebrać przygotowywane dla nich nagrody. W stolicy Dionestu, tak jak zapowiadała Aneriel, czekało na nich oficjalne powitanie, opłacony zakwaterunek w najlepszej karczmie wraz ze wszelkimi wygodami, spotkanie z namiestniczką i podziękowania oraz gratulacje odebrane także z jej rąk, spora suma w złocie, która z nawiązką mogła wynagrodzić ich fatygę oraz, dla każdego, skrzynia z przygotowanymi specjalnie dla nich upominkami… Później stamtąd obeliskiem teleportacyjnym mogli już udać się dokąd tylko chcieli; namiestniczka pokryła koszta ich podróży.
Wszystko wyglądało więc doskonale... Jedynie te bóle głowy... Wprawdzie odkąd wyniesiono skrzynię pełną tych dziwnych kul, wszyscy czuli się dużo lepiej, lecz ćmiące, niezbyt silne, ale nieprzyjemne, bóle głowy nadal zdarzały się im wszystkim częściej niż wcześniej... Cóż, może same miną?
Prolog
Tak jak znacznie wcześniej przewidziała Lyan, Maji, gdy wydobrzały na tyle, by można było z nimi rozmawiać, okazały się bardzo cennym źródłem informacji na temat tego, co wywołało ich stan i co dzieje się na północnych terenach Amarth. Ich opowieść okazała się zaskakująco i niepokojąco zbieżna z "historyjkami", które w ostatnich miesiącach opowiadali niektórzy uważani za "obłąkanych" bądź "wichrzycieli". Maji opowiedziały bowiem o potężnej, ogromnej magicznej anomalii, która przybrała fizyczny, odrażający kształt ohydnego homunkulusa. Wedle ich opowieści, ów potwór miał zdumiewającą zdolność przemieszczania się z ogromną prędkością, jakby lewitując nad ziemią, i w ten sposób nawiedzał różne, niekiedy znacznie oddalone od siebie obszary północnego Amarth, wszędzie siejąc śmierć i zniszczenie. Pozostaje zagadką, jak doszło do powstania tej anomalii i co (jeśli cokolwiek) kieruje jej "działaniami". Jednocześnie Maji wydawały się zgodne co do tego, że choć wielu ich pobratymców wyruszyło, by stawić tej anomalii czoła, to przez to, iż się ona tak dynamicznie przemieszcza, ich wysiłki nie są skuteczne - gdyż wciąż im się ona wymyka. Wygląda na to, że aby ją powstrzymać, konieczne będzie podjęcie dodatkowych działań - inaczej północ Amarth wciąż będzie śmiertelnie niebezpieczna, a nawet zagrożona całkowitym wymarciem. Usłyszawszy o tym wszystkim, Aneriel wszczęła poszukiwania innych Maji z północy, które potrzebują pomocy, a jednocześnie dysponują informacjami, które mogłyby zwiększyć wiedzę Amarthyjczyków na temat tego niosącego śmierć zagrożenia.
