Natea - jest o czym rozmawiać [BC - CW ]

Kroniki Fallathanu
Kroniki Fallathanu
Natea - jest o czym rozmawiać [BC - CW ]
15-09-2023 19:01

Porto de Ouro

Natea, 23 Axumela (czerwca) 1374 roku, jedna z kamienic w centrum

W Natei dnia 23 Axumela 1374 roku, w jednej z kamienic w centralnej dzielnicy Porto de Ouro miało miejsce spotkanie dwóch natejskich organizacji - Bramy Cechowej oraz Cichego Wspólnika. Czas jednak dość szybko wymazał z pamięci tamto wydarzenie, ale przeszłość daje o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie…

 

Teraźniejszość

- Czemu do nas nie zejdziesz, tylko tak siedzisz tutaj sam, co?- Alberto zajrzał do jednego z pomieszczeń, znajdujących się na piętrze siedziby organizacji.

Zdziwił się, że Tobias siedział na podłodze zastawiony kartonami.

- W końcu wypada to zrobić, wiesz…w sensie posprzątać rzeczy, które zostały po Muire…- Tobias westchnął głośno oglądając namalowany portret wszystkich członków organizacji z tamtego okresu.

Wodził dłonią po obrazie, czując jakiś bliżej nieokreślony smutek.

- Hm?  - spojrzał w górę, kiedy poczuł dłoń Alberto na ramieniu.

- Będzie dobrze. - Celaeno uśmiechnął się i poklepał barda po przyjacielsku. - Tak czasami jest, że ludzie po prostu odchodzą z naszego życia i nic z tym nie zrobisz. Pozostaje tylko iść do przodu, bo świat się nie zatrzyma.

- Ja wiem, ale tyle rzeczy się posypało po jej odejściu i w ogóle… ech…-Tobias zmienił pozycję i teraz siedział na tyłku, opierając się plecami. - Gdybym wtedy z Hev nie poszedł na spotkanie z Matrimem i Veraldem, wiele rzeczy by nie wyszło na jaw…

- Przestań. - Alberto usiadł obok Tobiasa.

Postawił  popielniczkę. Sięgnął, po włożonego wcześniej papierosa za ucho i zapalił go z pomocą hubki i krzesiwa.

- Takie jest życie, pogódź się z tym. Siedziałeś tyle czasu w niewoli i jeszcze się tego nie nauczyłeś? - wypuścił dym z ust, patrząc jak ten powoli rozrzedza się w powietrzu.

- Wiem, wiem, ale ciebie nie było jak dołączyłem do Bramy Cechowej, Hevenayi i Azariaha też nie było…hm? - Tobias nie mógł dalej mówić, bo Alberto zakrył mu dłonią usta.

- Skończ. - Alberto powiedział spokojnym głosem. - To przeszłość, nie wrócisz do niej, ale możesz mi opowiedzieć, jak to było z tym waszym spotkaniem z Veraldem i Matrimem, bo nigdy z Hevenayają się tym nie podzieliliście, a wiesz jak już oddałeś mi przywództwo nad organizacją, miło byłoby wiedzieć, co tam się zadziało. - dodał opukując papierosa do popielniczki.

- Bo nie było w sumie czym się dzielić, wkurzyli nas i tyle. Różnica poglądów robi swoje. - Tobias oparł się całkiem plecami o ścianę, głowę również.

Zamknął powieki.

- Ale dobra powiem ci, bo masz rację, lepiej wiedzieć na czym się stoi…

 

Natea. 23 Axumela 1374 roku. Kamienica w centralnej dzielnicy Porto de Ouro.

Czekali już na nas, kiedy się zjawiliśmy i on i Verald. Swoją drogą nie przepadam za nim. Hev chyba też, bo sprawiał wrażenie bardzo zarozumiałego, ale oceniać nie będę. Nie chodziłem w jego butach, może życie sprawiło, że zgorzkniał.

