Koniec Ery: Tam serce twoje, gdzie dom twój

Kroniki Fallathanu
Kroniki Fallathanu
Koniec Ery: Tam serce twoje, gdzie dom twój
08-01-2025 10:02

Opis

Data rozgrywania się wydarzeń

24 Cresaima (grudnia) 1376 roku

Miejsce rozgrywania się wydarzeń

Azeloth, Imperium Vanthijskie

Przebieg wydarzeń

Ciemność zapadła nad Azeloth jak gruby, czarny koc utkany z dymu i kurzu. Cresaimowe niebo tliło się czerwienią, jakby z samego serca nieszczęścia bił żar nieugaszonych ognisk. Za murami widać było łunę płonącego Zaolzia, które od wielu dni, a może i tygodni, płonęło jak stos pogrzebowy. Dym mieszał się z zapachem spalenizny, wilgoci i czegoś, co ciężko było określić — jakby miasto samo wydawało ostatnie oddechy przed ostatecznym upadkiem.

Barykada na Alei Zwycięstwa trzeszczała w szwach. Wojsko robiło, co mogło, by powstrzymać monstra, które falami wdzierały się do miasta. Po upadku Bramy Południowej potworni przeciwnicy mieli otwartą drogę do serca miasta i hordy rozpełzły się po Dolnym Mieście jak zaraza. Z początku obrońcy barykady trzymali się dobrze: broń i amunicja spływały z prowizorycznych magazynów utworzonych w domach i piwnicach, wsparcie płynęło z kuźni i zbrojowni, a kto mógł, ten walczył. To już nie był produkt złudnej nadziei — to była desperacja, pchająca ludzi do przetrwania mocniej niż jakakolwiek inna siła.

Z początku wydawało się, że mieli szansę przetrwać. Wszyscy ocalali z walki o Złotą Bramę wycofali się na barykadę, gdzie obrona szła całkiem sprawnie. Jednak nikt nie był przygotowany na to, z jak bezlitosnym i niezmordowanym przeciwnikiem przyszło im się mierzyć. Rannych przybywało i kombatanci nie nadążali nawet ściągać ich z drewnianych fortyfikacji do miejsca, które trudno było nawet nazwać szpitalem polowym. Huk wystrzałów, ogłuszające wybuchy i świst strzał coraz częściej zastępowały krzyki agonii i wrzaski przerażenia. Zorganizowana akcja obronna, trwająca już niemal dobę, powoli przeradzała się w krwawą rzeź.

Jeśli chcieli przeżyć, musieli uciekać.

Tłum rozrzedzał się, gdy jedni wybierali skręty w boczne uliczki, a inni salwowali się sprintem w kierunku bramy do Górnego Miasta. Biegli w różnych odstępach, choć wciąż mieli siebie w zasięgu widzenia. Z czasem odległości zaczęły się zmniejszać na tyle, że można by uznać, że biegli razem. Venicius Milan* wysunął się na czoło niewielkiej grupy cywili, która postanowiła ruszyć ku bezpieczeństwu. Byli wśród nich Reiner, Ostwaldczyk, który w Azeloth znalazł się głównie przypadkiem, Salvada Massari, antykwariusz, który razem z innymi mieszczanami bronił prowizorycznych obwarowań, Louise oraz Lisabeth Lerdan, siostry wspomagające starania ludności do zabezpieczania własnych domów oraz Olena Petrova, młoda studentka, również udzielająca pomocy potrzebującym. Motywacja połączyła losy Cadena, maga natury z Jabłonek, oraz Cináeda, złodzieja z Zaolzia, którzy dołączyli do grupy w poszukiwaniu bliskiej im osoby — Bianki Adler, medyczki, mknącej ku bezpieczeństwu u boku Lisandry Lerdan, siostry Mizerykordianki, tuż po tym, jak obie niosły pomoc potrzebującym, na tyłach pierwszej linii obrony. Ostatnimi — dosłownie i w przenośni — członkami grupy byli Olleksandr* oraz Lilla Horb*, starsze małżeństwo mieszczan, próbujące wrócić do domu. Drużyna uformowała się organicznie, spleciona nićmi powiązań, sentymentem lub potrzebą. Venicius* nadał kierunek, jedyny, który wydawał się w tej chwili logiczny: musieli biec do Dzielnicy Akademickiej, do Bramy Sójki, gdzie ustawiono kolejną główną barykadę.