Tymczasem Aneriel dobrze zapamiętała wszystkich swoich, dość przypadkowych, lecz błyskotliwych współpracowników. Musiała przyznać, że trafiło jej się grono postaci nie tylko utalentowanych i kompetentnych, ale też potrafiących odnaleźć się w trudnych warunkach badań polowych, co niewątpliwie rzadko zdarza się wśród nawykłych do wygód akademików. Tym, co najbardziej odróżniało ich w jej oczach, była różnorodność ich charakterów. Lyan przypominała jej ją samą sprzed lat - skupiona, skoncentrowana na zadaniu, nie tracąca czasu na zbędne dyskusje, ale i współpracująca, gdy trzeba. W Linusie spodobała jej się jego badawcza ciekawość prowadząca do ważnych odkryć oraz opanowanie w obliczu nieoczekiwanych sytuacji. Rukh nie tylko z miejsca budził sympatię, ale też był interesującą mieszanką etyki i kompetencji - w dawkach tak dobrze dobranych, że nie tracąc z oczu aspektów etycznych, był w stanie wnieść istotny wkład i popchnąć badania do przodu. Skłoniło to Aneriel do pewnej refleksji nad własnym podejściem do badań… choć niekoniecznie spowodowało w nim zmianę. O Queviel nie potrafiła powiedzieć zbyt wiele; dawno nie spotkała osoby tak skrytej i trzymającej się na uboczu, a jednocześnie sprawiającej wrażenie kompetencji i pewności siebie. A Rhianwen i Alberto… Te dwie postacie budziły w Elfce najbardziej ambiwalentne odczucia. Z jednej strony ich wkład w osiągnięty sukces był niepodważalny i zapewne bez nich wszystko to zajęłoby znacznie więcej czasu, z drugiej Aneriel zastanawiały niektóre cechy ich charakteru, które uznała za “trudne”. Choć Alberto przypominał jej kogoś, kogo kiedyś znała i przez to wzbudzał w niej pewną podszytą lekką goryczą sympatię, to jednak uderzyło ją zwłaszcza jego wysokie mniemanie o sobie, gdy sam próbował opracować lek, zamiast dołączyć do poszukiwań receptury. Zastanawiała się też nad tym, co myśleć o zachowaniu Rhianwen, która, choć bardzo bystra, nie tylko nie szczędziła innym złośliwości, lecz także… trochę jakby ociągała się z ujawnieniem tego, co udało jej się odszukać, przez co nieco spowolniła prace zespołu. W ogólnym rozrachunku jednak wkład wszystkich był bezsprzeczny i niewątpliwie godny docenienia, a odniesiony przez grupę sukces zdecydowanie oczyścił atmosferę, dzięki czemu rozstali się, jak sądziła badaczka, raczej bez urazy. Na pewno jednak Aneriel nie zapomni tej próby zahipnotyzowania jej przez Alberto… Zabawna czy nie, wiele mówiła Elfce o nim jako człowieku.
*NPC
Następstwa fabularne:
- W Wydarzeniu udział wzięły postacie: Lyan Luthos [46] (reprezentująca Equilibrium), Linus Meinn [2252] (reprezentujący Bractwo Łowców), Alberto Celaeno [3122] (reprezentujący Bramę Cechową), Queviel [1654] (reprezentująca Zew), Rukh [3696] (reprezentujący Equilibrium) oraz Rhianwen [115] (reprezentująca Cichego Wspólnika).
- Poczynione odkrycia i ważniejsze działania:
1) Alberto:
- zbadał krąg przywołań, ustalając, że krąg był już słabo nasycony magią, więc mógł być używany, lecz bardzo, bardzo dawno temu. Ponadto był rozbity i nie tworzył już pełnego znaku umożliwiającego jakiekolwiek przyzwanie - choć przy włożeniu sporego wysiłku można by go chyba na nowo złożyć w całość.
- Trafnie rozpoznał u obecnych w laboratorium Maji, które doświadczały drgawek, objawy przeciążenia energią anomalii magicznej - gdy Maji znajdują się na skraju wyczerpania, najpierw doświadczają drgawek, następnie matowieje im świetlista wcześniej skóra, a w niedługim czasie później - nadchodzi śmierć.
- Był nieufny i krytyczny wobec działań Aneriel oraz jej zespołu i nie wierząc w jej słowa, spróbował ją zahipnotyzować, co mu się nie udało i zostało przez nią zapamiętane.
- Jako że nie wziął udziału w próbach odcyfrowania szyfru, stracił trochę czasu na nieszablonowe, lecz i nietrafione rozważania o zastosowaniu krwi Maji w miksturze.
- Zdołał na tyle dobrze wgryźć się w szyfr, że wyłowił z zapisków wystarczająco sensu, by zrozumieć z nich, że receptury lecznicze dla Maji spisano na specjalnych kieszonkowych zwojach.
- Jako pierwszy powiązał - acz nie do końca dokładnie - różne kryształy z poszczególnymi żywiołami.
- Na bazie receptury stworzył pierwszą miksturę - leczącą Maji Wody.
2) Linus:
- Jako pierwszy dostrzegł osobliwą reakcję roślin na bezpośrednie pobliże skrzyni, a później ustalił, że jest to nie choroba czy obumieranie, lecz mutacja.
