Newsy
Kroniki Fallathanu
Historia van Mondów
04-01-2025 13:00
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
14 Nathmela (Marca) 1376 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Pracownia Lorda Augustina Lancelriona w Illtrium na Małej Vanthii
Przebieg wydarzeń
Wśród elitarnej bohemy Małej Vanthii wyjątkową renomę miały spotkania u Lorda Augustina Lancelriona*, który lubował się w dyskretnych przyjęciach, skoncentrowanych wokół kontemplacji sztuki przy rozkoszowaniu się różnymi używkami. To odbywające się 14 Nathmela 1376 roku było wyjątkowe i nie dlatego, że gospodarz zamierzał wykorzystać je do wykonania politycznego ruchu przeciwko półświatkowi niewolniczemu, lecz dlatego, że właśnie w tym dniu mroczny kult Morskiego Boga zdecydował się zaatakować balujących u lorda gości.
Choć początkowo nieznany był powód ataku, okazało się, że fanatycy chcieli dopaść niejakiego Hugo van Monda*, przekonani o jego uczestnictwie w przyjęciu. Mimo zaproszenia, nie zjawił się. Nim goście stali się celem, przyjęcie trwało w najlepsze, a gospodarz* zapewnił szereg wartych uwagi atrakcji.
Wśród zaproszonych znaleźli się Radni Illtrium, Hrabina Elsbet van Mond* i Hrabia Davis Bradshaw*, wraz ze znajomymi. Świtę Hrabiny — barda Ithildina, kapłankę Morrigan Valente oraz Czarnego Płaszcza Oysteina Kramera w towarzystwie arystokratki Wolmiry Sefires — Hrabia Lancelrion* powitał osobiście w ogrodzie wewnętrznym, gdzie jego tajemnicza towarzyszka, Madame Chrysanthème*, już zagaiła rozmowę ze szlachetnie urodzonymi Prudence Ilras i Adeline Batrel w obstawie Greyda Hraveira. Jednak Prudence pospiesznie opuściła ich towarzystwo, żeby odnaleźć Lar Deargadh — arystokratyczną malarkę, której w pracowni do portretu pozowała Elsbet* odziana wyłącznie w biżuterię z pereł. Tam też rozgorzała już dyskusja pomiędzy Hrabią Bradshawem* a towarzyszącymi mu Sofią i Salvadorem Rodriguezami oraz detektyw Almą Adler. Rozważania religijno-polityczno-filozoficzne zniecierpliwiły Hrabinę*, na co z odsieczą przybył poeta Javier Borja, improwizując wiersz na cześć jej i jej… pośladków. Za występ został nagrodzony oklaskami wyłącznie przez Almę, od samej Elsbet* dostając tytuł błazna. A kiedy ostatnia zaproszona — Lyall Ceorah, dostarczająca swoją słynną whisky na przyjęcie — dołączyła do towarzystwa w ogrodzie, Augustin* poprowadził pozostałych do pracowni. I nikt nie był świadom, że jak cień za Lyall podążył pod okna posiadłości Heledir, aby obserwować z ukrycia.
W kilku słowach Lord Lancelrion* powitał wszystkich zgromadzonych, tych z wyższych i niższych sfer, po czym zapowiedział występ muzyczny. Hrabina van Mond* przekazała wcześniej obiecane listy polecające na obywateli Małej Vanthii dla Ithildina, Morrigan i Oysteina, rozdana została góralska whisky do toastu, rozpoczęły się poszukiwania par do tańca i jeszcze chwilę trwały rozmowy w sinych oparach opium, które wpływało na jednych mocniej niż na innych. Adeline pozwoliła sobie na przytyk w stronę Sofii o nadmiarze biżuterii, co skontrował Salvador, krytykując jej brak u arystokratki krytykującej jego siostrę. Gdy Sofia ze śmiechem rzuciła jeden z pierścionków pod nogi baronowej, a Greyd ruszył w obronie pracodawczyni, atmosfera zgęstniała do tego stopnia, że pomiędzy Natejczyków i Imperialistów wkroczył Inkwizytor Kramer oraz lordowie Bradshaw* i Lancelrion*, by przywrócić pokój. Javier „podbił stawkę”, zrzucając rękawiczki, Salvador pozbył się fularu, a Elsbet* tymczasowego okrycia z draperii i rozpoczęły się tańce.
Przygotowywany przez Lar portret Hrabiny* został przestawiony, by pod oknami zrobić miejsce muzykom — samemu gospodarzowi* i Ithildinowi, grającym na lutniach w trio z Wolmirą, która wykonywała na harfie zasugerowany przez nią utwór o tytule „Natea”. Subtelne dźwięki instrumentów w egzotycznej melodii poniosły do natejskiego tango cztery pary: Elsbet* z Salvadorem, Sofię z Davisem*, Adeline z Chrysanthème* oraz Prudence z Javierem. Gdy wirtuozeria muzyków podsyciła ogień muzyki, wyróżniła się erotycznością i wdziękiem ruchów małovanthijska kurtyzana Chrysanthème* w parze z imperialną arystokratką Bartel, zaś Natejczyk Rodriguez w parze z Radną van Mond* i Natejka Rodriguez z Radnym Bradshawem* zdawali się bardziej niż tańcem być pochłonięci rozgrywkami politycznymi, szeptanymi na ucho. Po oklaskach dla trio Lord Augustin* zaintonował na lutni małovanthijskiego walca. Na parkiecie zostało rodzeństwo Rodriguezów razem w parze, a dołączyli Elfowie — Ithildin z Lyall. Jej taniec oddawał zręczność i eteryczność przypisywaną wszystkim Leafer, lecz jego... jeden fałszywy ruch zakończył taniec zderzeniem z obrazem Lariny i upadkiem Elfów na podłogę.
W czasie kiedy jedni bawili się w rytm muzyki, a drudzy konwersowali, inni wybrali zaczerpnięcie świeżego powietrza. Alma w poszukiwaniu szklanki wody dla otrzeźwienia znalazła się w gabinecie gospodarza* i rozpoczęła lekturę „Historii van Mondów” pióra Lorda Augustina Lancelriona*. Oystein, przyłapawszy ją na szpiegowaniu, postanowił kupić jej więcej czasu, lecz służka* i tak poszła zawiadomić pana domu*. Ten przybył sprosić gości rozproszonych po gabinecie i ogrodzie wewnętrznym z powrotem do pracowni na kolejny występ.
Przed główną atrakcją wieczoru Radny Augustin Lancelrion* ujawnił powód świętowania: rozpoczęcie pracy Rady Illtrium nad antyniewolniczym projektem, mającym wesprzeć państwa sojusznicze w zwalczaniu tego procederu, który nazwał ohydnym. Tym samym obraził Radnego Davisa Bradshawa* oraz jego sojuszników, Sofię i Salvadora, mających swój udział na rynku niewolniczym. Próbę pozyskania dodatkowych sojuszników w osobach Adeline i Prudence przerwała Davisowi* niespodzianka zaplanowana przez gospodarza*: sensoryczny taniec bliźniaków*. Egzotyczne i doskonale zsynchronizowane ruchy półnagich ciał do rytmu tamburynów w ich rękach hipnotyzowały obserwatorów. Gdy obręcze instrumentów zapłonęły magicznym ogniem, po plecach części gości przemknął dreszcz niepokoju, lecz trwali w podziwie. Wtedy tancerze płynnie przeszli z pokazu sztucznych ogni i iluminacji do próby spalenia żywcem wszystkich, którzy gościli w budynku.
Zauważywszy to, Heledir, który obserwował sytuację z zewnątrz, wskoczył przez okno do płonącej pracowni i wsparł pozostałych w walce. Pokonanie dwójki dzikich magów nie było łatwe, ale dzięki przewadze liczebnej się udało. Uświadamiając sobie, że będą musieli przedrzeć się przez natarcie kilkunastu fanatyków na wnętrze domostwa, uzbrojonych w pałki, noże oraz miecze, goście podzielili się na dwie grupy.
Alma, Lyall i Morrigan utorowały drogę przez ogród wewnętrzny i kuchnię do gabinetu, by ratować część rękopisów Lorda Augustina*, o co ten wręcz prosił, kiedy wybuchł pożar. Wybiły kultystów od tamtej strony i dotarły z Javierem do biblioteczki, lecz ucieczka opóźniała się, albowiem ich czwórka zaczęła rywalizować o rękopis „Historii van Mondów”.
Greyd i Sofia odpierali ataki od tylnej bramy, umożliwiając ucieczkę reszcie. Zmrożona strachem Adeline i delikatna Elfka Chrysanthème* szybko straciły przytomność od trujących oparów dymu, zaś Elsbet została ciężko ranna. Augustin* schwytał upadającą Madame*, Davis* podniósł baronową Batrel, Lar wsparła ciężarną Wolmirę, zaś Salvador wrócił się po Elsbet*, która za pomoc obiecała mu list polecający na obywatela Małej Vanthii mimo sprzecznych interesów politycznych. Ithildin, Heledir oraz Prudence odpierali atakujących od pracowni, a Larina opatrzyła rany Hrabiny*, aż udało się otworzyć wyjście na ulicę.
Najcięższe starcie czekało na nich na zewnątrz. Okazało się bowiem, że klanowi górale, z którymi przyjechała Lyall Ceorah byli martwi, a w pobliżu wozu kręcili się liderzy kultu, w tym pochodząca z Doftot — z okolic Talkensburga i Antycudu w kantonie Shreiwaiser — Hela*, młoda wiedźma, która bezpośrednio dowodziła atakiem na pracownie Hrabiego Lancelriona*. Kultystów wspierał iście piekielny potwór, wydający się krzyżówką gigantycznego ogra oraz morskiej kreatury, uzbrojonej w ostre szczypce zamiast dłoni i wyrastające z twarzy macki.
Próba negocjacji ze strony Sofii i Salvadora spełzła na niczym, przerwana nagłym atakiem. Pozostający na pierwszej linii frontu Rodriguezi zostali uderzeni najmocniej przez monstrum — wpierw Salvador, a gdy Lar próbowała go opatrzyć, Sofia. Odniosła rany tak krytyczne, że znalazła się na granicy śmierci. Gdy brat i bratanica ruszyli jej na ratunek, w walce z kultystami i ich potworem do samego końca pozostali wojownik Greyd, skrytobójca Heledir oraz maginie — Prudence i Wolmira. Gdy sytuacja zdawała się być już beznadziejna, dołączyli do nich Javier, odwracając uwagę śmiercionośnego stwora, oraz Alma, Lyall i Morrigan, atakując z dystansu. Siły bohaterów przyjęcia zaczęły przeważać nad tymi kultystów; w rezultacie udało się wszystkim gościom ujść z życiem, podczas gdy większość przeciwników zginęła, a kilku padło ciężko rannych, by po wszystkim pojmała ich straż Illtrium. Potwór i starsza z kultystek zostali zabici, a Hela* — zatrzymana przez Lyall oraz Almę zaraz po tym, jak próbowała zbiec. Wkrótce całe miejsce zamachu zostało zabezpieczone przez władze, ocaleli agresorzy aresztowani, a ofiarom ataku umożliwiono udanie się w bezpieczne miejsce, korzystając z karoc Rodrigezów i Lancelriona*. Inni oddalili się sami.
Choć przyjęcie zakończyło się zniszczeniem pracowni oraz kolekcji ksiąg i rękopisów gospodarza*, a także dzieła malarskiego Lariny, wydawało się najważniejszym, że wszyscy niewinni ocaleli, a kultyści zostali aresztowani. Niepokojące jednak było to, że ostatecznie nikogo nie wezwano na świadka, a proces umorzono. W jaką intrygę się dali wplątać?
Woal tajemnicy został uchylony dla Adeline i Sofii.
Na granicy życia i śmierci Imperialistka znalazła się w krainie… snów? W przestrzeni wietrznej i wilgotnej, pustej i zimnej, ponurej. Na tej martwej ziemi znalazła jedno poskręcane, wyschnięte drzewo, a na nim czarną sowę.
— Uwięziona. Zabita niesprawiedliwie. Przywiązana rozpaczą do bram Envaru — odezwała się Sowa* do Adeline głosem dziewczęcym. — Czcicielka Bogini. Czcicielka Matki. Obrończyni Sferrum. Uwięziona. Zabita niesprawiedliwie. Przywiązana rozpaczą do bram Envaru.
Wizja niespodziewanie zmieniła się, przenosząc arystokratkę na szczyt wysokiej, zrujnowanej wieży, rozświetlonej błyskami piorunów, trzęsionej grzmotami burzy. Dzięki misie ogniowej, systemie luster oraz intuicji kobieta rozpoznała to miejsce — Antycud w Ostwaldzie. I tam Sowa* wypatrzyła Adeline, ujawniając się jako Elfka o złotych oczach, z malunkami na twarzy i dłońmi mokrymi od krwi.
Błysnęło, a światło błyskawicy ujawniło nagle obecność Sofii — nagiej i jaśniejącej, dumnie wyprostowanej i patrzącej zupełnie aż po bielma czarnymi oczami wprost na eleganckiego nieznajomego* ubranego po małovanthijsku.
— Wy, śmiertelni, wciąż szukacie odpowiedzialności za swoje czyny oraz decyzje na zewnątrz. Piekło, niebo, bogowie, los! — Zaśmiał się. — Ochoczo jednak zwracacie się do opatrzności. Czy i tym razem to uczynicie?
— Uwolnijcie mnie! — zakrzyknęła sowooka wiedźma*.
— Siebie nazywasz opatrznością? Kim jesteś? — spytała Sofia, mając wrażenie, że jednak mężczyznę zna. Zaraz zwróciła się do Elfki. — A ty kim, żeby cię uwolnić?
— Opatrznością? Nie. Nazwałbym się raczej… Cieniem twojej przeszłości.
Żadna z kobiet nie rozpoznała w nim Hugo van Monda*.
— To twoja domena… Czar? Krąg? Na kogo sprowadziłeś zagładę? — dopytywała Adeline.
Wiedźma* nie zdążyła odpowiedzieć. Rozmowę wyraźnie dominował mężczyzna, pozwalając sobie na lekki śmiech poprzedzający odpowiedź.
— Moja domena? Nie. To wasze dusze zawitały na skraj otchłani, niesione swoimi własnymi grzechami. Zresztą, zaraz się obudzicie. Nim się to stanie, mam dla was jednak poradę. Odnajdźcie mnie, a odwrócę wasz los od wiecznych ogni Tragtaru…
... i nagle wizja zniknęła.
*NPC
Następstwa fabularne
Listy motywacyjne i obywatelstwo Małej Vanthii:
- Ithildin oraz Morrigan zdobywają trzy listy polecające, potrzebne do uzyskania obywatelstwa Małej Vanthii: od Hrabiny van Mond oraz od Madame Chrysanthème, a wcześniej od Hrabiego Lancelriona, w następstwie czego dwójka przyjaciół załatwia wszelkie biurokracje i uzyskuje obywatelstwo Małej Vanthii.
- Salvador Rodriguez zdobywa dwa listy polecające: od Hrabiego Bradshawa i od Hrabiny van Mond.
- Sofia Rodriguez zdobywa list polecający od Hrabiego Bradshawa.
- Wolmira Sefires zdobywa list polecający od Hrabiego Lancelriona.
- Adeline zdobywa list polecający od Madame Chrysanthème.
Obrażenia fizyczne postaci:
- Adeline, w wyniku zatrucia dymem podczas ewakuacji z pożaru, doznała czasowego uszczerbku na zdrowiu: ma uszkodzone płuco (kara -200 do Szybkości podczas biegu oraz brak możliwości poświęcenia akcji na zwiększenie ruchu); zostanie wyleczona pod koniec Webala 1376 roku.
- Sofia została poważnie ranna, w wyniku czego sparaliżowaniu uległa jej lewa noga od kolana w dół i wymaga wzmocnienia ortezą (kara -100 do Szybkości); uszkodzenie jest permanentne.
Ocalałe i utracone księgi z biblioteczki Lorda Augustina:
- „Historia van Mondów” — niedokończona kronika rodu van Mondów — została uratowana; zawiera sporo ciekawych faktów na temat życia zarówno Hugo oraz Elsbet, jak i ich przodków. Dzieło znalazło się w rękach czarodziejki Lyall, niemniej ta zauważyła, że wyrwano z niego parę stron, które znajdują się w posiadaniu Almy Adler.
- „Kroniki Arhany” — pamiętnik, kronika czy bajka? Pozostaje to już w ocenie Morrigan, która uratowała to dzieło. Być może z czasem okaże się, że wiedza jest bardziej cenna, niż się jej zdaje.
- „Kogo naprawdę czci się w Illtrium? Analiza kultu Talona jako Morskiego Boga.” — dzieło Lorda Augustina zostało odratowane przez Javiera. W jego posiadaniu znalazła się też niezbyt istotna, ale zaiste interesująca książka, zatytułowana: „Wielki biust lady Su”.
- „Ruiny przodków” — teorie na temat archeologicznych badań prowadzonych na terenie dawnych ruin rozsianych po całym Fallathanie zostały utracone.
- „Ludzie jako Dzieci Przedwiecznego” — dzieło filozoficzne o wojowniczej naturze ludzkości zostało utracone.
- „Athiel — Elfy i kwestia daru magicznego. Rozważania.” — analiza roli, jaką dzieci Athiel miały pełnić w dziele Przedwiecznego, została utracona.