W pewnym momencie Lisabeth przyćmiła decyzyjnego do tej pory Veniciusa*, wskazując całemu pochodowi lepszą drogę: najpierw mieli biec ulicą Bohaterów Imperium, później Rzeźniczą, skąd mieli mieć najbliżej do Dzielnicy Akademickiej. Strażnik miejski musiał szybko dokonać kalkulacji i zgodzić się z pannicą, bo nie zająknął się nawet słowem sprzeciwu. Mimo wszystko dalej biegł na czele, gestem nawołując, by inni podążali za nim. Potem Caden, Reiner oraz Salvada przejęli inicjatywę, by koordynować grupą. Ostwaldczyk wysunął się naprzód, gwizdkiem nadając sygnał dźwiękowy, aby osoby na tyłach wiedziały, gdzie się kierować. Został oddelegowany przez Milana*, aby prowadzić grupę na Wieżę Astronomiczną, najlepiej widoczny punkt Sójczej. Massari wraz z magiem zdecydowali się na obserwowanie tyłów, które tworzyli Lisandra i Cina, pomagający państwu Horb* nadążyć za młodszymi i sprawniejszymi, a także pilnująca ich i nawołująca o zwolnienie tempa Bianca. Państwo Horb* zasugerowali, by udali się do domu znajomego alchemika, znajdującego się nieopodal, by przeczekać największe niebezpieczeństwo. Biegnący stanęli przed trudnym wyborem, zwłaszcza że pojawiło się dodatkowe zagrożenie: potwór o czerwonych oczach czający się za ich plecami u wylotu uliczki. Lisabeth oraz Caden cofnęli się, aby ochraniać słabszych, ale Cináed popędził ich, słusznie zauważając, że stwór wydawał się być rozumny. Ostatecznie to ucieczka w głąb miasta wydała się najrozsądniejszym wyborem, więc drużyna skręciła w ulicę Rzeźniczą, na której czekała ich przykra niespodzianka — osiem bestii, przypominających rogate stworzenia z Tragtaru.

Walka rozpoczęła się, lecz nim padły pierwsze ciosy, Olena zaskoczyła wszystkich, próbując przemówić potworom do rozsądku. Nie udało jej się oczarować żadnego z nich i przekonać do zmiany stron, ale z pewnością zwróciła na siebie uwagę przeciwników, kupując tym samym walczącym wystarczająco czasu, by mieli przewagę w pierwszych manewrach. Sama wycofała się do pobliskiej kamienicy, wraz z Lisandrą oraz państwem Horb*. Salvada próbował namówić Louise do odwrotu, co spotkało się tylko z jej gniewem i tylko zwiększyło zajadłość Lerdanki w walce. Obie siostry Lerdan postanowiły przystąpić do ataku, oddając strzały z kuszy oraz muszkietu. Dwaj ulicznicy, Reiner oraz Cináed, również ruszyli do ataku, wspierani na tyłach przez Biancę, która także postanowiła się nie wycofywać. Venicius* pozostał u boku cywili, ale nie wykazywał się szczególnymi skłonnościami przywódczymi ani bohaterstwem. Lisabeth oraz Caden skręcili w boczną uliczkę, planując oflankować wroga.