- Zauważył, że Maji może zaszkodzić podawanie mikstur na chybił trafił (co mogło powstrzymać ryzykowne próby pomocy) oraz że w najgorzym stanie znajduje się Maji powietrza, a w najlepszym - ziemi; ostatecznie jednak nie udało się do końca ustalić, dlaczego tak było.
- Podjął pierwsze próby odcyfrowania jednego z szyfrów, co zbliżyło grupę do sukcesu w tym obszarze.
- Głośno zastanawiał się co może łączyć skrzynię, szkielety Maji i rytuał przyzwania Demona, jednak nie udało się odkryć tego związku.
- Jeszcze nim odkryto recepturę, miał bardzo trafną, wynikającą z kompetencji intuicję dotyczącą potrzebnych do wykonania składnków (zioła dostępne w Amarth oraz kryształy).
- Odnalazł ostatni, czwarty zwój.
- Istotnie przyczynił się do odcyfrowania szyfru poszukiwanych receptur.
- Jak pierwszy domyślił się, na czym polega "spaczenie" zioła niezbędne do uzyskania mikstury.
- Pomógł przy tworzeniu pierwszej mikstury leczącej.
3) Lyan:
- Znalazła starą kartkę wydartą z dziennika, na której drżącą ręką wyrysowano symbol bardzo podobny do kamiennego kręgu przywołań na podłodze, lecz nieco od niego inny. Poza tym na kartce znajdowały się zaszyfrowane notatki oraz liczne znaki zapytania i wykrzykniki w niektórych miejscach.
- Odnalazła niewielką kartkę, na której niektóre symbole były podobne jak na wcześniej znalezionej kartce. Były na niej dziwne symbole w jednej kolumnie, a obok nich w drugiej - litery staroelfickie. U dołu strony było zaś coś, co wyglądało jak równanie matematyczne. Gdyby Rhianwen podzieliła się z innymi informacją o swoim znalezisku, Lyan mogłaby dopasować karteluszek do niewielkiej książeczki znalezionej wcześniej przez Elfkę.
- Miała swój wkład dla odszyfrowania interesujących poszukiwaczy fragmentów tajemniczego dziennika.
- Odnalazła drugi zwój z zaszyfrowanym przepisem na miksturę.
- Odszukała kartkę z kluczem do szyfru użytym na zwojach z recepturą.
- Miała, choć niewielki, udział w ostatecznym odczytaniu receptury.
4) Queviel:
- Za pomocą mikstury, którą nazwała "rdzą w płynie", osłabiła zamek w kufrze na tyle, że po kilku chwilach działania specyfiku można go było wyłamać.
- Miała nieznaczny wkład w odcyfrowanie jednego z szyfrów.
- Dzięki analizie dużej księgi-dziennika popchnęła do przodu starania całej grupy, gdyż udało jej się zawęzić zakres poszukiwań przydatnych informacji.
- Miała bardzo skromny udział w odcyfrowaniu istotnego szyfru, polegający głównie na tym, że zwróciła uwagę grupy na potrzebę analizy tego właśnie tekstu, co było o tyle istotne, że jeszcze chwilę temu zdawać się mogło, iż mimo pewnych wskazówek, nadal błądzą we mgle.
- Wspólnie z Rhianwen i Aneriel odczytała do końca zaszyfrowane receptury.
- Na bazie receptury stworzyła drugą miksturę - leczącą Maji Powietrza, która później posłużyła do udanego testu i uzdrowiła jednego z Maji w laboratorium.
- Na bazie receptury stworzyła trzecią miksturę (ziemi).
5) Rhianwen:
- Przeglądając stare księgi, trafiła na niewielką broszurkę o tytule w języku staroelfickim. Były w niej rozmaite szyfry. W książeczce brakowało jednak wielu kart, zaś te, które w niej były, pokreślono i pomięto.
- Odnalazła pierwszy zwój zawierający zaszyfrowaną recepturę mikstury leczenia Maji.
- Znalazła niezwykłą księgę: sporą, zaskakująco dobrze zachowaną, o skórzanej okładce z wyrysowanym złotą farbą symbolem takim samym, jak na posadzce. Cała jej treść była zaszyfrowana z użyciem wielu różnych szyfrów; wyglądało to na czyjś osobisty dziennik, lecz księga nie nosiła żadnego podpisu.