Inne następstwa:
- Staje się jasne, że Hugo van Mond jest celem tajemniczego kultu czczącego Morskiego Boga, pozornie nazywanego imieniem Talon.
- Mimo próśb i sugestii władze Illtrium nie dopuszczają postronnych do przesłuchań ocalałych fanatyków ani nie udzielają informacji na temat śledztwa; powód odmowy pozostaje nieznany, świadków ataku nigdy nie wezwano, a plotki głoszą, że niedługo później zamknięto śledztwo.
- Prudence oraz Javier zostali zaproszeni przez Hrabiego Lancelriona oraz Hrabinę van Mond do towarzyszenia im w wyprawie do Talkensburga, mającej na celu odnalezienie zaginionego brata Elsbet.
- Przez kolejne miesiące nie odbyło się żadne przyjęcie artystyczne pod patronatem Hrabiego Lancelriona, dotąd całkiem popularne wśród bohemy Illtrium. Kilku innych artystów zaczęło między sobą konkurować o laur najlepszego organizatora zabaw dla elit i koneserów sztuki; wydarzenia Końca Ery ucięły te próby, albowiem nawet zblazowana socjeta musiała skupić się na sprawach ważniejszych i pilniejszych.
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Adeline [1751], Alma [91], Greyd [2144], Heledir [889], Ithildin [35], Javier [1507], Lar [27], Lyall [678], Morrigan [1956], Oystein [1337], Prudence [993], Salvador [61], Sofia [21], Wolmira [1101]
Typ wydarzeń
Opowieść — Wątek Wiodący
Powiązania
- Powiązana z Opowieścią „[FG] Historia van Mondów”
Prowadzenie
MG prowadzący: Ithildin [35]
Autor wieści
Ithildin [35], Salvador [61]
Korekta
Ines [97]
Czarodzieje
Ogłoszenia, sesje i eventy - Page 26
03-01-2025 22:07
W związku z tym wakatem zapraszamy ponownie do przyłączenia się do nas, by udzielić pomocy w tworzeniu naszej fabuły! Zgłaszać się możecie w wiadomości prywatnej do @Ruby Maguire lub na disco do mnie (melu9859). Nabór bedzie trwał do 17.01. Serdecznie zapraszamy .
Kroniki Fallathanu
Pogromcy Pyłu: wyścig o ocalenie
02-01-2025 20:29
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
19 Rasbera (kwietnia) 1376 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Siedziba Górskiej Ferajny — Twierdza Wichrów, Dionest, Zjednoczone Amarth
Przebieg wydarzeń
Efekt anomalii
Minęło ponad pięć miesięcy od wydarzeń, jakie miały miejsce w dniu „Święta Rubertusa”. Chyba nikt z organizatorów polowania, łowczych i biesiadników, nie spodziewał się, że miło zapowiadający się dzień przemieni się w prawdziwy koszmar. Wiele osób doświadcza różnych przygód, ale wtedy, na polanie przy Puszczy Fairvera, nikt nie mógł ani przewidzieć, co się stanie, ani tym bardziej temu zaradzić. Umilające czas i rozgrzewające zawody, które zaplanowano przed polowaniem, zostały brutalnie przerwane przez pojawienie się nieznanej im poczwary. Przypominający gigantyczną dżdżownicę stwór, siał grozę i spustoszenie. Dzięki Jazonowi — Maji Ognia — udało się dowiedzieć, że maszkara z długimi i ostrymi jak sztylety zębiskami była niczym innym, jak kwintesencją anomalii, powiązanej z żywiołem ziemi. Dzięki woli przetrwania, odwadze i sprzyjającej przewadze liczebnej, udało się wspólnymi siłami pokonać potwora, którego określono mianem „Ostrokieł”. Niestety, radość z pokonania anomalii nie trwała długo. W czasie walki większość z nich nie była świadoma, z jak bardzo potężnym zjawiskiem przyszło im się zmierzyć. Pokonali fizyczną formę, która jak się okazało, była niewystarczająco silna, by przetrwać w Fallathanie... Ale Ostrokieł nie zamierzał odpuszczać. To, co wszyscy wzięli za agonię, nie było tak naprawdę końcem, lecz początkiem. Anomalia rozproszyła się, znikając im z oczu, ale pozostawiła po sobie ślad... cząstkę siebie, która osiadła w płucach pechowych nieszczęśników. Dzięki Jazonowi i Enderowi udało się pobrać próbki spaczonych roślin z obszaru, na którym działała anomalia. Pył był złowrogą ingerencją w ich płucach, w ich organizm, co niestety miało skutek w postaci kaszlu. W zależności od osoby, intensywność tej dolegliwości była różna... Jednak w najgorszym, krytycznym stanie znaleźli się: kucharka z Górskiej Ferajny — Saffronea oraz psiarz Ederric* w służbie jej książęcej mości Dalii Al-Hiddad*. Inni odczuwali skutki anomalii w mniejszym, bądź większym stopniu, ale stan Ferajnowiczki Safci był z dnia na co dzień coraz to poważniejszy.
Poszukiwania sposobu
Nie można powiedzieć, że przez ostatnie miesiące próżnowali — wręcz przeciwnie. Zarówno Górska Ferajna, jak i pozostali dotknięci przypadłością robili wszystko, co mogli, by znaleźć rozwiązanie — lecz bezskutecznie. Raporty o testowanych specyfikach trafiały do miasta Vipera na terenie Księstwa Clany, a także do Abamatu w Prowincji Dionest, gdzie zarejestrowana była główna siedziba organizacji. Wszelkie możliwe środki zostały podjęte, by zwalczyć uporczywy kaszel. Konsultowano się z lokalnymi medykami, znachorami, kapłanami, uczonymi, alchemikami, zielarzami i aptekarzami. Wypróbowano liczne składniki i mieszanki — od naparów, przez syropy, po dodatki do jedzenia. Tymianek, podbiał, szałwia, lukrecja, anyż — wszystkie zioła znane z właściwości wykrztuśnych i łagodzących kaszel zostały przetestowane. Przygotowywano syropy z miodem, cebulą czy czosnkiem. I nic. Bezradność zaczęła przeradzać się w narastający niepokój. Co, jeśli stan zdrowia będzie się tylko pogarszał? Obawy o przyszłość — a może i o życie — stawały się coraz bardziej realne.
Herszt Górskiej Ferajny, Dril'taera Wolveridge, troszczyła się o Ferajnowiczów jak o własną rodzinę. Tragedia, która wydarzyła się w Księstwie Clany, była ciosem, którego nikt się nie spodziewał. Mimo chłodnych spojrzeń niektórych żałobników, Dril'taera wzięła udział w ceremonii pochówku młodego Eryka*. Nie mogli ją obwiniać za pojawienie się anomalii, ale w swej żałobie niektórzy potrzebowali „osła ofiarnego” — kogoś, na kogo mogliby zrzucić winę. Łuczniczka, choć cierpliwie znosiła te spojrzenia, wiedziała, że ani ona, ani członkowie Ferajny nie są winni. Oni także walczyli, narażali życie i doświadczyli skutków anomalii. Takie było to okrutne życie — nie zamawiali tego dnia anomalii. Pragnęli jedynie spokojnego świętowania przy pieczystym. Tylko tyle — a może aż tyle.
Stan Saffronei pogarszał się z każdym tygodniem, aż w końcu zmuszona była porzucić pracę w ukochanej karczmie „Nad Górskim Potokiem”. Na wyraźny rozkaz herszt Górskiej Ferajny przeniosła się do Twierdzy Wichrów, choć decyzja ta była dla niej wyjątkowo trudna. Dril’taera chciała mieć po prostu baczenie na Safcię i zapewnić jej godne warunki… Zarówno do życia, jak i potencjalnie zbliżającej się śmierci. Gdyby przyszło jej zejść z tego padołu, nie miała być osamotniona w tych trudnych chwilach.
Dril’taera chciała za wszelką cenę dopomóc wszystkim poszkodowanym, dlatego nie wahała się wystosować apel do ludzi i nieludzi dobrego serca, którym nieobca była empatia lub chociażby pobudki czysto naukowe, byleby dopomóc nieszczęśnikom. Na odpowiedź nie czekała długo. Było potwierdzone, że dnia 19 Rasbera do Twierdzy Wichrów przybędzie grupa ochotników, chcących pomóc.
Przybycie uczonych i nie tylko
I tak oto, do Twierdzy Wichrów przybyła zajmująca się alchemią Deidre Vasilescu. Wkrótce pojawiła się baronowa Adeline Batrel, oficjalnie trudniąca się perfumiarstwem, a która w ramach zainteresowań i przyjemności była też, a może przede wszystkim, alchemikiem. Arystokratce towarzyszył jako przyboczny Greyd Hraveir. Do siedziby Ferajnowiczów przybył także szlachcic, mag Zyech Wittel, w asyście alchemiczki Molly. Do mroźnej twierdzy dotarła także Nadera Gårvargensväg — wadera z Dies Irae. Swój udział w tym spotkaniu potwierdziła osobiście Szabina Vollant, przedstawicielka Loży Czarownic. Udało się dotrzeć także na miejsce perfumiarce Noeliah Eide.
Z Górskiej Ferajny stawili się: Maji Ognia — Jazon, wojownik barbarzyńca — Blodeon Rageson wraz z ukochaną Sigrid Braveblood oraz Navras — obecnie karczmarz, były żołnierz. Do grona ochotników dołączyła także zaprzyjaźniona z Ferajnowczami Maji Wody — Esnu, oraz znajomy najemnik Heibnez, który pomagał chronić gospodę Safci. Rolę gospodyni oraz tymczasowej zastępczyni przywódczyni gildii podczas spotkania uczonych objęła Sadei. Magini odpowiadała za powitanie i rozlokowanie gości, organizację posiłków i noclegów, a przede wszystkim pilnowała przebiegu wydarzeń w komnacie, gdzie badano osoby zakażone Pyłem. Gościnność była nie tylko świętą powinnością. Górska Ferajna z niej słynęła. Nie licząc może jednego epizodu, w którym Bloodeon jak zawsze okazał swój nieokrzesany, barbarzyński, daleki od cywilizowanego sposób bycia… Ale wątek napięcia między nim a Greydem został szybko zażegnany. Ze względu na to, że Saffronea nie była w stanie już nadzorować przygotowań kulinarnych, funkcję tą przejął Navras, którego efekt Pyłu dotknął dość łagodnie. Jadło i trunki miały być jak zawsze godne zapamiętania. Gdy już goście odpoczęli po trudach podróży, zdołali się rozgrzać ciepłą strawą i ogniem z kominków, można było przystąpić do pracy.
W komnacie badań
Ferajnowicze i goście zebrali się w alchemicznej pracowni, która wyglądała niczym z opowieści o szalonych naukowcach. Powietrze było ciężkie od zapachu starych ksiąg, ziół i mikstur, a przestrzeń wypełniały kamienne półki uginające się pod dzbankami, fiolkami i szkatułami pełnymi składników. Obok nich leżały zwoje, pożółkłe pergaminy i opasłe tomy zawierające receptury oraz alchemiczne teorie. Na środku stał masywny, kamienny stół zastawiony narzędziami alchemicznymi, od alembików po retorty. Szkło laboratoryjne połyskiwało w świetle świec i pochodni, które rzucały na ściany tańczące cienie. W rogu znajdował się niewielki piec, otoczony stosami ziół i korzeni, których aromat wypełniał komnatę. Brak okien rekompensował spory wywietrznik w suficie, wpuszczający światło dzienne i zimne powietrze, co nadawało miejscu wyjątkowo tajemniczy charakter. To właśnie tutaj Bohaterzy poznali alchemika i zielarza, który zajmował się badaniami nad Pyłem. Johatan von Kharn* po przedstawieniu się od razu przeszedł do rzeczy. Nie marnował czasu. Zrelacjonował pokrótce, że pomimo starań, poszukiwania leku były bezowocne, co wzmagało obawy o los najbardziej dotkniętych Pyłem. Próbowano wszystkiego: ziół, nalewek, inhalacji, a nawet magii uzdrawiającej, jednak każdy kolejny wysiłek kończył się porażką. Wszelkie znane im sposoby bazujące na ziołolecznictwie tylko chwilowo łagodziły uporczywy kaszel, ale w żaden sposób nie likwidowały źródła problemu. Narastał niepokój, że kaszel, który wydawał się tylko uporczywą dolegliwością, może okazać się zwiastunem czegoś poważniejszego, być może tragicznego.
Merytoryczna debata
Szabina Vollant całkiem zaradnie spędziła czas przed przyjazdem do Twierdzy. W Wielkiej Bibliotece w Asylum dowiedziała się o chronologii zaobserwowanych i zgłoszonych anomalii, choć, jak świat długi i szeroki, tych przypadków mogło być znacznie więcej. Jednak to zapiski w kronikach rodzinnych zainspirowały ją do szukania odpowiedzi na pytania czy zarażeni są nosicielami, czy ich ciała są niczym kufer do przechowania i przetrwania? Czy dotknięci Pyłem umrą przez tę anomalię? Alchemik potwierdził, że nie zaobserwowano żadnych oznak wysypki, gorączki czy drgawek. A przynajmniej do czasu spotkania w Twierdzy. Nie zauważono także żadnych różnic wynikających z rasy, wieku czy płci.
Jazon podzielił się godnymi uwagi spostrzeżeniami na temat anomalii: jest to zjawisko przenikające plany istnienia, oddziałujące na świat i istoty, tak, jak było chociażby w przypadku Anomalii Wiecznej Zimy. Wyjawił, że w czasie walki pokonano tylko jej przybraną fizyczną formę, ale kwintesencja Ostrokła nie została zniszczona. Drenowanie pozwoliło Maji Ognia osłabić jej działanie i spojrzeć w jej strukturę. Przypomniał, że anomalia pochodzi z planu Livnir i została ona osłabiona przez wcześniejsze walki. Zwrócił też uwagę na reakcję anomalii na ogień, oraz nietypowe właściwości spaczonej roślinności, która nie obumarła mimo wyrwania z ziemi. Dość szybko nawiązała się interesująca dyskusja na wysokim poziomie merytorycznym. Zarówno magowie, jak i uczeni debatowali na temat teorii Planów, żywiołów, natury. Deidre, jak i baronowa Adeline zadawały wiele pytań, chociażby:czy była ofiara śmiertelna, na której można było dokonać sekcji, aby zbadać organizm; czy czynniki zewnętrzne jak ciepło, zimno oddziałują w jakiś sposób na dotkniętych anomalią? Brano pod uwagę wszelkie aspekty. Navras na swoim przykładzie potwierdził, że ani ciepło ani zimno nie ma wpływu na stan nosicieli. Molly zwróciła uwagę na kwestię zarażania innych osób, jednak na to pytanie alchemik mógł od razu odpowiedzieć. Efekt anomalii Ostrokła nie był w żaden sposób zakaźny. Noeliah pytała między innymi jak reagowała anomalia na daną broń, surowiec, a może na jakieś zaklęcia? Czy może walczący dostrzegli jakieś nieprawidłowości, odchylenia? Rozmawiano na temat Ostrokła, analizując dokładnie krok po kroku całą walkę i obserwacje po jej zakończeniu. Mości Zyech na swoim przykładzie potwierdził, że nie zaznał żadnego kłucia w piersi, drętwienia kończyn, dreszczy, nawet gorączki. Żadnych zmian skórnych czy objawów alergicznych. Bloodeon zaproponował by znaleźć drugą taką samą anomalię w celach naukowych, ale ten pomysł nie spotkał się z entuzjazmem uczonych, jakby podświadomie obawiali się, że czas ma tu kluczowe znaczenie. A biorąc pod uwagę stan dwóch najcięższych przypadków… Musieli się spieszyć. Nawet osłabiona, wymizerowana, wymęczona ciągłym kaszlem Saffronea, przysłuchująca się rozmowie, wątpiła czy jest taka druga anomalia. Zarówno Esnu, jak i Zyech szli w kierunku zamkniętego cyklu natury: skoro anomalia jest powiązana z żywiołem ziemi, to po śmierci nosicieli na nowo się odtworzy… Grono dyskutujących doszło do wniosku, że skoro efekt anomalii jest przypadkiem związanym z magią, to remedium będzie także z magią powiązane. Tym bardziej, że wszelka wiedza z ziołolecznictwa nie pomagała. Johatan* nie był pewny co do magii uzdrawiania, wszak już jej próbowano. Szabinie efekt anomalii skojarzył się — i całkiem słusznie — z grzybem, uwalnianiem zarodników w powietrze i rozprzestrzenianiem się poprzez zajmowanie podatnych organizmów. Chciała przetestować jak reagują zwierzęta na spaczone rośliny, z miejsca, w którym Ostrokieł rozproszył się na Pył. Chciano przetestować jakie będą reakcje i czy Pył doprowadzi do śmierci. Dotknięta efektem anomalii Esnu zaproponowała aby Maji Ognia — Jazon — dokonał na niej drenowania, ale nikt na to nie wyraził zgody, łącznie z Jazonem, który nie chciał narażać życia ukochanej. Obawiano się pogorszenia stanu Esnu, który i tak do lekkich nie należał. Trudno było przewidzieć konsekwencje, dlatego skupiono się na eksperymencie ze szczurami. Ogólnie Johatan* odnosił wrażenie, że są blisko rozwiązania, ale ciągle im coś istotnego umykało, dlatego on, jako uczony miał wiele pytań dotyczących magii, na co Bohaterowie w miarę posiadanej wiedzy starali się mu odpowiedzieć. Im dłużej trwała ożywiona dyskusja, tym więcej osób skłaniało się ku tezie, że rozwiązanie efektu anomalii będzie czymś… Niekonwencjonalnym. Baronowa Adeline skupiła uwagę na wiedzy uczonych na temat Planów, jakby to w nich krył się klucz do rozwiązania zagadki: co jest sposobem na anomalię? Nieświadomie, debatujący byli bardzo blisko rozwiązania, ale te przyszło nie nagle, tylko po fazie eksperymentu na królikach i szczurach. Magini Sadei także popierała empiryczne doświadczenie, więc na tym skupiono uwagę. Nim rozpoczęto testy Johatan* dokonał krótkiego podsumowania:
- Anomalia jako zjawisko nienaturalne, magiczne. Wątpliwe, by anomalię Ostrokła można pokonać naturalnymi sposobami, ziołami, nalewkami i tym podobne.