Choć żadne z nich nie było szkolone w walce, pierwsze strzały i ciosy okazały się skuteczne. Euforia jednak nie trwała długo: jedną z pierwszych rannych została Louise, którą potwór trafił strzelonym z procy rozżarzonym węglem, dotkliwie raniąc jej dekolt. Salvada rzucił się jej bohatersko na pomoc, osłaniając własnym ciałem i wystawiając się na atak w czasie oczekiwania na pomoc medyka. Bianca zdołała dobiec do Lerdanki i odciągnąć ją na tyły, ku bezpieczeństwu, podczas gdy walka na pierwszej linii wciąż trwała. W międzyczasie Lisabeth skryta w uliczce wraz z Cadenem dostrzegła doskonałą okazję — beczkę z prochem. Wymierzyła w nią z muszkietu i oddała mistrzowsko celny strzał, doprowadzając do wybuchu, który znacznie przechylił szalę zwycięstwa na ich stronę. Eksplozja, choć otumaniła i ogłuszyła część walczących, zdołała zabić trzy kreatury i wybić przeciwników z rytmu. Cadenowi udało się spleść zaklęcie wspomagające Lisabeth, podczas gdy ta szykowała się do kolejnego strzału.

To otworzyło szansę dla tych walczących na głównej ulicy. Reiner walczył w ścisłym zwarciu, wspomagając Salvadę, który mozolnie otrząsał się z chwilowej słabości. Cina również postanowił skrócić dystans. Zwrócił się do Adlerówny o pomoc i po otrzymaniu fiolki z alkoholem, zdołał podpalić stojący nieopodal wózek, dodatkowo zwiększając ich szansę na wygraną. W efektownym manewrze zdołał pochwycić dowódcę potworów, po czym zabić go strzałem z pistoletu przyłożonego do głowy. Atak wspomagały Lisandra oraz Olena, które na balkonie okupowanej kamienicy znalazły broń, przydatną do ostrzału z góry. Wykorzystywały wysokie położenie, stanowiąc nieocenione wsparcie dla tych będących w ogniu bitwy na Rzeźniczej. Nie były tam zupełnie bezpieczne — jeden ze stworów w końcu je wypatrzył i strzelił w Szarytkę, dotkliwie raniąc ją w udo. W tym samym czasie, po wstępnym opatrzeniu Lerdanówny, Bianca i Louise postanowiły ruszyć na Kamionkową, gdzie chowali się Betty z Cadenem. Niestety, w ostatniej chwili medyczka została trafiona przez jednego ze strzelców przeciwników, co na chwilę wyłączyło ją z akcji. Na ratunek ruszyła Lisandra, widząc, że to właściwy moment, by wrócić do pozostałych. Podczas gdy Betty z precyzją strzelca wyborowego pozbywała się kolejnych przeciwników, Reiner, Salvada oraz Venicius* mierzyli się z przeciwnikami na krótki dystans. Cináed poszedł w ich ślady, przerzucając się na noże. Walczył przy tym jak typowy ulicznik, nie żołnierz, bezwzględnie wykorzystując każdy błąd przeciwnika. Ostatecznie to od jego ostrza zginęło najwięcej przeciwników. 

Caden, próbując wspomóc starania grupy magią, przekonał się na własnej skórze o Zakłóceniach, niezdolny spleść pożądanego zaklęcia. Ale choć z początku wydawało się to zupełnie nieprawdopodobne, wraz z hukiem wystrzałów i świstem stali powoli pozbywali się kolejnych przeciwników, zmierzając do wygranej.

Ostatnie momenty walki rozegrały się już u wylotu Rzeźniczej. Emocje brały górę nad walczącymi: Lisabeth oraz Cináed wdali się w sprzeczkę na temat zaszłości, podczas gdy Louise z uporem maniaka parła do przodu, pod ostrze wroga, byleby tylko dać burę siostrze, głupio pchającej się w niebezpieczeństwo. Ostatecznie wprawnie rozprawili się ze wszystkimi przeciwnikami, choć nie wyszli zupełnie bez szwanku: ranni zostali Venicius* oraz Reiner, obaj poważnie zranieni w nogę. Ostwaldczykiem zajęła się Lisandra, podczas gdy Naczelnik dostał opiekę medyczną od Bianki, wciąż nieco otumanionej. Olleksandr* i Lilla* przetrwali starcie cali i zdrowi, głównie dzięki opiece Oleny, która przez cały przebieg walki trzymała się blisko nich i osłaniała własną piersią.