- Z sobie tylko znanych powodów nie ujawniła swych znalezisk od razu, co nieco opóźniło prace całego zespołu. To oraz dystans i złośliwości Rhian, zostało zapamiętane przez Aneriel, choć niezbyt poważnie potraktowane. Gdy już jednak Rhian je ujawniła, jej odkrycia okazały się niezwykle ważne.
- Odnalazła ostatni egzemplarz zaginionego "Atlasu Anatomicznego Maji", który ktoś wyniósł z Biblioteki Akademii Magicznej w Amarth - na dowód w księdze znajdowały się prastare pieczęcie biblioteczne. Uważne przestudiowanie rycin zawartych w księdze pozwoliło Rhianwen ustalić, że szkielety w laboratorium musiały należeć do Maji różnych szczepów. Zauważyła też, że przynajmniej część z nich sugeruje próbę ucieczki, co doprowadziło ją do szeregu uzasadnionych wątpliwości na temat tego, czemu naprawdę miało służyć to laboratorium i czym zajmował się Filion.
- Wspólnie z Queviel i Aneriel odczytała do końca zaszyfrowane receptury.
- Pomogła przy tworzeniu pierwszej mikstury leczącej.
6) Rukh:
- Odkrył, że jedna z pochodni umieszczona jest w żeliwnej obręczy nieco bardziej niż inne odstającej od ściany; gdy ją pociągnął, otworzyła się skrytka, w której znaleziono dużą, tajemniczą skrzynię.
- Jako pierwszy zauważył niepokojące objawy u Maji w odpowiedzi na bliskość kufra.
- Trafnie połączył dostępne mu w danym momencie informacje i odkrył, że zawartość skrzyni ma charakter magicznej anomalii i może odpowiadać za pogarszający się stan Maji. Zwrócił też uwagę, iż skrzynia podziałała na Maji powietrza jeszcze nawet zanim ją otwarto, jednak nie zbadano ewentualnego znaczenia tej obserwacji.
- Jako pierwszy rozpoczął próbę odczytania jednego z szyfrów i choć z początku mu się to nie udało, zainspirował do prób innych.
- Odnalazł trzeci zwój z recepturą.
- Pomógł przy tworzeniu pierwszej mikstury leczącej.
- Każda z uczestniczących postaci oprócz osobistych podziękowań od Namiestniczki, otrzymała także sporej wielkości kufer z nagrodami:
- Rhianwen, Lyan, Linus, Rukh i Queviel, w nagrodę za wszelkie poczynione odkrycia oraz asysty, w swoich kufrach znajdą: 1) list z podziękowaniami napisany odręcznie przez samą Namiestniczkę oraz 2) drugi list - autorstwa Aneriel - zaświadczający wkład danej postaci w dokonane odkrycia (może być przydatny, jeśli postać planuje karierę akademicką i chciałaby go przedstawić np. władzom swojej uczelni) - oba listy opatrzono odpowiednią pieczęcią; 3) sporo złota (500 Talarów - 5kk sztuk złota), 4) woreczek z kopą kryształów po 15 z każdego typu, 5) skrzynkę zawierającą 48 mikstur leczenia Maji po 12 każdego typu (przedmioty mechaniczne), 6) skrzynkę znakomitego amartyjskiego wina lodowego (20 butelek) oraz 7) "Mniejszy Zwój Leczenia Maji" (przedmiot fabularny), który jest przygotowaną przez Aneriel repliką zwojów znalezionych podczas poszukiwań, z tą różnicą, że zawiera informację dotyczącą leczenia wszystkich szczepów Maji, a nie tylko jednego (zawiera tę samą treść, co wszystkie 4 znalezione zwoje). Używanie zwoju wraz z odpowiednim kryształem dodaje modyfikator +30 do rzutów na leczenie Maji w sesjach FG.
W treści zwojów znajdują się receptury na wszystkie 4 mikstury (są one fabularnie dostępne wszystkim postaciom zajmującym się medycyną i alchemią w grze, zatem nie stanowią tajemnicy) oraz dodatkowo opis sposobu, w jaki można używać kryształów odpowiadających poszczególnym żywiołom do skuteczniejszego leczenia Maji. To jest już wiedza dostępna tylko postaciom posiadającym zwoje. Aby móc korzystać z modyfikatora, postać musi mieć fabularnie przy sobie, poza zwojem, także odpowiedni kryształ/kryształy.