- Anomalie są różnego kształtu, formy, mocy, siły oddziaływania. Jedne są obszarowe, inne działają tylko na jednostki.
- Mogą być efekty obszarowe na cały region — chociażby efekt Wiecznej Zimy — jak i niewielkie, dotyczące pojedynczej polany.
- Anomalie powodują wypaczenie flory. Odnotowano wiele takich przypadków. Odnośnie fauny brak informacji, ale istnieje prawdopodobieństwo, że na zwierzęta także wpływa, nie zbadano do tej pory jak.
- Ostrokieł był powiązany z ziemią, żywiołem Ziemi.
- Na drodze drenowania przez Maji, jak i dedukcji ustalono, że anomalia najprawdopodobniej pochodzi z Planów Livnir i Envar, Życia i Śmierci.
- Pojedynczy czar uzdrawiania, rzucony na daną osobę, nie zniwelował skutków anomalii.
Eksperymenty
Esnu nikt natomiast nie mógł zabronić dokonać wewnętrznej introspekcji, medytacji, koncentracji na własnych odczuciach, bólu, skupić się na energii, która dotyczy wszak każdej żywej istoty. Magini i Maji wrażliwa na działanie aktywnej magii… a że Ostokieł wciąż żył, wciąż w nich był… utwierdziła się w swojej opinii, że Ostrokieł ma związek z Początkiem i Końcem, stykiem Życia i Śmierci. Esnu odniosła wrażenie, że ten Pył jednocześnie niszczył ich wewnątrz, ale i… leczył? Nie wiedziała jednak, co może być sposobem na pozbycie się tego Pyłu.Testom poddano szczura i królika, którzy zjedli jagodę oraz rośliny z miejsca, w którym doszło do przeistoczenia anomalii. Obserwowano zwierzęta uważnie, by finalnie stwierdzić, że oprócz nagłej, ostrej biegunki nic innego się nie stało.
Eureka!
To baronowa Adeline wpadła na całkowicie szalony, irracjonalny, niepojęty pomysł i to całkiem przypadkiem(!), zainspirowana toczącą się debatą uczonych, że skoro anomalia działa w kręgu Życia i Śmierci, odradza się i nie chce umrzeć, a przy tym możliwe, że przeniosła się na to, co żywe, by podtrzymać swoje istnienie… Więc należałoby pozbawić zakażonych życia... Innymi słowy: zabić ich. W Twierdzy Wichrów zapadła na chwilę niczym niezmącona cisza, by moment później roztoczyła się ożywiona debata, nie tylko o szalonej idei, ale i aspekcie moralnym, etyce. Baronowa argumentowała swój pomysł tym, że istnieją czary wyrywające z objęć śmierci. Skoro magia lecznicza, ani alchemia nie podziałały na to zakażenie, to może chwilowe odcięcie od sił witalnych zniszczy anomalię i ta nie zareaguje na czary przywracające życie nosicielom. Baronowa Adeline Bartel dokonała epokowego odkrycia, przekroczyła pewną barierę w sferze badań. Ale o dziwo, w tym szaleństwie tliła się nadzieja, że może faktycznie jest metoda… Ten wyczekiwany przez wszystkich sposób na efekt anomalii. Mag Zyech również dostrzegł coś interesującego. Owszem, magia lecznicza była stosowana na poszkodowanych, ale pojedynczo, nie grupowo, co mogłoby spotęgować efekt uzdrawiania. Było to bardzo cenne spostrzeżenie, do tego stopnia ważne, że postanowiono zawezwać do Twierdzy Wichrów kilku magów z Górskiej Ferajny, by dołączyli do fazy eksperymentalnej. I tak oto, kiedy Johatan* zaproponował dłuższą przerwę, posłano posłańca po magów. Wkrótce przybyli: Thalor* — mag Katedry Mistycznej, Eldric* — mag Katedry Elementów, Morttimor* —mag Katedry Natury, Isolde* — magini Katedry Mistycznej, Seraphina* — magini Katedry Przemian, oraz Liora* — magini Katedry Planów. Nie tak prędko jednak było magom i uczonym do zabijania kogokolwiek, choć na ochotnika śmiało zgłosił się Navras. Po burzliwej, ale jednocześnie utrzymującej poziom dyskusji ustalono, że najpierw podejmie się jeszcze jedną próbę na zwierzętach. Tym razem okazało się, że rośliny z polany miały wpływ na nie i niewydolność ich płuc. Nim w ogóle miało dojść do eksperymentu na człowieku, zebrani zdecydowali się na próbę zabicia i ożywienia królika… Chociaż Johatan* i Adeline poddawali pod wątpliwość, czy taki test może być miarodajny. Ostatecznie dokonano takiej próby.
Przezorny zawsze ubezpieczony
Pomimo zapewnień ze strony barona Johatana von Kharna*, by nie obawiać się kwestii prawnych, bo środowisko uczonych miało błogosławieństwo na badania i eksperymenty, zarówno ze strony księżnej Dalii Al-Hiddad*, jak i Namiestniczki Ithiel z rodu Yavien*, zebrani w Twierdzy Wichrów uczeni chcieli złożyć oświadczenie zabezpieczające ich w świetle prawa. Chociaż bardziej chodziło tu o zagłuszenie wyrzutów sumienia, gdyby eksperyment się nie powiódł. Ten dokument był czymś, co dawało im komfort psychiczny przed ogromnym, niespotykanym do tej pory eksperymentem. Mieli zabić człowieka… i przywrócić go do życia, licząc na to, że kiedy ochotnik Navras znajdzie się w stanie agonii, kiedy przestanie bić mu na moment serce, anomalia znajdzie się w stanie pomiędzy Śmiercią a Życiem, w swoistej próżni, pustce… Wtedy Pył zostanie wydalony z organizmu. Nie marnowano czasu, sprawnie sporządzono dokument, którego wyraźnie życzyli sobie przybyli magowie i uczeni.
Wzięto się do pracy. Noeliah przeprowadziła sekcję na martwym szczurze, który miał ostrą biegunkę i poczyniła notatki. Baron Johatan* i baronowa Adeline wzięli się za przygotowanie trucizny Erynijki Wielkiej, którą miał spożyć Navras, bo na taki sposób uśmiercenia go się zdecydowano. Trzeba przyznać, że pierwsze trucizny niezbyt dobrze się udały, były zbyt mocne. Drugie podejście dało lepsze rezultaty, po tym jak alchemik i alchemiczka pracowali osobno i nie rozpraszali się nawzajem. Antidotum na truciznę przygotowała Deidre, co udało się jej znakomicie. Natomiast, próbny test na króliku zakończył się nagłą jego śmiercią, więc niektórzy nie ukrywali obaw, a nawet przerażenia przed eksperymentem na Navrasie. Jednak postanowiono tego dokonać. Deidre dokonała sekcji królika i zaobserwowała, że w normalnych warunkach płuca powinny być różowe, sprężyste, ale te były inne. Ich powierzchnia była nieregularna, popękana, a kolor nijak się miał do zdrowego różu, jakby w środku toczyła się walka, która pochłonęła całe życie tego małego stworzenia. Nim przystąpiono do eksperymentu wielkiej wagi, nakazano wszystkim odpocząć i zebrać siły.
Navras na styku Śmierci i Życia
Rytuał magiczno-naukowy rozpoczęła Szabina Vollant, której zadaniem było rzucenie czaru asekuracyjnego, by zabezpieczyć osobę Navrasa, aby w krytycznej godzinie zaistniała szansa na jego ratunek. Ta sztuka udała się jej za drugim razem.
Tego nie da się opisać, to trzeba było przeżyć i zobaczyć na własne oczy. Zebrani przy kamiennym stole, na którym leżał Navras — wyglądało to niczym rytuał, z tą różnicą, że nikt tu nikogo nie składał w ofierze… Navras sam się zgłosił do próby, która miała sprawdzić czy uwolnią się od efektu Pyłu. Mężczyźnie podawano stopniowo łyki trucizny, tak aby zmniejszyć gwałtowność jej skutków, by jego zabicie było jak najbardziej… humanitarne, nie skazujące go na nagłą ostrą biegunkę, czy potworne boleści. Chciano zadawany ból dawkować. Pomagali w uśmierzaniu fal bólu przybyli magowie z Ferajny. Na nieszczęście, organizm Navrasa był silny i wytrzymały, więc proces jego zabicia nie był taki szybki jak pierwotnie sądzono. W końcu jednak poddał się działaniu trucizny i… umarł. Znalazł się po drugiej stronie. To, czego Navras doświadczył, co czuł, co widział, gdzie był jego duch należy tylko do niego. Ważne, że magowie walczący o jego powrót dokonali swoistego cudu.
Magini Esnu użyła potężnego zaklęcia, którego można było użyć tylko jeden jedyny raz na cel w tym dniu… Nie mogło być mowy o pomyłce. Świat w Twierdzy wstrzymał oddech. I z jakąż to ulgą przyjęto fakt, że Navras wydał z siebie tchnienie, wyrwał się z objęć Śmierci. Nie było jednak jeszcze pewne czy mężczyzna przeżyje, wszak w jego żyłach nadal krążyła podana trucizna. Dzięki magowi Zyechowi udało się wzmocnić Navrasa na tyle, że trucizna nie mogła go zabić. Zaś magini Sadei była tą, która wzmocniła siły witalne Navrasa, poświęcając przy tym swoje własne. Gdy śmiałek odzyskał siły, mógł dla wszelkiej pewności wypić antidotum, które zrobiła Deidre. Jednym słowem, tylko dzięki pracy zespołowej udało się dokonać cudu. Udało się pokonać efekt anomalii Ostrokła… Odkryli sposób na niego!
Saffronea
I gdy już radość miała zagościć w ich sercach, a fala euforii wybrzmieć całą mocą, mag Zyech doświadczył silnego ataku duszności, jakby anomalia jeszcze zaciekle chciała walczyć… Nagle do komnaty wpadł jak burza Bloodeon, niosąc na rękach Saffroneę, która wyzionęła ducha. Choć początkowo wydawało się, że oddycha, to jednak prawda była boleśnie brutalna. Safcia dokonała żywota. Niezapomniany był widok barbarzyńcy całego we łzach i najwyższych emocjach, który nie godził się na utratę Safci. Nie godzili się też na to ani Ferajnowicze, ani pozostali obecni, chcący ją uratować i mając już przed chwilą zdobyte doświadczenie, szybko je ponownie zastosowali.
Esnu zaczerpnęła z sieci magii. Złożyła dłonie nad Saffroneą, nad jej płucami, czując, jak w jej wnętrzu wiruje energia, gotowa na ostatnią próbę. W momencie, gdy wypowiedziała ostatnie słowo zaklęcia, które miało przeciąć powiązanie ze Śmiercią, magia zawirowała, a powietrze wypełniło się czymś nieuchwytnym, jakby sama natura na chwilę wstrzymała oddech. Saffronea poruszyła się. Jej klatka piersiowa uniosła się delikatnie, a oczy, które przed chwilą były zamknięte na wieczność, otworzyły się na nowo. Esnu poczuła, jak jej moc Ostatniej Pomocy przepływa przez Saffroneę, jakby dotknęła samej istoty śmierci i odwróciła bieg nieubłaganej rzeki na koryto nurtu życia...
Ten dzień obfitował w cuda, odważne decyzje i śmiałe idee, które zrodzone w myślach zostały wcielone w życie. Zebrani koncentrowali się na pomyślnych wynikach badań, dwukrotnie zakończonych sukcesem, na rozstaniach i powrotach, a także na nowo rozbudzonej nadziei dla pozostałych zakażonych…
Nie istniały słowa, które wyraziłyby ogrom wdzięczności wobec wszystkich, którzy aktywnie brali udział w tym wydarzeniu.
*NPC
Następstwa fabularne
- Wśród wszystkich przybyłych uczonych i magów doszło do wymiany wiedzy na temat anomalii Ostrokła.
- Adeline Batrel jako pierwsza wysunęła śmiałą tezę, że aby pozbyć się efektu Pyłu, najpierw należy uśmiercić dotknięte nim osoby. Jest odkrywczynią sposobu na efekt anomalii Ostrokieł.
- Przeprowadzono eksperymenty na zwierzętach, w celu obserwacji ich reakcji na spaczenie anomalią rośliny.
- Noeliah i Deidre wykonały sekcje zwłok szczura i królika w celach badawczych. Zdobyły doświadczenie i wiedzę.
- Adeline Batrel przygotowała truciznę Erynijkę Wielką. Zdobywa doświadczenie.
- Deidre wykonała antidotum na truciznę Erynijkę Wielką. Zdobywa doświadczenie.
- Na drodze eksperymentu naukowo-magicznego uśmiercono ochotnika Navrasa i przywrócono go do życia. Szabina Vollant, Esnu, Zyech oraz Sadei są magami, którzy poznali sposób na usunięcie efektu anomalii. Wiedzą, że należy przeprowadzić wspólnymi siłami określony rytuał, wedle konkretnej kolejności działań. Sposób uśmiercenia osoby dotkniętej efektem jest dowolny, ale zaleca się, aby był jak najmniej uszkadzający ciało.
- Navras widział wyobrażenie Tragtaru, jak i demona pożerającego duszę. Są to jednak jego indywidualne odczucia, doświadczenia, których zaznał kiedy był w stanie śmierci (dla uproszczenia nazwijmy to śmiercią kliniczną).
- Saffronea jest dozgonnie wdzięczna Esnu za uratowanie jej życia. Oddanie Bloodeona względem Błękitki Esnu tylko się umacnia.
- Johatan von Kharn* sporządził nie tylko skrupulatne notatki z dotychczasowych badań i obserwacji, ale także raport do rąk własnych księżnej Księstwa Clany — Dalii Al-Hiddad* oraz Namiestniczki Ithiel z rodu Yavien w Dionest*. Z niebywałą wprost ulgą i przyjemnością mógł przekazać wieści, że badania nad usunięciem skutków anomalii zakończyły się sukcesem. Wynaleziono sposób na usunięcie efektu Pyłu z płuc dotkniętych tym efektem.
- Wszyscy, którzy brali aktywny udział w eksperymencie (uczeni i magowie) zyskali sławę w Księstwie Clana oraz Dionest. Zyskali poważanie wśród Górskiej Ferajny, za uratowanie nie tylko Ferajnowiczów, ale i pozostałych dotkniętych efektem anomalii.
- Wszystkie postaci zdobywają wiedzę, że jeśli nie usunie się efektu anomalii, to stan ten zakończy się śmiercią, tak jak to było w przypadku Saffronei. [Każdy Gracz, który ma postać dotkniętą tym efektem decyduje o tym, czy poddała się temu rytuałowi. Zakłada się odgórnie, że wyleczenie z automatu się udaje. Można to uwzględnić w swojej historii postaci.]
- Obie Namiestniczki szczodrze wynagrodziły wszystkich, którzy aktywnie uczestniczyli w debacie. Najwięcej gryfów otrzymała baronowa Adeline.
- Baronowa Adeline, Deidre Vasilescu, Jazon, Ender, Molly, Neoliah Eide oraz magowie Szabina Vollant, Esnu, Zyech Wittel oraz Sadei zyskują poważanie w środowisku zarówno uczonych, jak i magów.
- Navras, Sadei, Jazon, Ender, jak i magowie pomocniczy zyskują w oczach Ferajnowiczów [wewnętrzna hierarchia gildii i popularność postaci].
- Navras zyskuje poważanie za to, że wykazał się niebywałą odwagą, jako swoisty „królik doświadczalny”. Zyskuje od Namiestnik Dionestu Order Męstwa.
- Johatan von Kharn* dzieli się z wszystkimi chętnymi próbkami spaczonych roślin z polany, na której była anomalia. Rośliny te zdobyli wcześniej Jazon oraz Ender.
- Wszyscy uczeni i magowie otrzymują flakony z Pyłem, który udało się odseparować, wydalić z płuc. Nie ma go dużo. Po jednym flakonie na osobę. Postaci mają świadomość, że nie należy łączyć tego Pyłu ze sobą, aby Ostrokieł się nie odrodził. Nieznane są jednak inne jego możliwości.