Zdziwili się, że przyszliśmy z ochroną, no ale jak ktoś nas ciągle sabotował, nie chciałem ryzykować. Jednak obydwaj zostali na dole. Odprawiliśmy ich, żeby na spokojnie porozmawiać. I się zaczęło. Matrim wyjął mapę i powiedział, że “Rywalizacja, nie służy bilansowi kosztów i zysków, które zawsze leżały w centrum uwagi Natejczyka. Nasi przedstawiciele zabiegający o wpływy w różnych rejonach Nacji, siłą rzeczy podjęli rywalizację tracąc środki i czas.” I wtedy dowiedziałem się, że nasze organizacje w czymś rywalizują. Niezła wtopa co? Byłem pewien, że skoro aż tak różnimy się działalnością, to nie można mówić o rywalizacji, no bo jak? Dlatego nie pojmuję tego do tej pory… ech, dlatego Alberto, nie nadaję się do prowadzenia organizacji i cieszę się, że ty to robisz. Znasz się na tym lepiej niż ja.

No, ale wracając… Matrim dodał jeszcze, że “Brama Cechowa posiada obecnie na ziemiach nacji sześćdziesiąt siedem regionów pod skrzydłami swoich wpływów. Wiem, że interesują was ziemie w Natei dlatego proponuję te na zachód od wyznaczonej błękitnej linii. Obszar ten to osiemdziesiąt dwa regiony. Przy obecnym potencjale waszej organizacji umocnienie wpływów na tym obszarze zajmie znacznie ponad rok. To bardzo długo na realia falathańskiej polityki. Dla Wspólników przeznaczyłbym wschodnią część tych ziem, czyli około pięćdziesiąt cztery regiony, co wraz z tymi, które już tam posiadamy daje siedemdziesiąt regionów.” Chciał podziału tych Wschodnich Spaczonych Ziem, na których się pojawiliśmy, żeby zwiększyć naszą pomoc, wpływy zwał jak zwał. Dodał jeszcze też, że “Pozostałe ziemie w Natei przejdą pod kontrolę Wspólników. Część jest już opanowywana a część stanowi relacje między Wspólnikami a Korsarzami Nacjańskiej Zagłady”, więc powiedziałem mu, że “przecież oni dawno przestali robić cokolwiek. Nawet nie wywiązali się z naszej umowy, którą to z nimi podpisaliśmy. Ich opiekun gdzieś zniknął, kto wie co się z nim stało. Podobnie jak z pozostałymi osobami. Osoba, z którą się przyjaźniłem, a miała znaczące zdanie w tej organizacji, również zniknęła. Nie wiem, czy jest sens brania ich w ogóle pod uwagę.”

I nie ukrywam zaczęło mnie denerwować to, że liczyli, że wyniesiemy się całą organizacją do innego państwa. Po co? Tu są nasze korzenie, nasza spisana historia, nasz dom. Nie miałem zamiaru, Hevenaya z resztą też - pozwolić na to, aby nas ktoś wyrzucił, bo inna osoba ma taki kaprys. Ja rozumiem, że to tak funkcjonuje, ale no… bez przesady. Brama Cechowa, ta organizacja jest dla nas czymś ważnym. I tak jak Matrim uszanował tę moją decyzję, tak wydaje mi się, że ktoś taki jak Verald tego nie zrozumie. Czasami jest coś ważniejszego niż pieniądze, czy wpływy… no, ale to ja…

Wiesz, tak mnie to zaczęło przytłaczać, te rozmowy z nimi, że musiałem wyjść, bo czułem się jakiś taki bezsilny w tym wszystkim. Do tego, kobieta, której ufałem, tak szczerze nie dość, że zniknęła to zostawiła nam na głowie mnóstwo nierozwiązanych spraw, które właśnie w takich sytuacjach zaczęły wychodzić… dlatego naprawdę… cieszę się, że nie mam już tego ciężaru na ramionach… i nie próbuj mnie dziobać za to co powiedziałem, Sroku, dobrze?

- Dzięki Tobias. - Alberto zaśmiał się. - Nie ma co, chyba, faktycznie jestem tutaj od brudnej roboty, bo i Abraham wciska mnie w przeróżne sytuacje, których sam nie potrafi rozwiązać. - zaśmiał się i zaczął ponownie, słuchać opowieści Tobiasa z tamtego wydarzenia.