- Alberto, w nagrodę za poczynione odkrycia i przygotowanie pierwszej mikstury: 1) list z podziękowaniami napisany odręcznie przez samą Namiestniczkę oraz 2) drugi list - autorstwa Aneriel - zaświadczający wkład postaci w dokonane odkrycia (może być przydatny, jeśli postać planuje karierę akademicką i chciałaby go przedstawić np. władzom swojej uczelni) - oba listy opatrzono odpowiednią pieczęcią, 3) sporo złota (500 Talarów - 5kk sztuk złota), 4) woreczek z kopą kryształów po 15 z każdego typu, 5) skrzynkę zawierającą 48 mikstur leczenia Maji po 12 każdego typu (przedmioty mechaniczne), 6) skrzynkę znakomitego amartyjskiego wina lodowego (20 butelek), 7) pergamin z zapisanymi recepturami na każdą z odkrytych mikstur oraz 8) "Mniejszy Kryształ Leczniczy" (przedmiot fabularny) z modyfikatorem +30 do wszelkich rzutów na leczenie w sesjach FG.
- Wszystkie postacie uczestniczące w Wydarzeniu zyskują dodatkowo: pewną rozpoznawalność i szacunek w naukowych i (w mniejszym stopniu) politycznych kręgach Dionestu (oraz, w mniejszym stopniu, w stolicy Amarth), w tym samej namiestniczki, możliwość korzystania z zasobów Biblioteki Akademii Magicznej Amarth, jeśli zwrócą się w tej sprawie do Aneriel, większą szansę na dostanie się na audiencję do Namiestniczki Dionestu w razie takiej potrzeby, pierwszeństwo w uczestnictwie w sesjach lub wydarzeniach powiązanych z tą historią.
- Ponadto wszystkie postacie uczestniczące w Wydarzeniu otrzymają poświadczające to wpisy na oś czasu postaci oraz (w dalszym terminie) stosowną liczbę PW także dla reprezentowanych przez siebie organizacji.
- Wszystkie organizacje zyskały pewną, niewielką rozpoznawalność w Dioneście i innych prowincjach Amarth (w kręgach naukowych, a częściowo i politycznych) jako dobre do współpracy i zarazem takie, w których szeregach znaleźć można kompetentnych i zdolnych do działania w trudnych warunkach specjalistów i specjalistki w dziedzinie alchemii, medycyny i pokrewnych.
- Przedmioty mechaniczne zostaną przekazane postaciom w posiadanie, gdy tylko będzie to możliwe.
Dalsze możliwości fabularne:
- Wszystkie uczestniczące postacie od czasu uczestnictwa w badaniach nieco częściej niż wcześniej doświadczają ćmiącego bólu głowy i zmęczenia, które jednak tylko nieznacznie wpływa na ich codzienne życie - przynajmniej na razie. Postacie, które to zaintryguje lub którym zacznie przeszkadzać, mogą próbować podjąć jakieś kroki w kierunku zaradzenia temu.
- Do rozwiązania wciąż pozostaje kilka zagadek: 1) kto i w jakim celu próbował przyzwać demona oraz czy mu się to udało, a jeśli tak - z jakim skutkiem, 2) o co chodzi z tymi wszystkimi szkieletami Maji czy też z kufrem pełnym kryształowych kul wysyconych spaczoną magią, 3) Co stało się z magiem Filionem? 4) Do czego, u licha, służyły te drzwi w podłodze?!!!
- Do Zapomnianego laboratorium będzie można niebawem wrócić w ramach sesji; informacje o rekrutacji ukażą się w formie ogłoszenia. Postacie uczestniczące w evencie będą miały pierwszeństwo uczestnictwa w sesji, lecz nabór będzie otwarty też dla innych chętnych.
Wieść powiązana z tym, tym i tym ogłoszeniem oraz tą wieścią.
Autorka wieści: Qu`essan [31]
Prowadząca wydarzenie w Karczmie: Qu`essan [31]
Przeczytaj na stronie Zobacz stronę w katalogu