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Adeline Batrel [1751], Bloodeon Rageson [1662], Deidre Vasilescu [1289], Esnu [49], Greyd Hraveir [2144], Heibnez [1927], Jazon [8], Molly [1246], Nadera Gårvargensväg [1003], Navras [1067], Noeliah Eide [143], Sadei [1343], Saffronea [991], Sigrid Braveblood [832], Szabina Vollant [1840], Zyech Wittel [56].
Typ wydarzeń
Opowieść — Wątek Dodatkowy
Powiązania
- Kontynuacja wątku z Opowieści pt. “Święto Rubertusa”
- Wieść: “Święto Rubertusa”
Prowadzenie
MG prowadzący: Dril’taera [9]
Autor wieści
Dril’taera [9]
Korekta
Francesca Delacroix [50]
Kroniki Fallathanu
Ubić, zabić, zasiekać!
01-01-2025 19:16
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
12 Axumela (czerwca) 1376 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Południowy trakt prowadzący do Abamatu, Prowincja Dionest, Zjednoczone Amarth
Przebieg wydarzeń
Gdzieś w środkowej części krainy Dionestu, w miejscu, gdzie surowe skały górskie spotykają się z rozległymi dolinami, wznosi się Twierdza Wichrów. Miejsce, które Górska Ferajna obrała za swoją przystań i dom. Jej mroczne sylwetki, zakorzenione w skalnym podłożu, przypominają stary, zagubiony relikt dawnych czasów. Dwa tygodnie wcześniej, Dril'taera z rodu Wolveridge – przywódczyni dzielnych wojów, wyjątkowych magów i pracowitych rzemieślników Górskiej Ferajny, wysłała posłańców i kruki by przekazali wieści. Świat się zmieniał. Z każdą wizytą w mieście Abamatu można było zauważyć zwiększoną liczbę mieszkańców. Szerzyły się już nie tyle plotki, co sprawdzone informacje, że hordy potworów coraz częściej i śmielej atakowały osady, wsie, a nawet miasteczka. Nie były to przypadki incydentalne, a regularne, o coraz większym zasięgu i sile spustoszenia. Cierpiała ludność, zabijana była zwierzyna, lasy były przetrzebione. Ktokolwiek stawał na drodze hordom potworów, te bezlitośnie rozprawiały się z przeciwnikiem, niosąc za sobą ogrom krwi i śmierć. Przypadki te były zgłaszane przedstawicielom władz, ale nie było możliwości, aby zdołali ochronić wszystkich. W poszczególnych regionach Amarth stacjonowały określone oddziały armii. Nie byli w każdym miejscu, choć podejmowano wszelkich starań, by jak najlepiej zabezpieczyć tzw. strategiczne miejsca, jak chociażby trakty, czy przełęcze. Strażnice i ich załogi postawione były w stan najwyższej gotowości. Ogłoszono dodatkowy nabór do armii, by móc szkolić więcej żołnierzy. Dionest objęty efektem Anomalii Wiecznej Zimy nie był obszarem łatwym do obrony. Liczne pasma górskie, i śnieg utrudniały szybką mobilizację. Drogi często były zasypane, warunki pogodowe utrudniały transport. Nie dziwiło nikogo, że organizacja Górska Ferajna starała się dołączyć do patrolowania i niesienia pomocy, w miarę swoich możliwości. Coraz częściej było widać sznury ciągnących się karawan ludzi i nieludzi wraz z ich dobytkiem, zmierzających w stronę miast. Uciekali przed niebezpieczeństwami, które nawiedzały ich domy. Teraz nie pozostało im nic innego, jak szukać przystani w miastach.
Cel misji
Ferajnowicze mieli zebrać się w twierdzy, by stamtąd wyruszyć na południe. Ich misją było patrolowanie oraz dotarcie do szlaku łączącego miasta Abamatu i Viperę. Trakt ten rozciągał się na ogromnym obszarze — pełnym przestrzeni oraz wędrujących ludzi i nieludzi zmierzających ku Abamatu. Był to jednak także szlak pełen zagrożeń, gdzie nieustannie istniało ryzyko, że ktoś padnie ofiarą bezlitosnych hord. Dlatego postanowili działać, oferując swoją pomoc migrującym mieszkańcom, by choć odrobinę zwiększyć ich szanse na bezpieczne dotarcie do celu.
Przybycie do Twierdzy Wichrów
Na wezwanie przywódczyni Ferajny, jako pierwsza odpowiedziała wojowniczka Sable, która przybyła do twierdzy najszybciej, jak tylko mogła. Adekwatnie przygotowana do podróży, była gotowa wyruszyć w każdej chwili. Dril’taera również nie marnowała czasu i odpowiednio wyposażyła się na drogę, wiedząc, że górskie Dionest bywa nieobliczalne. Przybyła do twierdzy także Nikim — młoda Halfitka, która wyróżniała się dziecięcą beztroską i radosnym podejściem do życia. Niewielkiego wzrostu i o figlarnym usposobieniu, wyruszyła na wyprawę w typowy dla siebie, niespecjalnie zorganizowany sposób. Jej niefrasobliwość i entuzjazm czyniły z niej barwną postać, która wprowadzała odrobinę lekkości do każdej sytuacji. Jej totalnym przeciwieństwem był Formius — Halfita, ale o jakże odmiennym usposobieniu. Ferajnowa naczelna Maruda, najlepszy w całym świecie procarz i pasibrzuch szybko stał się „ojcem chrzestnym” Nikim. Tak się złożyło, że Formius stał się niańką niesfornej Halfitki. Na apel Dril’taery odpowiedział także Kuro Katsuya, wojownik z Nostrot, wieloletni przyjaciel przywódczyni. Nie mogło zabraknąć na misji jednookiej wojowniczki Frinhjylde, która nie raz pokazywała iście barbarzyński temperament i konkretne podejście do walki. Na wyprawę zgłosił się również mag Adonir, który niedawno dołączył do szeregów Ferajnowiczów. Miała to być dla niego pierwsza próba, jak sobie poradzi w terenie, ponadto wspólna wyprawa sprzyjała integracji. Z magów nie zabrakło dostojnej i mądrej Eflki Alheny, która po dokonaniu fuzji, łączącą dawną gildię Equinox z Górską Ferajną, cieszyła się pośród Ferajnowiczów wyjątkowym poważaniem. Do zadania zgłosiła się także Frida, która ukrywała, zgodnie z swoją wolą, wilkołacze pochodzenie. Wtajemniczona była w ten sekret jedynie herszt Górskiej Ferajny. Inna powierzona Dril’taerze tajemnica dotyczyła osoby Hauka, a tak naprawdę Layli z domu Valente, narzeczonej Zaara z rodu Wolveridge. Layla, ze znanych tylko sobie powodów, ukrywała swoją tożsamość za specyficzną maską, jak i męskim sposobem bycia. Gdy wszelkie sprawy organizacyjne zostały zakończone, mogli wyruszać w drogę.
Tymczasem, kilka dni wcześniej, do domostwa Ruana, czarnego niczym noc członka szczepu Ruthran — Sonnicha — dotarł goniec hersztowej. Przyniósł mu spóźnione i dość oszczędne informacje o misji. Mimo irytacji, bohater ruszył do najbliższej mu filii Górskiej Ferajny, by tam dowiedzieć się więcej szczegółów. Na miejscu, po rozmowie z Aurorą*, uzyskał rozkaz, zaopatrzył się w zbroję i broń, i ruszył na miejsce zbiórki. W podróży analizował sytuację, obawiając się spóźnienia. Starannie patrolował okolice, szukając śladów Ferajny, jednocześnie pozostając czujnym wobec potencjalnych zagrożeń.
Nim wyruszyli, Alhena doświadczyła widzenia. Wizja strachu, walki, krwi. Trudno było orzec czy to strzępki obrazów z przeszłości, czy wewnętrzna obawa, zwiastun nadchodzącej przyszłości… Cienie. Jaskinie. Skrzydła. Ogień. Wizja z całą pewnością przypominająca o kruchości istnienia i niebezpieczeństwach, jakie mogą na nich czyhać.
W drodze na południe
I tak oto drużyna Ferajnowiczów skoro świt wyruszyła z Twierdzy Wichrów, podążając na południe Dionestu. Wiedzieli, że podróżujące na szlaku istoty mogą być nie tylko potencjalnymi ofiarami hord, ale także zbójców. Lawiny również stanowiły zagrożenie. Trzeba było się mieć w górach na baczności. Mieli świadomość, że hordy rozsmakowały się w rzeziach i trzeba było temu przeciwdziałać. Droga na południe wiodła przez krainę wiecznej zimy, gdzie lodowate wiatry tkały misterne zasłony z wirującego śniegu, a góry, majestatyczne i nieprzejednane, wznosiły się niczym strażnicy dawno zapomnianych tajemnic. W tych surowych warunkach konna drużyna zmagała się z trudami podróży, jak i własnymi słabościami. Dziesięciu jeźdźców przemierzało niekończące się białe pustkowia. Minęły trzy dni, jak przemierzali drogę wzdłuż głównego nurtu Rzeki Przeklętych, mając za sobą zniszczone mury Twierdzy Wichrów. Zostawili w tyle także Wzgórza Cairn.
Dril'taera zarządziła postój w miejscu, w którym znajdowała się nie tylko rzeka, ale widok na południową część Jeziora Dalfair. Mały rekonesans po okolicy ujawnił ślady niewielkiej grupy osób i dwóch wozów. Podczas gdy Kuro, Nikim, Frinhjylde, Sable a nawet Alhena nasłuchiwali i wypatrywali więcej śladów bytności innych osób bądź zwierzyny, Adonir zdołał rozpalić ognisko. Hauk i Frida zaproponowali, że udadzą się na zwiad, na co była zgoda. Gdyby Dril’taera wiedziała jak to się skończy, nigdy by tej zgody nie wyraziła… ale kto potrafi przewidzieć, co knuje Los? Tropiciele nie znaleźli w tej części drogi żadnych oznak obozowiska, śladów krwi czy walki, choć Halfici wychwycili czułym słuchem, że w oddali są wilki. Zauważono jednak, że ci, którzy tu przybyli nagle zawrócili, tak, jakby jakaś niewielka grupa osób pomylila kierunek i finalnie, namyśliwszy się wycofała z powrotem na południe. Była też teza, że coś mogło ich wystraszyć. Magini Alhena nie dostrzegła nic nietypowego, co odbiegałoby od normy zimowego pejzażu. Mogli odpocząć i zebrać siły przed dalszą konną podróżą. Podróżnicy wiedzieli, że odpoczynek jest równie ważny, jak dążenie do celu. Górska Ferajna, świadoma surowych warunków zimowych, dbała o regenerację sił, zarówno swoich, jak i koni. Każdy przystanek był chwilą wytchnienia, ale także przygotowaniem do dalszego wyzwania. Przywykli do trudów i zachowywali respekt wobec natury, której majestat przypominał o konieczności czujności i ostrożności.
Tymczasem, Frinhjylde zmagała się z zastawieniem asekuracyjnej ochronnej pułapki. Niestety, jej starania zakończyły się niepowodzeniem. Podczas pracy uszkodziła mechanizm, a jedna z gałęzi złamała się, raniąc ją w policzek. Szramy przypomniały jej, by być bardziej ostrożną, bo mogła zranić i drugie oko. Kuro, jak przystało na wprawnego łowcę, bez problemu nie tylko wypatrzył prawie niewidoczną na tle śniegu pardwę górską, ale zdołał ją upolować, zapewniając Ferajnowiczom ciepły posiłek. Adonir natomiast wykazał się swoimi umiejętnościami kulinarnymi. I gdyby nie Kuro i jego zdobycz, to reszta drużyny mogłaby tego wieczoru obejść się ze smakiem. Tak się złożyło, że Wujaszek Formius wraz z Nikim przygotowali aromatyczne szaszłyki, ale jak przystało na Halfitów szybko je spałaszowali nie zostawiając innym prawie ani kęsa. Pasibrzuchy! W ich wielkiej halficiej łaskawości na poczęstunek załapała się tylko Sable.
W tym czasie, będąca na zwiadzie Frida, ujawniła Haukowi kim jest i na jego oczach przemieniła się w formę wilczą, by szybciej zbadać okolicę. Hauk odwdzięczył się tym samym i przyznał, że tak naprawdę jest Laylą. Wadera nie natrafiła na nic, co odbiegałoby normą od śniegu, lasu, mroźnego powietrza, zapachu roślin, czy odchodów zwierzęcych. Nie wykryła obecności ludzi, nieludzi, zwierząt, krwi, dymu ognia czy zapachu jakiegoś jadła. Nie wykryła też żadnego zapachu padliny... Niestety... okolica w tym regionie Dionestu była nienaturalnie opustoszała. Sonnich użył swego potężnego ryku, by dać znać towarzyszom o swojej obecności, choć mógł tym przyciągnąć niechcianą uwagę. Echo ryku rozniosło się po górskiej dolinie, lecz nie wszyscy byli pewni czy chodzi o „swojego” czy o „wroga”? Niektórzy zgadywali o jakie nocne stworzenie chodzi, inni byli pewni, że to ryk Ruana. W każdym razie, daleko było Sonnichowi do obozowiska Ferajnowiczów, ale za to on natrafił na Fridę i Hauka. Nie dołączył jednak do nich, a jeno obserwował cały czas z ukrycia.
Gdy obie kobiety wracały ze zwiadu, nagle, bez zupełnego ostrzeżenia, jeden z koni, ten, na którym siedział Hauk, zarżał przeraźliwie. Pokrywa śnieżna zapadła się pod zwierzęciem, odsłaniając zdradliwą pułapkę! Śnieg spadł do wnętrza głębokiego dołu, w którym widać było naostrzone pod szpic dzidy. Koń nie miał najmniejszych szans. Zginął okrutną śmiercią, zaś Layla nie mogła uczynić nic, by powstrzymać tę katastrofę. Mogli wyszeptać tylko słowa uspokojenia, a raczej pożegnania… Niestety, niedługo potem koń padł… Serce przestało bić. Zima i śmierć zebrały kolejne żniwo w tej mroźnej, bezlitosnej krainie. Pułapka kłusownicza… wiedzieli już, że trzeba w podróży uważać także na takie przykre niespodzianki.
Gdy zwiadowczynie dotarły do obozowiska, Elfka Alhena bez żadnych problemów wychwyciła pojedynczą sylwetkę po drugiej stronie rzeki, na jednym ze wzniesień... Jedyne, czego mogła być pewna, to tego, że sylwetka tej humanoidalnej postaci była wysoka, i to nawet bardzo... i miała skrzydła... Szybko jednak zniknęła, oddalając się w stronę Gór Virris… Tej nocy wyjątkowo czuwano w czasie warty. A skoro świt mogli ruszać w dalszą drogę.
Rzeź karawany
Dostrzegli czarny, niepokojący dym już z oddali. Pogonili konie. Pędzili na złamanie karku, niczym górskie wichry, lecz na próżno…
Obozowisko przed ich oczami przypominało pole po bitwie, gdzie nie toczyła się walka, lecz brutalny dramat. Namioty, rozszarpane przez ostre pazury lub ostrza, płonęły leniwie, wydzielając duszący dym. Zniszczone wozy leżały porozrzucane wzdłuż traktu, część ładunków — ziarno i mąka — zmieszane były ze śniegiem. Mienie stało się bezwartościowym odpadkiem, porzuconym przez napastników, którzy nie byli ludźmi, bo ci nie zostawiliby niczego za sobą. Ciała chłopów leżały w nieładzie, martwe oczy wpatrywały się w niebo, jakby szukając odpowiedzi, których nigdy nie otrzymają. Twarze zastygły w przerażeniu, a ciała były poszarpane, poparzone, z widocznymi śladami brutalnej walki. Krwawe ślady były wszędzie, nieprzykryte jeszcze śniegiem. Szybko padł rozkaz przeszukania obozowiska, wszak nadzieja umiera ostatnia. I tak oto jakby przeczuwając, że dane było komuś przeżyć, Kuro natrafił na ukrytego w lesie młodzika o imieniu Rheon*, zaś Sable w jednym z namiotów na wiekowego, rannego — jak się okazało — maga Arroona*, który cudem uniknął śmierci z rąk potworów. Ferajnowicze dowiedzieli się o brutalnej napaści maszkar z gór… Jedyną dobrą wiadomością było to, że część karawany wyruszyła wcześniej… tym samym unikając krwawej rzezi. Nie było czasu do stracenia, trzeba było działać. Wpierw udzielono pomocy rannemu, coby zwiększyć szanse na jego przeżycie, czego podjął się nader skutecznie mag Adonir. Magini Alhena, na prośbę hersztowej, zabezpieczyła teren czarem obszarowym, coby na jakiś czas nie dopuścić padlinożerców do tego miejsca. Nie było czasu, póki co, zająć się zmarłymi, bo musieli zdążyć ochronić żywych. Ponadto, Dril’taera nie chciała podjąć decyzji o przygotowaniu stosu pogrzebowego chociażby z tego względu, żeby uczeni mogli je zbadać — był to przecież nowy gatunek potworów… Sable, Formius i Kuro pomogli gałęziami przykryć ocalałe worki zboża i inne dobra, by móc po nie wrócić już niedługo. Frida niestety, nie była w stanie pomóc przy obozowisku… zbyt duża ilość krwi pobudzała jej wilkołacze zmysły. Musiała się wycofać do lasu. Layla zaś… dla młodej magini, dla której była to pierwsza tak poważna wyprawa… ten widok ją przytloczył. Plan działania był konkretny. Adonir miał zabrać chłopca i udać się konno do gospody Saffronei Nad Górskim Potokiem, która znajdowała się przy głównym trakcie do Abamatu. Tam, zostawi pod pieczą karczmarki sierotę, który stracił matkę, a sam weźmie wóz i pomocników, by udać się na obozowisko po ciała pomordowanych, i dobytek, który będzie trzeba przekazać potrzebującym uchodźcom w Abamatu. Pozostali mieli ruszać szybko w drogę, by zdążyć ocalić drugą odnogę karawany. I tak też uczynili.