A tam, to tylko żarty, poza tym i tak się zmieniłeś i na szczęście nie masz już tego kija w tyłku. Dlatego właśnie Brama Cechowa jest dla mnie taka wyjątkowa, bo zmienia ludzi… no ale wracając, pamiętam, że w którymś momencie rozmów zaczęło się robić bardzo gorąco, a sytuacja zrobiła się napięta. Bym powiedział, że nawet bardzo. Miałem wrażenie, że Hevenaya i Verald zaraz sobie do gardeł skoczą. Ja się dziwię, jakim cudem ja i Matrim tak w miarę spokojnie rozmawialiśmy, ale powiem Ci, że w którymś momencie to już nie potrafiłem się tak opanować jak wcześniej, bo wiara we własne siły gdzieś uleciała… Do tego ciągle przewijało się imię Muire… naprawdę im szybciej zmienimy nazwę i odetniemy się od tego, tym lepiej dla nas. Nie wiem, co ona zrobiła, ale niech to już po prostu zostanie zamknięte za drzwiami przeszłości i nie wraca. Nie ma już Bramy Cechowej jaką prowadziła Muire i nie będzie, bo jej nie ma. Są nowi opiekunowie, nowe zasady, nowe umowy, nowe wszystko - tyle w temacie. Szkoda, że niektórzy tego nie rozumieją… albo to ja nie rozumiem…

Coś jeszcze była mowa o pakcie o nieagresji i rezygnacji z wpływów na ziemiach przy naszej siedzibie. Wtedy tego nie zrobiliśmy, ale później z biegiem czasu wyszło, że lepiej im tę strefę wpływów  przekazać. I tak się stało, podczas budowy Cudu w Natei, więc w teorii przyjęliśmy propozycję byłego już opiekuna Cichych Wspólników i tym samym przyjęliśmy pakt o nieagresji… ale sam już nie wiem… Finalnie, mimo podjętego dialogu nie udało się zawrzeć długofalowego porozumienia.

- No i tak to mniej więcej wyglądało… - Tobias westchnął i dalej bawił się obrazem, który to wcześniej trzymał.

- Wstawaj. - Alberto wstał. - Nie patrz tak. - otrzepał ciemne spodnie na tyłku.- Za bardzo się przejmujesz i bierzesz dużo rzeczy do siebie, ale nie mam siły cię strofować. - podał bardowi dłoń i pomógł wstać. - Zostaw te papiery, kartony i inne duperele. To też. - zabrał Tobiasowi obraz. - Przynajmniej na razie. Nie mówię, że masz wyrzucać, to wręcz powinno zostać, jako nasza spuścizna, ale teraz chodź, żona i dzieci cię potrzebują.

- Racja… potem mi zaczniesz suszyć głowę. - Tobias nie protestował.

Pozwolił, aby Alberto zabrał mu z dłoni obraz i wyszedł razem z nim z pokoju.

Obraz delikatnie zsunął się ze sterty, ale nie spadł. Tak to już czasami bywa, że coś się kończy, a coś zaczyna. Grunt to spojrzeć na wszystko przez złe wydarzenia, aby docenić te dobre, które są małymi cudami, niekiedy zapomniane przez wielu.

Następstwa fabularne

  • Brama Cechowa zgodziła się na ograniczenie swoich wpływów w Natei w zamian za rekompensatę od Cichego Wspólnika w krabach, pieniądze wpłacono na konto organizacji oraz w zamian za pakt o nieagresji na swoje strefy wpływów.
  • Matrim deklaruje, że nic nie wie o sabotażach w strefie wpływów Bramy Cechowej.
  • Władze w Bramie Cechowej Tobias przekazuje Alberto przez wzgląd na przytłoczenie obowiązkami i tajemnicze sabotaże w strefie wpływów organizacji.
  • Brama Cechowa zaczyna bardziej skupiać się na działalności charytatywnej, szczególnie skierowanej w stronę dzieci i rannych wojowników.

Uczestniczące postacie

Matrim [1525] Tobias [687]  Verald [712] Hevenaya [819]  

Powiązania fabularne

“Wieść powiązana z Opowieścią (Nacja/Natea - jest o czym rozmawiać [BC - CW])”,

Jeden wątek w sesji nawiązuje do: Działalność Charytatywna [FG-KNZ-Celaeno-Mizzet-BC] (nie wywiązanie się przez KNZ z zawartej między organizacjami umowy).

Drugi do: [FG - BC] Karczma Brodzący Żuraw

Stopka redakcyjna

Sesja prowadzona przez: Matrim [1525]  

Sesja bez nadzoru MG

Autor wieści: Tobias [687]

Korekta: Dril’taera [9]

 

Przeczytaj na stronie Zobacz stronę w katalogu