Choć wygrali, nie było czasu na świętowanie. Po opatrzeniu potrzebujących, ruszyli w dalszą drogę w kierunku Dzielnicy Akademickiej. Nie minęło długo, nim na drodze stanęła im kolejna przeszkoda w postaci postawnego mężczyzny z młotem — Barthiusa Abbota*. Lisandra i Olena od razu zauważyły, że nie miał złych zamiarów, ale argument ten nie przemówił do Reinera oraz Cadena, którzy od słów woleli czyny. Mag strzelił paraliżującym oraz ogłuszającym zaklęciem w mężczyznę, na tyle celnym, że zupełnie go zamroziło i wytrąciło z równowagi, nim zdążył się z nimi porozumieć. Ostwaldczyk, widząc to, w ostatniej chwili wykorzystał impet, którym planował wywrócić mężczyznę, kierując go na Milana*, chcąc go powalić. Podobny pomysł miał Cináed, zamierzający ukradkiem popchnąć Naczelnika Straży. Niestety, nie do końca mu to wyszło, bo choć złodziejowi udało się wpaść na Veniciusa* i pchnąć go do przodu, to mężczyzna z pewnością nie odczytał tego jako przypadek. Podobnie nie wypalił plan kontuzjowanego Reinera, który przecenił swoje możliwości i niefortunnie wywrócił się, raniąc dodatkowo dłoń. Caden tylko dolał oliwy do ognia, obrzucając Milana* obelgami, podczas gdy ten bulwersował się na postawę uliczników. Lisandra, która stanęła w obronie Barthiusa*, zaczęła strofować w gorącej wodzie kąpanych mężczyzn, a Bianca i Olena sprawdzały, czy nieznany mężczyzna żyje. Petrova znalazła przy nim tabliczkę, na której napisane było “BARYKADA. POMOC.”

Podczas gdy pozostali kłócili się o losy nieprzytomnego i o szacunek dla mundurowych, Salvada rozglądał się uważnie po okolicy. Nagły błysk światła zwrócił jego uwagę na niebo, na którym pojawiły się świetliste punkty. Lilla* od razu wzięła je za Niebian zstępujących z niebios i wsparcie zesłane przez Przedwiecznego. Rzeczywiście, skrzydlate istoty w pierwszej chwili wyglądały jak Anioły. Tym większe mogło być ich zaskoczenie, gdy z sąsiedniej ulicy usłyszeli pierwsze krzyki. Z początku mogli to wziąć za odgłosy radości, bo przecież każdy inaczej przeżywał perspektywę wybawienia, ale gdy chóru głosów dołączały kolejne, coraz bardziej ścinające krew w żyłach, nie pozostawała żadna wątpliwość, że były to wrzaski agonii. Olleksandr*, który podszedł ufnie do pozornych wybawicieli, zdążył ostrzec, że to potwory, nim jeden z nich ciął go na skos przez pierś, uśmiercając na miejscu. Świetliści posłańcy spadli na ziemię jak błyskawice. Ich ruchy były szybkie, płynne, niemal nienaturalne. Pierwsza z istot wylądowała na bruku z taką siłą, że kamienie rozprysły się na wszystkie strony. Jeden z nich uderzył w Louise, zaburzając jej równowagę i boleśnie przetrącając kolano. Teraz widzieli je z bliska: stworzenia wysokie, jedynie udające Niebian, z pancerzem i broniami wrośniętymi w spaczone, objęte łaskawą iluzją ciała.