Upadek
Końskie kopyta uderzały o śnieg, rozbryzgując go na boki. Jeźdźcy, niczym „Jeźdźcy Końca", nadciągali galopem wzdłuż traktu, chcąc dogonić uchodźców. To był prawdziwy wyścig z czasem… To był moment, kiedy magini Alhena straciła panowanie nad koniem i z niego spadła… Tylko cud najprawdziwszy sprawił, że przeżyła ten upadek. Jakaś siła, niewytłumaczalna i cudowna, oszczędziła jej kręgosłup — nie została przygnieciona przez zwierzę, ani nie połamała karku w momencie upadku z konia. Uderzyła się natomiast w głowę. Dzięki wspaniałej magicznej interwencji Hauka, który rzucił odpowiedni czar, odczuwany ból u Alheny stał się znacznie mniejszy, mniej pulsujący i dotkliwszy. Tymczasem Nikim wraz z ledwo co podążającym za nią Formiusem — wszak miał ją pilnować — dotarli do karawany, którym liderem był Vorthyr „Szrama”*. Nie było dużo czasu na rozmowy, bo jak podejrzewano, potwory nie odpuszczą raz upatrzonej „zwierzyny”.
Ubić, zabić, zasiekać!
Dość powiedzieć, że walka była po prostu niebywale epicka! Gdy na karawanę rzuciły się dwa potężne skrzydlate, rogate stwory, nikt nie przypuszczał, że ta walka zakończy się tak szybko… Choć trzeba przyznać, że była emocjonująca! Dwa potwory, które wyłoniły się z gór, wyglądały przerażająco. Ich ciała przypominały lawę i twarde skały — elastyczne, ale twarde. Skóra w odcieniach ognistej pomarańczy, muskulaturą gotowe do miażdżących uderzeń, a skrzydła przypominały te starożytnych smoków. Na głowach miały masywne rogi, a ich pyski były pełne ostrych kłów. Ich żółto-czerwone oczy świeciły złowrogo, a ciała były potężne, pełne energii. Wyposażone w ogromne, zębate prymitywne siekiery, były idealnymi wojownikami — wcieleniami siły i terroru.
Vorthyr „Szrama”*, łucznicy Brath*, Fran* i Alhena siedząca na wozie, byli świadkami niezwykłego wyczynu. Formius, mistrz procy, z niezrównaną precyzją wypuścił kamień, który trafił w pierwszego z potworów. Trafienie było tak celne i silne, że natychmiast ogłuszyło monstrum, zadając ciężką ranę. Nie przeczuwając takiego obrotu sprawy, Hauk także przyczynił się do ogłuszenia pierwszego z potworów udanym efektem czaru. Nikim trafiła poczwarę z łuku, niestety, Frinhjylde nie dosięgnęła drugiego ze stworów, który był niestety szybszy. Udała się ta sztuka Sable, która ciosem miecza poharatała drugiego z przeciwników. Hersztowa posłała celnie strzałę w pierwszą maszkarę, by ta już nigdy więcej nie powstała. Niestety, drugi z potworów zaciekle atakował, a jego ofiarami stały się Hauk, czyli młoda Layla oraz Dril’taera, w którą tajemniczy stwór plunął ogniem. Przywódczyni Ferajny nie zdołała całkowicie uniknąć płomieni, a jej lewa strona twarzy została dotkliwie poparzona, pozostawiając jej pamiątkę po wsze czasy.
Drugie podejście. Nie da się tego inaczej opisać... jak jedną z najlepiej przeprowadzonych akcji w terenie. Reprezentanci Górskiej Ferajny działali jak wzorcowa, pięknie zsynchronizowana drużyna, pełna wzajemnej współpracy. Ich szybkie decyzje i reakcje były wynikiem nie tylko wieloletniego indywidualnego treningu każdego z nich, ale także wzajemnego zaufania oraz wspólnego doświadczenia zdobywanego podczas licznych wyzwań. Byli bezwzględni, nie okazywali najmniejszego cienia wahania. Zero litości, żadnych ustępstw. Nikim, nie była nikim, była wspaniałą halficią łuczniczką, trafiła bezbłędnie. Formius… jego kamienny pocisk trafił z wytrenowaną przez lata precyzją, prosto w bok czaszki z głośnym, głuchym trzaskiem. Kuro, pojawił się w dobrym miejscu i w dobrym momencie. Gdy on nakierował miecz w kierunku szyi pierwszego stwora, Frin już zachodziła maszkarę z drugiej strony, uważając by nie oberwać skrzydłem po gębie. Kuro bezbłędnie wycelował O-Dachi w szyję potwora, który wciąż był zbyt osłabiony poważną raną, by w pełni się obronić. Kuro był szybszy od kreatury, a ostrze z morderczą precyzją cięło gardziel potwora, z którego trysnęła jucha. Jednocześnie, w tym samym momencie Frinhjylde zadała swój cios. Jej buława, znana jako „pałka zapominajka”, z impetem przeleciała przez powietrze, w chwili, gdy Kuro zamachnął się w kierunku gardła, Frin zaatakowała potwora na plecy, w kręgosłup, chcąc doprowadzić do zniszczenia kręgów i paraliżu kreatury. Ich ataki złączyły się w perfekcyjnej synchronizacji. Drugi z potworów otrzymał solidny cios od Sable, a następnie przyszła kolej na hersztową. Dril’taera nie była Elfem, nie była Mistycznym Łucznikiem, nie miała Sokolego Oka… jednak była… Dzierżącą Łuk. I musiała być godna tego przydomka cały czas, nie pozwalając sobie spocząć na laurach. Strzała trafiła perfekcyjnie — centralnie w środek jego leżącego łba, sięgając mózgu. To była nagła śmierć. Nie cierpiał. Był to strzał, który mógł przejść do historii i który na zawsze zostanie zapamiętany przez właścicielkę łuku. W tej chwili wojowniczki i Dril i Sable mogły zobaczyć, że połączenie wysiłków w walce zawsze przynosi efekt. Byli naprawdę zgraną drużyną. Drużyną nie pierścieni czy gryfów w sakiewce... ale Drużyną Łuków, Procy, Mieczy i Magii.
Opatrzono ranę u Hauka, jak też wzmocniono miksturą uśmierzajacą ból Dril’taerę. Ruszyli. Czas mijał. Minuty przemieniały się w godziny, a godziny w dni. Karawana chłopskich wozów powoli przemieszczała się traktem, ciągnącym się przez białą, zimową krainę Dionestu. Droga do Abamatu, mimo niesprzyjających warunków, minęła spokojnie, już bez żadnych nieprzyjemnych niespodzianek.
W Abamatu
Było logicznym, że zabiorą nie tylko trofea, ale jednego takiego potwora przywiozą do Abamatu w celach badawczych, do Instytutu Badań Górskiej Ferajny. Biorąc pod uwagę, że Elfka — Ithel z rodu Yavien* — Namiestnik Dionest, była uczoną, koncentrującą się na badaniach głównie anomalii, wyraziła żywe zainteresowanie nowo odkrytym gatunkiem potwora. Jej uwadze nie umknęła kwestia uchodźców ani prośby Ferajnowiczów, którzy mieli dość charyzmy by zaimponować Namiestnik. Stanęli murem za uchodźcami, by otoczyć ich opieką, dać szansę pracy i użyteczności. Ich prośby zostały wysłuchane…
Zgodnie z prośbą Namiestniczki, Alhena podzieliła się swoją wizją o potworach i możliwym gnieździe w górach oraz tunelach. Wizja była jednak niejasna, pełna emocji i symboli, a nieszczęśliwy upadek z konia i uderzenie w głowę utrudniało jej precyzyjne przekazanie szczegółów. Magini, mimo bólu związanego z utratą cennego dziedzictwa, przekazuje roztrzaskane koraliki w ręce Namiestniczki, oferując je do dalszych badań. Liczyła, że wróżbici, jak i badacze z Katedry Planów, podejmą się współpracy, by odkryć coś, co nie zostało ujawnione w jej rozmytej wizji, zwiastującej nadchodzący, niebezpieczny kataklizm [hordy].
Dril’taera podziękowała Namiestniczce za wsparcie, prosząc o godny pochówek poległych, co zostało zaakceptowane. Po zakończeniu audiencji bohaterowie udali się na zasłużony odpoczynek, a ranni trafili pod opiekę najlepszych uzdrowicieli.
*NPC
Następstwa fabularne
- Górska Ferajna zdobywa wiedzę o nowym gatunku potworów [m.in.: są humanoidalne, posiadają skrzydła, są bardzo dobrze opancerzone oraz potrafią często miotać ogień, niczym posągi potrafią przyjąć bardzo dużo obrażeń].
- Saffronea zaopiekowała się ocalałym Rheonem*, zdobywając jego wdzięczność. Chłopak przystępuje do Górskiej Ferajny.
- Ferajnowicze ratują życie magowi Arroonowi*, który przystępuje w ich szeregi.
- Mag Adonir, we współpracy z Saffroneą, skutecznie organizują wozy do transportu do Abamatu ciał oraz dobytku pomordowanych przez potwory.
- Ferajnowicze pokonują dwa potężne potwory i zdobywają trofea z jednego z nich. [Dril’taera — łeb potwora, Kuro — pazury z łap górnych i dolnych, Frinhjylde — parę skrzydeł].
- Frinhjylde metodą organoleptyczną przetestowała na sobie, że krew potworów nie jest trująca.
- Kuro sugerował Namiestnik Dionest, że potwory mogą posiadać pewien poziom inteligencji albo są podporządkowane komuś.
- Drugi potwór został przetransportowany wozem do Abamatu, gdzie trafił do Instytutu Badań Górskiej Ferajny, by służyć celom naukowym.
- Dril’taera, po starciu z potworem, nosi trwałe ślady oparzenia na lewej stronie twarzy.
- Layla nosi na brzuchu i boku blizny, które są pamiątką po szponach potwora.
- Dril’taera nie spaliła ciał ofiar potworów, lecz zadbała o ich transport, aby najpierw zostały dokładnie zbadane przez uczonych, a potem otrzymały godny pochówek. Dzięki temu zyskała szacunek i uznanie wśród rodzin pomordowanych.
- Dobytek z napadniętej karawany został przetransportowany do Abamatu i sprawiedliwie rozdzielony między uchodźców. Ferajna zyskała szacunek mieszkańców, którzy docenili, że nie przywłaszczyła sobie tych dóbr.
- Górska Ferajna ratuje życie wielu osób z karawany, która zmierzała do Abamatu. Postaci Bohaterów zyskują sławę. Wzrasta ich reputacja w mieście Abamatu, a także w Dionest.
- Ferajnowicze uzyskali poparcie u Namiestnik Dionest w kwestii uchodźców, którzy mieli pozostać w Abamatu i zostać przyjęci życzliwie, bez wyrzutów czy wytykania ich palcami za przybycie w tak dużej liczbie.
- Górska Ferajna wstawiła się za uchodźcami, czym zyskała sobie ich życzliwość.
- Miasto Abamatu zyskało nie tylko obciążenie, ale potencjalną armię, zdolną do obrony po odpowiednim przeszkoleniu, choćby w obsłudze kusz. Mogli wesprzeć produkcję broni i medykamentów, zająć się leczeniem, gotowaniem, pomocą w porcie czy wzmacnianiem budynków i murów.
- Poruszono kwestię szczegółowego zbadania i opisania potworów, a Ferajna zobowiązała się do skatalogowania ich w specjalnych księgach. Zebrane informacje będą miały na celu wspomóc zarówno obecnych, jak i przyszłych uczonych, magów, a zwłaszcza Łowców Potworów, którzy będą mogli wykorzystać tę wiedzę w walce z niebezpiecznymi istotami.
- Magowie mieli pozostać w pełnej gotowości. Najwyższa Rada Oświeconych została poinformowana o nowym gatunku potworów. Aoszet i Izanthra, objęte anomalią Wiecznej Zimy, również otrzymały ostrzeżenie, że na ich terytorium mogą pojawić się istoty zdolne do plucia ogniem. To mogło skutkować zwiększeniem liczby patroli oraz powołaniem dodatkowych oddziałów do regularnej armii.
- Nad miastem Abamatu wzniesiono potężne bariery, mające na celu ochronę stolicy prowincji przed atakami z powietrza.
- Górska Ferajna zyskuje nagrodę pieniężną od Namiestnik Dionestu.
- Wątek zbadania jaskiń w Górach Virris pozwala otworzyć sesje związane z tą lokacją.
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Adonir D’Morgeaux [552], Alhena [2882], Dril’taera Wolveridge [9], Formius [1812], Frida Langer [1064], Frinhjylde [238], Kuro Katsuya [1092], Layla Valente [1088], Nikim [1447], Sable [995], Saffronea [991], Sonnich [1245].
Typ wydarzeń
Opowieść — Wątek Dodatkowy
Powiązania
- Nawiązanie do wątku hord i migrujących do miast uchodźców.
Prowadzenie
MG prowadzący: Dril’taera [9]
Autor wieści
Dril’taera [9]
Korekta
Francesca Delacroix [50]
Kroniki Fallathanu
Aukcja pod wezwaniem Wielebnego Pafnuca
31-12-2024 22:31
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
1 Sakhala (lipca) 1376 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Azeloth, Górne Miasto, Dom Aukcyjny Dell’Arte, ulica Akacjowa 3
Przebieg wydarzeń
Zbiórka funduszy na Zakon Braci Mniejszych od Wielebnego Pafnuca była próbą zaspokojenia zapotrzebowania daleko przekraczającego możliwości Zakonu, który utrzymywał się głównie z datków, a od miesięcy niósł pomoc doraźną i duchową uchodźcom przybywającym do Azeloth. Ponieważ w tym trudnym czasie każda forma wsparcia była na wagę złota, tak oto Amadi Ikenna — znany tu i ówdzie krawiec, Francesca Delacroix — wiedźma-założycielka Loży Czarownic, oraz Lisabeth Lerdan — naczelna aktywistka Azeloth, łącząc siły, ogłosili aukcję charytatywną.
Wydarzenie odbyło się w Górnym Mieście, w Domu Aukcyjnym Dell’Arte przy ulicy Akacjowej 3, należącym do Franceski Delacroix. Każdemu, kto tego dnia przekroczył próg eleganckiej willi, wręczono katalog z opisem wszystkich przedmiotów, jakie można było wylicytować podczas aukcji charytatywnej. Na wejściu oczekiwała również Lisabeth Lerdan, której rolą było witanie gości i zachęcanie do składania indywidualnych datków. Sporo przybyłych zdecydowało się na taką formę pomocy, a niektórzy wypisywali weksle na kwoty znacząco przewyższające oczekiwania organizatorów. W pamięci wszystkich zapisał się zwłaszcza Kuro Katsuya, który zaoferował w ramach osobistej darowizny sto milionów miedzianych krabów. Biorąc pod uwagę fakt, że aukcja może przyciągnąć rabusiów, poproszono straż miejską, by zjawiła się na miejscu. Iason Gilkes* oraz jego podwładni ustawili się w strategicznych punktach sali aukcyjnej, do końca pilnując przebiegu wydarzenia.
Licytację poprowadził sędziwy, lecz doświadczony aukcjoner — Gunther Hogg*, zatrudniony specjalnie na tę okazję. Zarządca Domu Aukcyjnego Dell’Arte — Cain Rinelheim — rozpoczął wydarzenie krótką przemową, która jednak nie zaangażowała gości zasiadających na sali. Następnie na scenę wyszła Cynthia Ebeling oraz Félicien de Conteville*, którzy uświetnili zbiórkę koncertem muzycznym — niestety, również niezbyt nieudanym.
Mimo niedociągnięć artystycznych, w Domu Aukcyjnym Dell’Arte pojawiła się tego dnia kawalkada prawdziwie wybitnych osobistości. Radny Azeloth Ignacy Bottger* przybył osobiście jako darczyńca jednego z obrazów przekazanych na licytację: „Popołudnie na Kurzym Targu” autorstwa Alberta Turneville’a. Drugi obraz pod tytułem „Letnie Maki” został przekazany przez baronową Larinę Deargadh, znaną nie tylko w Azeloth malarkę, której towarzyszyła na aukcji baronowa Adeline Batrel oraz profesorka Prudence Ilras; wszystkie trzy znajdowały się pod opieką prywatnego ochroniarza baronowej Batrel, Greyda Hraveira. Baronet Zyech Wittel, przywódca słynnej w Imperium Vanthijskim organizacji Orevar, pojawił się w towarzystwie Angoulême Gilkes, która wystąpiła w tej samej sukni, co na nieodległym w czasie ślubie Franceski Delacroix i Percyvallusa Valente, a jednocześnie zaskoczyła wszystkich wyjątkowo bogatą biżuterią, jak na możliwości finansowe skromnej żurnalistki, co oczywiście szybko stało się pożywką dla plotek. Nie mogło zabraknąć również przedstawicielek rodu Delacroix: Aurelii, Franceski i Irii, które angażowały się żywiołowo przez cały czas trwania licytacji. Wyjątkowo dobre wrażenie zrobiło nieznane dotąd w stolicy rodzeństwo przybyłe z Vilerii: Gustav i Solveig von Düster. Szczególnie eteryczna Solveig wzbudziła powszechny zachwyt swoją urodą, przez dłuższy czas angażując uwagę radnego Bottgera*. Amadi Ikenna pojawił się z narzeczoną – Nestan-Darejan, i spędził z nią większość wydarzenia przy stoliku w pierwszym rzędzie, zajmowanym przez baronową Batrel, na jej osobiste zaproszenie.
W drugim rzędzie zasiadły nie mniej barwne osobowości. Morrigan Valente, siostra zakonna należąca do Zgromadzenia Sióstr Łaski Błogosławionej Pudicity Bruberrecq, pojawiła się ze swoja młodszą siostrą, Heloisą Valente. Obie spędziły czas w towarzystwie Kuro Katsuyi, Amarthyjczyka, który wzbudził ożywienie wśród azelockiego mieszczaństwa nie tylko swoim szczodrym datkiem, ale też wykwintnym zagranicznym strojem. Wytwornej Leokadii Lerdan towarzystwa dotrzymywała wyjątkowo schludnie prezentująca się tego dnia Louise Lerdan oraz dystyngowany przedsiębiorca z Anthal, Fitz Bernett, oferujący w ramach licytacji charytatywnej dwa karnety na turnus w posiadanym przez siebie uzdrowisku Stalowa Magnolia. Karnety wylicytował przez przypadek — lub pomyłkę — Vranoth, który przedstawił się jako badacz historii i genealogii, nie zdradzając przy tym swojego nazwiska i pochodzenia. Prowadzoną na tyłach domu aukcyjnego zbiórką żywności i odzieży zarządzał brat Felicjan*, Pafnucjanin, a właściwej organizacji aukcji doglądał Brett Badenbrok, odpowiedzialny za wystrój sali i poczęstunek, choć uwadze bystrych obserwatorów nie mogło umknąć dużo większe zaangażowanie mężczyzny w dotrzymywanie towarzystwa Cynthii Ebeling. Bogato zastawiony bufet, na którym królowały przekąski, lemoniada oraz lerdańskie wina, został zdominowany przez osobę Filippo Crosary’ego*, znanego w wyższych i niższych sferach pośrednika w handlu dziełami sztuki, który poczęstunkiem był zainteresowany równie mocno, co przedmiotami wystawionymi na licytację. Na krótko w domu aukcyjnym pojawili się również Eugen Vizconté i Darcy Royce, wyszli jednak równie cicho, jak weszli, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi.
Kolejne licytacje płynęły wartko i żywiołowo, nie zabrakło także kilku punktów zapalnych, a nawet skandali. Głośnym echem po sali odbiła się informacja, iż Antares Hamilton, który nie pojawił się co prawda na wydarzeniu, mimo przekazania kolekcji unikatowych jaj bestii na licytację, pozostaje w związku romantycznym z driadą o imieniu Miya. Ciężarna Francesca Delacroix, zbulwersowana nieprzyzwoitym ubiorem Nestan-Darejan, nie utrzymała nerwów na wodzy i dała głośno wyraz swojemu oburzeniu wobec gustu natejskiej bruxy. Nieco ciszej, choć nie mniej emocjonalnie, zareagował Amadi Ikenna, kiedy Gunther Hogg* pozwolił sobie na niekonsultowane z krawcem wzbogacenie licytowanej beli jedwabiu od Badenbroków o dodatkową ofertę usług krawieckich. Greyd Hraveir przez moment wzbudził niepokój swoim zaczepnym zachowaniem wobec jednego ze strażników miejskich, na szczęście szybko został spacyfikowany przez interwencję Angoulême Gilkes, do której w efekcie dosiadł się na resztę wydarzenia. Przyczyną sporego zamieszania przy bufecie stał się młody kelner Gotfryd*, którego niezręczność doprowadziła do oblania winem sukni Lariny Deargadh, co z kolei wzbudziło wściekłość i głośne skargi Filippo Crosary’ego* wobec Caina, próbującego załagodzić sytuację. Za grubiańskie zachowanie odpłaciła mężczyźnie Iria Delacroix, mimochodem podsuwając mu do spróbowania ostre papryczki, wobec których łakomy Filippo nie umiał przejść obojętnie — w efekcie zaczął się krztusić. Najwięcej napięcia wprowadziła znana głównie w niższych sferach Azeloth Swietłana Yermolayeva*, która pojawiła się na licytacji w towarzystwie swojego syna Pietii* i dwóch ochroniarzy rodem z azelockiego półświatka. Główna linia konfliktu zarysowała się pomiędzy usadzonymi po sąsiedzku Yermolayevami a von Düsterami, do których w międzyczasie przysiadła się sprytna azelocka wdówka, Amanda Anras*. Natarczywe umizgi Pietii* wobec olśniewającej Solveig, wybuchowy charakter Gustava oraz niezbyt trafnie wycelowane próby zażegnania konfliktu doprowadziły niemal do burdy, której udało się uniknąć dosłownie w ostatniej chwili. Chociaż nikt nie doznał uszczerbku na zdrowiu i urodzie, tak von Düsterowie zyskali sobie w Azeloth wyjątkowo mściwego antagonistę w postaci Swietłany*. Na koniec aukcji stało się dodatkowo jasne, do czego zdolna jest rodzina Yermolayev, gdyż wychodząc, ochroniarze „przez przypadek” przewrócili świecznik, doprowadzając do podpalenia zasłon. Na szczęście pożar został szybko ugaszony.
Podczas aukcji miały miejsce również doniosłe wydarzenia — uczestnicy licytacji byli świadkami, jak (niewątpliwie) boska interwencja Przedwiecznego doprowadziła do wylicytowania przez siostrę Morrigan psa Rumora, wystawionego na aukcję przez ród Ebelingów. Nie inaczej jak cudem należałoby także nazwać niespodziewaną sympatię grubiańskiego Filippo Crosary’ego wobec delikatnej baronowej Deargadh. Z kolei baronowa Adeline Batrel mogła opuścić dom aukcyjny z poczuciem dobrze spożytkowanego czasu, zwłaszcza po uzyskaniu obietnicy spotkania od radnego Ignacego Bottgera*. Mimo zaangażowanej próby, Louise Lerdan nie udało się go uchwycić w sieć dłuższej konwersacji, za to jej siostra Lisabeth zrobiła na radnym niespodziewanie dobre wrażenie, co — być może — również należałoby zaliczyć do wydarzeń graniczących z cudem.
Aukcja, obfitująca w plotki i emocje, okazała się sukcesem. Podczas wydarzenia wylicytowano wygórowane kwoty oraz przekazano szczodre datki, które wspomogły dzieło Pafnucjanów w Azeloth.
*NPC
Następstwa fabularne
1. Lista osób, którym udało się nawiązać dobrą/złą relację z Ignacym Bottgerem i jakie mogą być tego możliwe konsekwencje:
— Lar Deargadh — zyskuje szacunek Bottgera i zaproszenie do jego prywatnej galerii sztuki.
— Adeline Batrel — zawiązuje znajomość z urzędnikiem i uzyskuje obietnicę wspólnego obiadu w swojej posiadłości.
— Louise Lerdan — wzrasta niechęć urzędnika do panny Lerdan.
— Solveig von Düster — oczarowała urzędnika swoją urodą.
— Lisabeth Lerdan — zaimponowała urzędnikowi swoją charyzmą.
2. Lista osób, którym udało się nawiązać dobrą/złą relację z Filippo Crosarym i jakie mogą być tego możliwe konsekwencje:
— Lar Deargadh — zyskuje przychylność pasera i możliwość sprzedaży swoich dzieł za jego pośrednictwem, korzystając z jego szerokich kontaktów w elitarnych kręgach Azeloth.
— Cain Rinelheim — otrzymuje opinię nieudolnego zarządcy i słabego organizatora, Filippo rozsiewa o nim nieprzychylne plotki w elitarnych kręgach Azeloth.
— Iria Delacroix — otrzymuje opinię wrednej baby i trucicielki, Filippo rozsiewa o niej nieprzychylne plotki w elitarnych kręgach Azeloth.
3. Lista osób, którym udało się nawiązać dobrą/złą relację z Amandą Anras i jakie mogą być tego możliwe konsekwencje:
— Gustav von Düster — cieszy się przychylnością Amandy, może liczyć na jej pomoc oraz możliwość skorzystania z jej rozległych kontaktów; istnieje również możliwość nawiązania współpracy, jak i zdobycia informacji.
— Solveig von Düster — zdobyła ostrożną sympatię Amandy, jest przez nią uznana za lekkomyślną i naiwną, ale nieszkodliwą; Amanda chętnie podzieli się z nią jednak wszelkimi informacjami.
4. Lista osób, którym udało się nawiązać dobrą/złą relację ze Swietłaną Yermolayevą i jakie mogą być tego możliwe konsekwencje:
— Gustav von Düster — wzbudza niechęć; rodzina Yermolayev zapisuje nazwisko w księdze uraz i może działać w Azeloth na jego szkodę.
— Solveig von Düster — wzbudza niechęć; rodzina Yermolayev zapisuje nazwisko w księdze uraz i może działać w Azeloth na jej szkodę.
— Zyech Wittel — zwraca na siebie uwagę i zostaje zapamiętany; rodzina Yermolayev powiązała znane nazwisko z twarzą.
5. Plotki, które opuszczają dom aukcyjny (te najważniejsze):
— Kuro Katsuya przeznaczył na zbiórkę weksel o wysokości 100 000 000 MK.
— Amadi Ikenna & Nestan-Darejan są zaręczeni.
— Ignacy Bottger to bawidamek.
— Morrigan Valente cieszy się łaską Przedwiecznego.
— Solveig von Düster słynie z niezwykłej urody, a Gustav von Düster z gwałtownego i obcesowego obejścia.
— Cynthia Ebeling jest niezbyt wprawną skrzypaczką.
— Antares Hamilton żyje w konkubinacie z driadą.
— Angoulême Gilkes utrzymuje zażyłą relację ze Zyechem Wittelem.
— Amadi Ikenna cieszy się sympatią baronowej Adeline Batrel.
6. Lista osób, które wygrały poszczególne aukcje:
— Butelka lerdańskiego Dornfeldera Vintage, rocznik 1352. Darczyńcy: Louise i Lisabeth Lerdan, zwycięzca licytacji: Prudence Ilras za kwotę 1 000 000 MK;
— Obraz „Letnie Matki” autorstwa Lariny Deargadh. Darczyńca: Larina Deargadh, zwycięzca licytacji: Zyech Wittel za kwotę 10 000 000 MK;
— Dwa karnety na turnus w uzdrowisku Stalowa Magnolia w Bath. Darczyńca: Fitz Bernett, zwycięzca licytacji: Vranoth za kwotę 1 800 000 MK;
— Rumor, tresowany pies stróżujący z hodowli rodziny Ebeling. Darczyńca: Lenny Ebeling, zwycięzca licytacji: Morrigan Valente za kwotę 1 250 000 MK;
— Obraz „Popołudnie na Kurzym Targu” Alberta Turneville’a. Darczyńca: radny Ignacy Bottger*, zwycięzca licytacji: Adeline Batrel za kwotę 8 000 000 MK;
— Złota brosza w kształcie motyla wysadzana perłami i kamieniami szlachetnymi. Darczyńca: Adeline Batrel, zwycięzca licytacji: Larina Deargadh za kwotę 2 500 000 MK;
— Bela jedwabiu barwionego na Imperialny Szkarłat. Darczyńca: Brett Badenbrok, zwycięzca licytacji: Morrigan Valente za kwotę 4 500 000 MK;
— Kolekcja unikatowych jaj bestii. Darczyńca: Antares Hamilton i driada Miya, zwycięzca licytacji: Larina Deargadh za kwotę 8 500 000 MK;
— Suknia balowa z najnowszej kolekcji Amadiego Ikenny wiosna—lato 1376. Darczyńca: Amadi Ikenna, zwycięzca licytacji: Zyech Wittel za kwotę 12 000 000 MK;
— Pełny ekwipunek bojowy, wykonany przez elitarnych rzemieślników Orevar. Darczyńca: Zyech Wittel, zwycięzca licytacji: Amanda Anras* za kwotę 80 000 000 MK.
7. Dodatkowe dary i wsparcie:
— Faktoria Handlowa Percyvallusa Valente — męża Franceski Delacroix—Valente — ofiarowuje 50 000 000 MK na pomoc uchodźcom.
— Adeline Bartel przeznacza na Jadłodajnię dla potrzebujących, prowadzona przez braciszków od wielebnego Pafnuca wóz mąki i ziemniaków.
— Rodzina von Düster przeznacza na Jadłodajnię dla potrzebujących miód, kaszę oraz jedną krowę.
— Iria Delacroix wspomogła Jadłodajnię zapasem wołowiny i gulaszu.
— Cynthia Ebeling i Félicien de Conteville* przeznaczają swoją gażę za występ na rzecz potrzebujących.
— Zyech Wittel przeznaczył na zbiórkę 10 000 000 MK (weksel).
— Angoulême Gilkes przeznaczyła na zbiórkę 10 000 MK.
— Brett Badenbrok przeznaczył na zbiórkę 200 000 MK.
— Larina Deargadh przeznaczyła na zbiórkę 25 000 000 MK.
— Fitz Bernett przeznaczył na zbiórkę 10 000 000 (weksel).
— Leokadia Lerdan przeznaczył na zbiórkę 90 000 MK.
— Kuro Katsuya przeznaczył na zbiórkę 100 000 000 MK (weksel).
— Krompir von Tüberlich przeznaczył na zbiórkę 1 000 000 MK.
8. Dodatkowe informacje:
— Zwolniono aukcjonera Gunthera Hogga.
— Dom Aukcyjny Dell’Arte zyskuje sławę (zarówno złą, jak i dobrą) wśród mieszczan Azeloth.
— Zebrano trzy worki z odzieżą, które trafią do najbardziej potrzebujących.
— Zebrano żywność dla Jadłodajni dla Potrzebujących, prowadzonej przez braciszków od Wielebnego Pafnuca.
— Darczyńcy (zarówno fantów na licytację, jak i dodatkowych pieniędzy i jedzenia) zyskują rozpoznawalność w Azeloth.
— Adeline, Solveig, Kuro zostają dobrze zapamiętani przez mieszczan Azeloth (wynik rzutu na charyzmę powyżej 80%).
— Zapisani na wolontariat do Jadłodajni dla Potrzebujących, prowadzonej przez braciszków od Wielebnego Pafnuca: Iria Delacroix, Cynthia Ebeling, Fitz Bernett, Angoulême Gilkes, Greyd Hraveir.
— Łącznie udało się zebrać imponującą kwotę: 326 250 000 MK
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Adeline [1751], Amadi [1333], Angoulême [579], Aurelia [541], Brett [1040], Cain [904], Cynthia [3255], Darcy [62], Eugen [209], Fitz [2081], Francesca [50], Greyd [2144], Gustav [592], Heloísa [1722], Iria [73], Kuro [1092], Lar [27], Leokadia [3104], Lisabeth [357], Louise [45], Morrigan [1956], Nestan-Darejan [74], Prudence [993], Solveig [112], Vranoth [1495], Zyech [56]
Typ wydarzeń
Opowieść — Wątek Dodatkowy
Powiązania
- Brak
Prowadzenie
Graczki prowadzące: Amadi [1333], Angoulême [579], Cain [904], Francesca [50], Lisabeth [357]
Autorki wieści
Amadi [1333], Angoulême [579], Cain [904], Francesca [50], Lisabeth [357]
Korekta
Nestan-Darejan [74]
Kroniki Fallathanu
Dzikie Psy: Nowe Porządki
31-12-2024 13:47
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
15 Penhara (września) 1376 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
L'Órvian Tanière (zwane też Leżem), posiadłość rodu Ebeling pod Azeloth, Imperium Vanthijskie
Przebieg wydarzeń
Po odbiciu rodowej posiadłości z rąk zbuntowanych ludzi byłej głowy rodu — Wilhearda Ebelinga* — jego następca, Lenny Ebeling, zwołał rodzinną naradę, by omówić kwestię ukarania Afii Ebeling za wyjawienie obcym rodzinnego sekretu i wyznaczyć nowy kierunek rozwoju rodu. W połowie Penhara 1376 roku do L'Órvian Tanière — Leża Ebelingów — zjechali: Angoulême Gilkes ze swym partnerem Greydem Hraveirem i Lenny ze swą narzeczoną Lisabeth Lerdan. Na miejscu powitała ich Edda Gilkes, ciotka Lenny'ego, i Afiia, od kilku miesięcy pozostająca w areszcie domowym. W trakcie narady odwiedził ich też niespodziewany gość: Vranoth, przybyły aż z Amarth w poszukiwaniu własnych korzeni.