Nadzieja, nim zdążyła w pełni rozkwitnąć, roztrzaskała się jak szkło. Czerwone niebo zdawało się zafalować i rozbłysnąć, jakby w rozbawieniu nad psikusem, którym byli skrzydlaci posłańcy. Jeśli ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości, mógł być pewien, że Przedwieczny opuścił swoje dzieci w najczarniejszej z godzin. Mimo braku nadziei żadne z nich nie wycofało się, gotowe bronić swoich towarzyszy broni i miasta do ostatniej kropli krwi. 

Olleksandr* leżał na ziemi bez życia. Zawodzenie pogrążonej w szoku i rozpaczy Lilli* tłumione było przez materiał koszuli Oleny, trzymającej kobiecinę blisko przy sobie. Pani Horb* nie wyglądała, jakby była w stanie gdziekolwiek się ruszyć. Zamiast tego do przodu przeszła Lisandra, która zdecydowała się osłaniać pana Horba* własną piersią, nie dostrzegłszy, że mężczyzna już nie żył. W rozpaczliwej próbie uratowania go, ruszyła wprost pod miecze wroga, gdzie została śmiertelnie trafiona, ginąc w obronie bezbronnego na oczach bratanic i przyjaciół. 

Lisabeth ustawiła się przed Louise, osłaniając ranną siostrę. Ponownie wystrzeliła z muszkietu, jednak nie zraniła przeciwników tak poważnie, jakby chciała. Jako wsparcie miała Salvadę, który ustawił się z nią ramię w ramię, oddając strzały w kierunku niby-Aniołów i śmiejąc się jak szaleniec, który stracił już wszystko. Reiner, z początku spetryfikowany sytuacją, zdążył zauważyć tchórzliwą ucieczkę Veniciusa Milana*, którego w ostatniej chwili trafił jeden z potworów, poważnie raniąc w i tak kontuzjowaną nogę. Cina, również przerażony, ostatkami trzeźwych myśli nakłonił Biancę, by uciekała. Adlerówna nie chciała jednak ruszać się bez przyjaciół, rozpaczliwie prosząc ich, by wszyscy wycofali się w głąb miasta, zamiast stawać do kolejnej, bezsensownej walki. Caden postanowił poświęcić się, sugerując obojgu, by ruszyli razem. Sam wysunął się naprzód, zbliżając się do stworów i pętając ich potężnym zaklęciem. Choć był gotowy na śmierć w obronie bliskich, uratował go Reiner, wbiegając w to bydlę, które zamierzyło się mieczem na maga. Włamywaczowi udało się powalić przeciwnika, ale nie był wystarczająco szybki, by uniknąć pazurzastej, opancerzonej dłoni, która wymierzyła mu cios w szczękę tak silny, że pociemniało mu przed oczami. Wtem padł kolejny strzał — tym razem ze strony Ciny, który mimo próśb medyczki, z pomocą zapożyczonego pistoletu, pozostał w zasięgu wzroku. Te ciosy również nie wyrządziły potworom realnej krzywdy, ale kupiły wystarczająco czasu Cadenowi, by ten mógł skupić się na zaklęciu.

Zaklęcie jednak wymknęło mu się spod kontroli. Uderzenie czuć mógł tylko Caden, ale jego efekt dojrzeli wszyscy. Coś zmieniło się nagle w przestrzeni, kiedy fala magii rozlała się po okolicy z jasnym, gwałtownym rozbłyskiem. Sylwetki przeciwników struchlały nagle, wybite z rytmu zmianą w aurze. Spomiędzy skruszonego bruku wystrzeliły świeże pędy kwiecistych gałęzi, które wbiły się z impetem w opancerzone ciała, nagle dziwnie zwiotczałe i słabe. Magia rozbłysła raz jeszcze — na ziemi kwieciem rozlały się przebiśniegi i krokusy, na ścianach nadpalonych kamienic rozwinął się w spiralnym wzorze dziki bluszcz. Caden wiedział, że to nie jego dzieło. Odczuł, jak nić więzi z potworami słabnie, by w pewnym momencie zupełnie zniknąć. Wiedział, że cokolwiek rządziło nieczystymi siłami, odeszło, ale zabrało ze sobą bardzo ważną część niego samego.