Spotkanie rozpoczęło się w przyjemnej, rodzinnej atmosferze. Lenny oficjalnie przedstawił krewnym Lisabeth Lerdan jako swoją narzeczoną. Ciotka Edda weszła w rolę gospodyni i zaprosiła wszystkich do jadalni, sprytnie zakładając, że smaczny posiłek poprawi humory i złagodzi nastroje przed naradą. Zatrudniona w Leżu kucharka Klara* podała wystawną kolację, podczas której usługiwał majordomus Vincento*, a zebrani wymieniali się uprzejmościami i nowinami. Remont Leża postępował sprawnie, co chwilę znajdowano rodzinne pamiątki, zaczęto też rozbudowę psiarni.
Po kolacji towarzystwo udało się do biblioteki, gdzie miała odbyć się narada. Greyd Hraveir został z niej wykluczony, jako że w owym czasie nie był jeszcze w oficjalnie usankcjonowanym związku z Angoulême Gilkes. Lenny podjął rolę przewodniczącego zebrania i ustalił harmonogram obrad. Wpierw omówiono kwestię kary dla Afii Ebeling, która przy obcych wyjawiła, że wśród Ebelingów są Wilkołaki i zdradziła, że sama do owej rasy należy. Edda zasugerowała by oddać Afiię do zakonu, na co ta zareagowała złością. Lenny wykluczył banicję, ale skłaniał się ku wydaniu krnąbrnej kuzynki za mąż za niejakiego Pana K., który pomagał Ebelingom odzyskać włości. Ten pomysł zaś podważyła Angoulême, wyjawiając, że Pan K. to Inkwizytor. Dopiero propozycja Lisabeth spodobała się wszystkim. Decyzją rodu Afiia została oddelegowana do pomocy Pafnucjanom w ich jadłodajni dla ubogich.
Naradę przerwało pojawienie się tajemniczego jeźdźca. Młodzieńca dobijającego się do bramy posiadłości wstępnie przesłuchał Greyd, który zwiedzał Leże, czekając na zakończenie obrad. Przybysz przedstawił się jako „Vran” i zażądał spotkania z Lenny’m Lokwardem. Greyd samozwańczo przejął obowiązki pilnującego włości najemnika Riggsa* i sam postanowił odeskortować niespodziewanego gościa do Lenny’ego, by ten zdecydował o jego losie.
Już w bibliotece Vranoth wyjawił wszystkim kim jest i po co przybywa. Okazało się, że jest nieślubnym synem Wilhearda Ebelinga*, a do tego pierworodnym. Opowiedział o swej matce — Yailii Tulin* — kochance z młodości Wilhearda i przedstawił dowody na swe pochodzenie. Edda, ku swemu zaskoczeniu, stwierdziła, że pasują one do pamiątek i dokumentów, które Angoulême znalazła po odbiciu Leża. Lenny, Edda i Angoulême po wnikliwej analizie potwierdzili autentyczność dokumentów przedstawionych przez przybysza. Wyglądało na to, że Lenny właśnie zyskał starszego, przyrodniego brata, a jednocześnie stracił pewność co do swych praw do przewodnictwa rodowi, gdyż Wilheard* uznał swego nieślubnego syna.
Dokończono rodzinną naradę, wypraszając na jakiś czas Vranotha z biblioteki i zostawiając go pod opieką Greyda, który jako profesjonalny ochroniarz wziął na siebie odpowiedzialność za przypilnowanie nieproszonego gościa. Lenny poinformował ród o zamiarach przyłączenia się do watahy Loży Czarownic, zarządzanej przez Zuzmarę Vollant. Mianował Eddę Gilkes, swą ciotkę, zarządczynią włości i członkiem Rady rodu; Lisabeth Lerdan — swą narzeczoną — i Angoulême Gilkes — kuzynkę — także włączył do Rady, a dodatkowo tę ostatnią ogłosił kronikarzem rodu. Opiekę nad pokutą Afii powierzył Lisabeth, która znana była z angażowania się w dzieła pomocy ubogim. Na tym narada się zakończyła, a rodzina opuściła bibliotekę, by dołączyć do czekających w salonie Greyda i Vranotha.
Vranoth nie wyraził zainteresowania zacieśnianiem rodzinnych więzi, przyjmowaniem rodowego nazwiska, czy obowiązków głowy rodu. Pragnął jedynie zemsty na Wilheardzie* za porzucenie jego matki Yialii*, i odzyskania pamiątkowego sygnetu należącego niegdyś do niej. Nikt z rodziny nie wiedział gdzie owego sygnetu szukać, ale Lenny, widząc że przybyszowi bardzo zależy, i wietrząc w tym dobry interes, zaproponował pomoc Vranothowi, jeśli ten pisemnie zrzeknie się praw do zarządzania rodem oraz majątku. Vranoth przystał na propozycję i podpisał dokument. Otrzymawszy od Ebelinga informacje, gdzie szukać sygnetu, opuścił Leże i udał się w swoją stronę, czego osobiście dopilnował Greyd.
Następnego dnia, Lenny w towarzystwie swej ciotki Eddy i kuzynki Angoulême, odwiedzili urząd w azelockim ratuszu, by dopełnić formalności związanych z dziedziczeniem w rodzie Ebelingów. Na miejscu okazało się, że Wilheard Ebeling* zmienił zapisy po tym, jak dziesięcioletniego Lennarda zagarnęli Lokwardowie. Czy to powodowany złością na szwagra, czy lojalnością wobec swej jedynej miłości — uczynił właśnie Vranotha swym jedynym spadkobiercą. Szczęście jednak dopisało Lenny'emu, trafił na kompetentnego i życzliwego urzędnika, który bez szemrania, odsyłania do innych pokojów i zasypywania petenta stosem formularzy, przyjął pisemne zrzeczenie się praw do majątku podpisane przez Vranotha i uczynił w księgach rodowych właściwą adnotację.
*NPC
Następstwa fabularne
- Afiia Ebeling zostaje ukarana obowiązkiem pracy charytatywnej w jadłodajni dla ubogich u Pafnucjan za to, że wyjawiła obcym rodzinny sekret, jednocześnie zostaje zdjęta z niej kara aresztu domowego,
- Lenny Ebeling uprawomocnia swoją pozycję Patriarchy rodu Ebeling i właściciela majątku, a także odkrywa, że ma przyrodniego brata, Vranotha,
- Lenny Ebeling powołuje Radę rodu w składzie: Lisabeth Lerdan, Angoulême Gilkes i Edda Gilkes, które otrzymują pełnomocnictwo do zarządzania rodem, podczas niedyspozycji Patriarchy,
- Lenny Ebeling ogłasza połączenie watahy Ebelingów z watahą Loży Czarownic pod zarządem Zuzmary Vollant,
- Lisabeth Lerdan zostaje oficjalnie przedstawiona rodzinie Ebelingów jako narzeczona Lenny’ego,
- Edda Gilkes zostaje zarządczynią majątku Ebelingów,
- Angoulême Gilkes zostaje rodowym Kronikarzem,
- Vranoth dowiaduje się o swym pokrewieństwie z Ebelingami, zrzeka się jednak praw do rodowego majątku i roli głowy rodziny, za co zyskuje informacje o pamiątkowym sygnecie swej matki,
- Obecni w bibliotece podczas obrad: Lenny, Lisabeth, Edda oraz Afiia dowiadują się w trakcie, że niejaki Pan K. jest Inkwizytorem, co zdradza im Angoulême.
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Afiia [2191], Angoulême [579], Edda [1867], Greyd [2144], Lenny [891], Lisabeth [357], Vranoth [1495]
Typ wydarzeń
Opowieść — Wątek Dodatkowy
Powiązania
- Z opowieścią [FG] Dzikie Psy: Nowe Porządki
Prowadzenie
Gracz prowadzący: Angoulême [579]
Autor wieści
Angoulême [579]
Korekta
Francesca Delacroix [50]
Kroniki Fallathanu
Wiec amarthyjski
30-12-2024 22:25
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
6 Jomraka (sierpnia) 1375 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Pałac księcia Li Zhing, Yrdis, Księstwo Nostrot, Zjednoczone Amarth
Przebieg wydarzeń
Książę Li Zhing*, odkąd usłyszał o niepokojących wydarzeniach podczas budowy Cudu Amarthyjskiego, nie mógł pozostać obojętny wobec nowo powstałego kultu Wybrańców Otchłani. Choć brakowało jednoznacznych dowodów łączących wyznawców tego kultu z pojawieniem się potworów, które siały śmierć i zniszczenie, książę wiedział, że sprawa ta wymaga dokładniejszego zbadania. Podobne podejrzenia nasunęło odkrycie zmasakrowanych ciał Czarnych Płaszczy — cień podejrzeń padł również na Wybrańców Otchłani.
Amarth słynęło z dużej swobody religijnej, pozwalając na zakładanie nowych kultów, o ile nie stanowiły one zagrożenia dla państwa lub jego obywateli. Ta wolność obejmowała także prawo do nieoddawania czci żadnemu bóstwu. Jednak, w obliczu brutalnych masakr nikt nie dziwił się, że władze zaczęły baczniej przyglądać się kultom, szukając winnych. Choć w teorii zadanie wydawało się proste, praktyka pokazała, że rozwiązanie sprawy nie będzie ani łatwe, ani szybkie. Zasłona tajemnicy otaczała mroczne kulty, jak i pojawiające się śmiercionośne potwory niewiadomego pochodzenia. Aktualnie było więcej pytań, niźli odpowiedzi.
Przybycie na wiec
Dnia 6 Jomraka 1375 roku do miasta Yrdis przybyli przedstawiciele najpotężniejszych amarthyjskich organizacji, wezwani na specjalne zaproszenie księcia Li z dynastii Zhing* — Namiestnika Księstwa Nostrot, członka Najwyższej Rady Oświeconych i twórcy Wielkiego Koloseum Amarthijskiego — by omówić sprawę wielkiej wagi. Z dziedzińca pałacu można było dostrzec trzykondygnacyjną pagodę z cennymi zabytkami, budynki gospodarcze i koszarowe z czerwonymi dachami, oraz obronny zamek umiejscowiony na wzgórzu. Najwyżej wznosił się Niebiański Pałac łączący architekturę ludzką i elficką, gdzie mieszka księżna Su Zhing*. Gości przywitał kapitan Yan Xia*, wojownik o charakterystycznym nostrockim wyglądzie i pewnym siebie głosie. Ubrany w czerwone barwy gwardii książęcej, wyraził szacunek względem przybyłych, zanim podjął się szczegółowej kontroli ich ekwipunku – broń i bransolety magów zostały zabezpieczone. Po zdradzie dotyczącej planów budowy Cudu Amarthyjskiego zwiększono środki bezpieczeństwa wokół księcia Li Zhinga* i jego żony. Obawy o zamach stały się realne, zwłaszcza w obliczu rosnącej popularności i aktywności księcia. Następnie Yan Xia* poprowadził ich do wnętrza kompleksu pałacowego, gdzie czekała na nich sala narad.
Na zaproszenie księcia przybył Linear, Elf, Wielki Mistrz zakonu Magokracji, organizacji działającej na terenie Reitharonu. Nie zabrakło Decima Verrno wraz z towarzyszką Adrią Verrno, jako wilkołaczych reprezentantów Dies Irae, organizacji, której strefa wpływów obejmowała jedną trzecią Amarth. Pojawił się także Arraragi Che’Malle, Arcymag Magii Bitewnej, demonolog oraz Radny Equilibrium, w towarzystwie Maire v’ Zillah Radnej Equilibrium, ponadprzeciętnej elementalistki z tytułem Arcymaga, Szefowej Wydziału Magii i Mistrzyni ważenia specjalnych dekoktów. Reprezentowali organizację Equilibrium, która swymi wpływami obejmowała całość wyspy Berg, Sinych Ziem oraz północno-wschodnie Araeth. Na zaproszenie odpowiedziała także Dril’taera Wolveridge, przywódczyni Górskiej Ferajny, Dzierżąca Łuk i dowódczyni oddziałów Ferajny na terenach Dionestu. Przybyła wraz z sir Gawainem Cairndow, Radnym Górskiej Ferajny, wojownikiem i dowódcą oddziałów Ferajny na obszarze Aoszet oraz Iveliosem Abamoux, Mistrzem Magii w dziedzinie tempestarii, od niedawna dyplomatą Górskiej Ferajny i zarządcą filii organizacji w Księstwie Clana. Obecny był także Lameth, syn Xellosa z rodu v`Zillah – Mistrz Magii, specjalista w magii przemian, Syn Amarth i opiekun Gildii Magów mającej strefy wpływów w Izanthrii i Księstwie Nostrot. Na spotkanie przybyła także Elfka Alhena z organizacji Equinox, której działalność obejmowała ziemie Clany, południowego Aoszet i zachodniego Dionestu. Jako ostatnia stawiła się Sha – Maji ognia i reprezentantka organizacji Królestwo Niebieskie, której największe strefy wpływów przypadały w Araeth, Księstwie Nostrot, Reithoranie i w północnej części Księstwa Clany. Na wiec amarthyjski nie dotarł natomiast Zastian z rodu Nixsagas, co wzbudziło pewne zaskoczenie i zdziwienie, ale słowa Maire v’ Zillah wystarczyły jako uzasadnienie tej nieobecności. Prawda była jednak taka, że zarówno Arraragi, jak i Maire nie mieli bladego pojęcia, co się stało z ich liderem i dlaczego nie przybył do pałacu. Niepokój, który odczuwali nie był bezzasadny. Jakby przeczuwali, że coś złego mogło się wydarzyć. I tak było w istocie. Mimo, iż spodziewano się Zastiana Nixsagasa na Wiecu, nigdy tam nie dotarł, a wszelki słuch po nim zaginął po drodze na to właśnie wydarzenie. Jakiś czas później rodzina Nixsagas dowiedziała się o jego porwaniu… ale to zupełnie inna historia.
Przybyłym gościom została przedstawiona Yu Lei*, młoda, ambitna i wyraźnie charyzmatyczna doradczyni i sekretarz księcia, która miała pełnić pieczę nad całokształtem spotkania. Przywitała liderów i delegatów organizacji, po czym przedstawiła im reprezentanta Inkwizycji – Komandora Tannyla Xilrorisa*, Elfa, który także miał wziąć udział w tym spotkaniu, na wyraźne polecenie księcia. Mimo kontrowersyjnego odbioru Inkwizycji, obecność komandora była uzasadniona, zwłaszcza w kontekście działań przeciw kultystom. Xilroris* krótko się przywitał, zachowując się z dystyngowaną gracją, a następnie zajął wskazane miejsce, oczekując na przybycie księcia. Sekretarz ogłosiła rozpoczęcie obrad, po tym, jak w asyście gwardzistów stawił się sam książę. Po przywitaniu, każdy z gości nie tylko się przedstawił z imienia, nazwiska oraz pełnionej funkcji, ale nakreślił charakter działalności swojej organizacji oraz zasięg jej strefy wpływów.
Rozmowy i decyzje
Namiestnik wyraził uznanie dla liderów, doceniając ich zaangażowanie w ważnych dla Amarth kwestiach oraz podkreślił ich zasługi w obronie projektu Cudu. Książę potwierdził, że organizacje, które przyczyniły się do obrony Wielkiego Koloseum, otrzymają godziwe wynagrodzenie, a ich przedstawiciele zostaną odznaczeni Orderem Męstwa podczas pierwszego oficjalnego wydarzenia w Koloseum. Każda z organizacji, która brała udział w obronie budowy Cudu i pracującej tam ludności, otrzymała nagrody, bądź przysługi nadane przez księcia. Później przystąpiono do rozmów, które początkowo całkowicie odbiegały od zaplanowanej tematyki debaty. Dość szorstkie podejście do Inkwizytora także nie ułatwiało rozmów, ale na szczęście szybko skupiono uwagę na głównym wątku, a mianowicie Wybrańcach Otchłani. Obawiano się, że kultyści mogą sprowadzić na Fallathan o wiele większe zagrożenie, niż tylko potwory. Obawiano się powtórki Wielkiej Destabilizacji Magii. Bohaterzy dowiedzieli się, że dzięki działaniom Namiestnika Nostrot i Inkwizycji udało się ustalić, gdzie znajduje się siedziba kultu na terenie Amarth. Organy władzy poznały także dane człowieka — pośrednika, który werbował do kultu i przekazywał informacje. Przywódcy organizacji amarthyjskich otrzymali propozycję podjęcia się dość ryzykownej, niebezpiecznej misji: zinfiltrować środowisko kultystów w ich placówce mieszczącej się na Wielkiej Pustyni Qeth'Raa. Celem misji miało być przedostanie się na miejsce spotkania, obserwacja, zebranie danych, czyli: rozeznać się ilu tam będzie kultystów, kto im przewodzi, co jest treścią modlitw, przekazu... ich przesłania. Dowiedzieć się kim jest „Matka”, kim są jej wyznawcy. Rozeznać w ich hierarchii. I sprawdzić czy używają splugawionej magii i czym „porywają” tłumy. Miano sprawdzić, czy kult nie odprawia zakazanych rytuałów. Spodziewano się wygłoszenia swoistego manifestu wiary. I te wszystkie informacje miano zdobyć. Była to szansa, by się przybliżyć do kultystów Wybrańców Otchłani udając ich wiernych, wyznawców Matki. Podejrzewano także, że istnieje tzw. „Wielka Czwórka”, po jednym liderze kultystów na dany kraj… jednak nie było na to żadnego potwierdzenia. Równie dobrze mógł istnieć tylko jeden guru na samym szczycie, a w terenie działali jego zastępcy. Nie znano dokładnej hierarchii kultystów ani najważniejszego… co jest ich celem?