Wraz z nagłym rozbłyskiem magii wszystko się zakończyło. Słyszany przez wszystkich głos z przestworzy, choć nieznany, niósł za sobą nadzieję. Poczuli się słabi i otumanieni, ale nie wiedzieli, czy to ze zmęczenia, czy był to wpływ nieznanych sił. Znów zrobiło się przeraźliwie cicho. Ciała potworów, powykrzywiane, nadziane na kwitnące gałęzie drzew niczym na pale, nie stanowiły już żadnego zagrożenia. Z oddali zaczął dochodzić narastająco głośny odgłos kroków, parę okrzyków — ludzkich, z początku niepewnych, później zaś coraz głośniejszych i bardziej krzepkich, rozbrzmiało w okolicy. W echu głosów dało się rozróżnić parę słów: straż, pomoc, koniec.

Azeloth żyło. Oni żyli. Wsparcie nadchodziło.

*NPC

Następstwa fabularne

  • Postacie pokonały potwory oblegające ulicę Rzeźniczą.
  • Postacie nie dotarły na barykadę w głębi Alei Zwycięstwa i nie umocniły jej.
  • Postacie zdecydowały się pomóc państwu Horb, dzięki czemu Lilla Horb przeżyła.
  • Postacie zdecydowały się zaatakować Barthiusa Abbota, przez co ten nie był w stanie pomóc z umocnieniami barykady. Kwartał ulicy Perłowej zostaje zniszczony.
  • Reiner, Cináed oraz Caden zyskują wroga: Veniciusa Milana*, Naczelnika Straży Miejskiej
  • Venicius Milan* zostaje poważnie zraniony w nogę i permanentnie okulawiony.
  • Olena Petrova zyskuje sojusznika: Lillę Horb*.
  • Lisandra Lerdan umiera w obronie Olleksandra Horba*. Wieść o poświęceniu i bohaterstwie Lisandry dociera do Matki Przełożonej zakonu Mizerykordianek. Lisandra zostaje uznana za męczennicę, a pamięć o jej postawie będą przekazywane przyszłym pokoleniom. 
  • Cała drużyna zyskuje szacunek w kręgach mieszczańskich Azeloth.
  • Cała grupa zostaje odznaczona orderem za bohaterstwo i zasługi dla miasta. Lisandra otrzymuje odznaczenie pośmiertnie. 
  • Rytuał Cadena, w powiązaniu z magicznym cudem, związał jego duszę z jednym z potworów.
  • Lisabeth Lerdan otrzymuje przydomek Muszkieterka.
  • Olena Petrova otrzymuje przydomek Złote Serce.
  • Reiner otrzymuje przydomek Gwizdek.
  • Salvada Massari otrzymuje przydomek Błędny Rycerz.
  • Louise Lerdan otrzymuje przydomek Furia.
  • Caden otrzymuje przydomek Syn Natury.
  • Cináed otrzymuje przydomek Nożownik.

Uczestnicy oraz informacje dodatkowe

Postacie graczy

  • Bianca Adler [16], Caden [2198], Cináed [1538], Lisabeth Lerdan [357], Lisandra Lerdan [355], Louise Lerdan [45], Olena Petrova [43], Reiner [71], Salvada Massari [1347]

Typ wydarzeń

Opowieść — Wątek Dodatkowy

Powiązania

Prowadzenie

Gracz prowadzący: Bianca Adler [16]

Autor wieści

Bianca Adler [16]

Korekta

Nestan-Darejan [74]

Przeczytaj na stronie Zobacz stronę w katalogu