Gdy Lameth zaproponował aby miejsca Cudów Świata zbadać pod kątem magii i potencjalnych zakłóceń anomalii… nieoczekiwanie odezwał się Komandor Inkwizycji. Kiedy Tannyl Xilroris* wyznał, że to były Miejsca Mocy, podejście do misji zmieniło się diametralnie. Inkwizytor wytłumaczył, że początkowo nic nie wskazywało na to, że nowy kult ma związek z Cudami. Badano sprawę pojawiających się potworów. Sądzono, że za ich przywołaniem stoją dzicy magowie. Gdy pierwszy raz natrafiono na ślady użycia magii niedaleko budowy Cudu Wielkiego Posągu Przedwiecznego — wzięto to jednak za anomalię jakich wiele ostatnio się pojawiało. Drążono sprawę dalej. Przypuszczano, że jest to pojedynczy przypadek. Jak się okazało, przy pozostałych dwóch Cudach także wykryto ślady użycia magii. Otrzymano misję dokładnego przyjrzenia się temu zjawisku. To wtedy Inkwizycja natrafiła pierwszy raz na ślady do przeprowadzenia rytuału. Nie udało się jednak nikogo złapać na gorącym uczynku... a sieć informatorów ustaliła, że pojawiają się plotki o nowym kulcie o nazwie Wybrańcy Otchłani. Obawiano się, że Sferrum może grozić zagłada.
Zdawano sobie sprawę, że na wiele pytań związanych z kultem nie znano odpowiedzi. Bazowano na szczątkach informacji, ale dokładano wszelkich starań, aby tę brakującą wiedzę uzupełnić. Liczono na to, że wspólnymi siłami tj. Rady, Inkwizycji i obywateli Amarth, uda się powstrzymać ten kult i dowiedzieć o zagrożeniach. Fallathan otrzymywał znaki w postaci anomalii i potworów... a te sygnały nie mogły zostać zignorowane. Nie było pewności czy za tym wszystkim stoi kult, czy ktoś inny. Pozostawało mieć nadzieję, że pustynna misja się powiedzie i zdobędzie się więcej informacji. Na przystąpienie do misji liderzy organizacji wyrazili zgodę i zadeklarowali własne w niej uczestnictwo, bądź oddelegowanych osób. Misja ta miała mieć charakter ściśle tajny.
*NPC
Następstwa fabularne
- W Lochach Asylum, gdzie przetransportowano pojmanych kultystów, udało się w końcu wydobyć informacje dotyczące kultu. Po tym, jak magiczna ochronna bariera ustąpiła, jeden z nich – Miyamoto Takashi – wyznał, że karczmarz Long Min* w Yrdis pośredniczy w werbowaniu do kultu. Dzięki staraniom zwiadowców udało się dowiedzieć, że jedno z głównych miejsc, gdzie spotykają się Wybrańcy Otchłani mieści się na Wielkiej Pustyni Qeth'Raa.
W ramach podziękowań dla organizacji, które udzielały się w sposób znaczący przy budowie Wielkiego Koloseum Amarthyjskiego książę Li Zhing* postanowił je wynagrodzić.
– Książę przyrzekł pomóc Magokracji w przyszłości, w ich dowolnym (legalnym, zgodnym z prawem) przedsięwzięciu na rzecz społeczności Reitharonu. - Książę zadeklarował Decimowi, że poprze go przed Najwyższą Radą Oświeconych w kwestii nadania tytułu szlacheckiego dla Germota Ufi Hordssona* - przywódcy Dies Irae.
- Górska Ferajna w ramach podziękowań otrzymała od księcia mapę z zaznaczoną trasą prowadzącą do Klasztoru Czterech Smoków w Księstwie Nostrot, gdzie będą mogli poznać nowe techniki walk i udoskonalić swoje talenta bojowe. Ze względu na to, że trzeba znać drogę i dojście do klasztoru położonego w północnych Górach Orlich Gniazd, książę obiecał przydzielić w dowolnym czasie asystę dwóch gwardzistów na czas trwania podróży i dotarcia do celu.
- Książę przekazuje dotację na rzecz Akademii należącej do Gildii Magów, aby wspomóc proces przeprowadzania nauczania w jak najlepszych warunkach.
- Książę zadeklarował zwiększenie importu rudy żelaza z obszaru strefy wpływów Equinox, co tym samym miało zwiększyć handel i przepływ waluty. Książę dodatkowo złożył zamówienie na dostawę nowych mieczy, na czym mieli zyskać rzemieślnicy przynależący do Equinox.
- Książę składa względem Maji Sha propozycję, by ta dołączyła do zespołu uczonych – badaczy powszechnie występujących anomalii. W ramach podziękowań przekazał dotację na rzecz osady Ziindai, co miało ją ekonomicznie umocnić, a Shi zapewnić przychylność innych Maji.
- Każda organizacja uzyskała po jednym glejcie-amulecie z symbolem księgi i herbem rodu Zhing* umożliwiającym przedostanie się do archiwów bibliotek w Asylum i Yrdis. Okazany amulet uprawnia dostęp do większego zbioru ksiąg, zwojów i map, za wyjątkiem wszystkich dokumentów prawnych i działu ksiąg zakazanych. Wizyty te będą zawsze pod nadzorem, aby nikomu nie przyszło do głowy potencjalne zniszczenie czy wyniesienie ksiąg. Każda wizyta w archiwach będzie odnotowana.
- Reputacja organizacji: Dies Irae, Equilibrium, Equinox, Gildii Magów, Górskiej Ferajny, Magokracji oraz Królestwa Niebieskiego wzrasta u księcia Li Zhinga*.
- Liderom organizacji powierza się zlecenie wykonania misji infiltracji środowiska kultystów, na którą wyrażają zgodę. W misji mieli wziąć udział osobiście liderzy organizacji lub oddelegowane do tego osoby.
- Jako główna doradczyni i prowadząca obrady, Yu Lei* umacnia swoją pozycję jako zaufana księcia.
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Adria Verrno [1142], Alhena [2882], Arraragi Che`Malle [350], Decim Verrno [135], Dril`taera Wolveridge [9], Gawain Cairndow [20], Ivelios Abamoux [1307], Lameth v`Zillah [2], Linear [77], Maire v`Zillah [169], Sukasha [669], Zastian Nixsagas [7].
Typ wydarzeń
Opowieść — Wątek Wiodący
Powiązania
- Nawiązanie do dotychczasowego wątku tzw. Kultystów. Powiązana z III etapem eventu, wieścią pt. "Polowanie na kultystów" oraz sesją z cyklu Cuda Świata pt. "Wielkie Koloseum Amarthyjskie".
Prowadzenie
MG prowadzący: Dril’taera [9]
Autor wieści
Dril’taera [9]
Korekta
Francesca Delacroix [50]
Kroniki Fallathanu
Kraina miodem i smokiem płynąca
30-12-2024 10:59
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
30 Penhara (września) 1376 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Góry na północny wschód od Casa de Vida, Natea
Przebieg wydarzeń
Czytał raport z przebiegu misji, a potem stuknął się w czoło. Z tego, co wiedział, zadanie było względnie proste do realizacji: wyjechać, zebrać Drahje i wrócić. Jednak jak to bywa z przygodami pod wodzą Vuyseymusa — coś się musiało pokićkać.
— Coś się stało?
Mężczyzna spojrzał zmęczonym wzrokiem na swoją jaszelitkę.
— Tak, spójrz na to.
Podał jej do ręki dokument z jego danymi na temat przeżytej przez drużynę przygody…
A zaczęło się na północ od Casa de Vida, w małym górskim miasteczku Bajo las Montanas. Zebrała się tam grupa złożona z nader dziwnej kompaniji — Vuyseymusa, który był organizatorem całej „wycieczki po smoki”, jego narzeczonej Matyldy Rinelheim, siostry wcześniej wspomnianej Morrigan, a także dwóch osób z jego Loży Czarownic; Lenny’ego Ebelinga i Nestan-Darejan.
Zebrali się na placu targowym, tak pustym ze względu na ciężkie czasy, jakie nastały. Podczas rozmowy zostali zaczepieni przez lokalnego kupca, Lucasa*. Ten chciał nie tylko zaoferować im swoje towary na podróż w górę, ale i poprosić o pomoc w pewnym zadaniu w zamian za informacje na temat Drahji.
Już na początku doszło do pyskówki, przez którą Lenny prawie został wyrzucony ze sklepu, ale finalnie, dzięki próbie załagodzenia sytuacji przez Vuyseymusa, udało się zakupić towary (a nawet dostać zniżkę) i przyjąć zlecenie na poszukiwanie po drodze zaginionych kupców, których przybycia Lucas* oczekiwał od kilku dni. Zgodnie z umową kupiec przekazał informacje na temat Drahji i grupa wyruszyła ku górom.
Kilka godzin później udało im się dojść do ścieżki prowadzącej bezpośrednio ku skalistym terenom i nie musieli wędrować długo, żeby wyjść na rozdroże… Gdzie zastali niezbyt przyjemny widok. Znajdował się tam porzucony wóz, a także martwy koń — nie trzeba było być geniuszem, żeby domyślić się, do kogo należał. Podjęli się krótkiego śledztwa, żeby sprawdzić, co się stało.
Morrigan błyskawicznie dostrzegła, że grupa została zaatakowana z zaskoczenia, na co wskazywały ślady, a także kierunek ucieczki. Matylda znalazła listę załadunkową, dziennik jednego z kupców oraz jasną informację, że transportowano kryształy magiczne i materiały rzemieślnicze. Lenny swym psim nosem sprawdził ślady zapachowe — wszystko wskazywało na to, że na wóz napadnięto nie dalej niż wczoraj i grupa rozdzieliła się na dwie strony. Nestan-Darejan próbowała poprzez spróbowanie krwi zakrzepłej na piachu wywróżyć, co się wydarzyło; doświadczyła emocji dotyczących minionego wydarzenia. Ból, strach… Śmierć. Doszło tutaj do czegoś strasznego. Iria zaś badała ślady i razem z Morrigan potwierdziły, że najbardziej sensownym kierunkiem jest wschód. Vuyseymus próbował określić przyczynę zgonu konia, ale jedynym, co wywnioskował, były rany jakiejś potężnej bestii. Wszystko zdawało się niejasne, a oni musieli ruszać dalej. Wybór padł na wschodni trakt. Ustanowiono również, że Vuysemus dowodzi tej drużynie.
Droga zajęła im dobre dwie godziny, zanim po śladach dotarli do kolejnej płaskiej połaci skalnej. Raz jeszcze zobaczyli ślady konfliktu, ale i ucieczki. Morrigan dostrzegła porozrzucane tobołki — identyczne z tymi na wozie. Iria dojrzała dwa ciała, do których udała się w towarzystwie Vuyseymusa. Po szybkim zbadaniu ich przez Druida ten poinformował drużynę, że przyczyna śmierci jest inna niż u konia. Wiele ran szarpanych, ale tylko na górnych częściach ciała, a i pazury były znacznie mniejsze. Wtedy też Lenny i Iria usłyszeli dźwięki z odnogi prowadzącej dalej w góry. Nie mieli wątpliwości, że należały do bestii bądź potworów. W tym samym czasie Matylda znalazła worek z kryształami ogniskującymi.
Nie czekając na żadne postanowienia, Lenny sam wyruszył sprawdzić, czym są te stworzenia. Udało mu się zakraść na tyle blisko, by je dostrzec… Niestety zupełnie nie znając się na bestiach, nie rozpoznał ich rodzaju. Zapamiętał jednak charakterystyczne szczegóły i… dostrzegł wnękę skalną, w której był… Człowiek! Pojawił się dosłownie na moment, ale z pewnością ktoś się tam ukrywał.
Kiedy Wilkołak wrócił do pozostałych, którzy już szli w jego stronę, przekazał, co zobaczył. Matylda szybko dodała dwa do dwóch i wniosek był jeden — Harpie. To z nimi mają tutaj styczność.
Nie myśląc wiele, zdecydowali się pokonać potwory i sprawdzić, kto ukrywa się w szczelinie, bo przecież to może zaginiony kupiec.
Zaatakowali Harpie i doszło do wcale niełatwej walki. Magią i mieczem razili przeciwników, by finalnie wyjść ze starcia zwycięsko, ale i nie w jednym kawałku. Iria walcząca z dwoma przeciwnikami w tym samym czasie została kilkukrotnie ranna, jednak niezbyt poważnie. Vuysyemus starł się ze Starszą Harpią. Także wyszedł z tego starcia podrapany, ale również żyw. Matylda miała problemy z utrzymaniem kontroli nad magią — trafiło ją jej własne zaklęcie, ale finalnie również poradziła sobie ze swoim przeciwnikiem.
Po zakończeniu walki podszedł do nich mężczyzna ukrywający się w szczelinie, którym okazał się Fabio*, jeden z poszukiwanych przez nich kupców, a także właściciel dziennika znalezionego przez Matyldę. Zaprowadził ich do wielkiej jaskini, w której się ukrywali, a także poinformował, że najęta przez nich ochrona okazała się Kultystami Końca, zaś już pod samym wyjazdem z gór zostali zaatakowani przez Gryfa.
Pokazał drużynie również drogę przez jaskinię, która prowadziła do ukrytego przejścia po drugiej stronie góry. Dziękując za ratunek, poinformował ich także, że właśnie idąc tym skrótem przez jaskinię, będą mieli Drahje dosłownie na wyciągnięcie ręki. Grupa oczywiście nie wyrażała zadowolenia z faktu, że stwora nigdzie nie dało się dostrzec, a i nie bardzo była im na rękę cała sytuacja.
Postanowili odpocząć i podleczyć rany, co zajęło im parę ładnych godzin. Gdy w końcu byli na tyle pewni swoich sił, w końcu wyruszyli z jaskini ku rozdzielonym przez Vuyseymusa zadaniom.
Lenny, Morrigan i Iria udali się sprawdzić, co z wozem. Powinna do nich dołączyć Nestan-Darejan, ale ta udała się wbrew słowom Druida ku jaskini. Badaniem tejże mieli się zająć Vuyseymus i Matylda, co poszło im całkiem sprawnie, a nawet usłyszeli w tle charakterystyczne odgłosy małych skrzydeł i poskrzekiwania.
Drużyna przy wozie starała się sprawić, by ten nadawał się do dalszej jazdy. Jak się okazało, jedno z kół zaklinowało się w kamieniach. Na początku próby odepchnięcia kamienia podjęła się Morrigan, ale nic to nie dało, w dodatku naciągnęła sobie mięsień w plecach. Iria w tym czasie uspokoiła konia, który wyraźnie czegoś się bał, a Lenny obserwował niebo.
Wtedy też Nestan-Darejan dostrzegła wysoko na niebie Gryfa.
A bestia zauważyła swoją ofiarę.
I rozpoczęło się starcie. Grupa była rozdzielona, ale dzięki pomocy Irii z kołem sprawnie udało się ruszyć ku jaskini. Powoziła Morrigan, która mimo braku umiejętności sprawiła się doskonale i dowiozła wszystkich do reszty towarzyszy.
Tymczasem pierwsza krew została przelana i to wcale nie przez ich drużynę. Gryf opadł na Nestan-Darejan, raniąc ją dotkliwie pazurami. Magowie posłali ku niemu serię zaklęć, starając się bestię uziemić, ale na nic to! Czary albo nie trafiły, albo zostały odparte przez potężne stworzenie.
Drugi atak stwora również był skierowany ku Nestan-Darejan, tym razem prawie zabijając czarodziejkę. Ta dosłownie ledwo trzymała się na nogach. Jednak tym razem czary zaczęły go trafiać, ale i Lenny oraz Iria zaatakowali stwora, gdy ten przelatywał nisko, by przypuścić na nich atak.
Do walki z bestią dołączyła Harpia, którą przywołał Druid, co miało okazać się ogromną pomocą w walce.
W dodatku magia była wyjątkowo kapryśna, bo zarówno Morrigan, jak i Matylda odbiły efekty zaklęć ku sobie, co oczywiście nie poprawiło ich sytuacji. Do tego wszystkiego jeszcze zaczęło padać.
Wtedy też Lenny wpadł na pomysł równie genialny, co głupi. Kiedy Gryf raz jeszcze opadł do ataku, ten skoczył do góry, łapiąc się jednej z jego łap. Bestia mimo miotania się i próby zrzucenia młodzieńca z kończyny zupełnie sobie z tym nie poradziła. Zaś Ebeling już wdrapywał się na jej grzbiet. W myślach już tytułował się „Gryfim Jeźdźcem”, nóż gotowy do ataku trzymał w dłoni i…. Wtedy szczęście się od niego odwróciło.
Jego dotychczasowy środek transportu wykonał beczkę, a mężczyzna spadł. Szczęśliwie dla niego upadek został nieco… osłabiony przez skałę, od której się odbił, zanim trafił w ziemię. Inaczej nie byłoby co zbierać z Gwardzisty, a tak skończyło się na połamanych żebrach, nosie i okrutnie stłuczonej twarzy, która będzie wyglądała jak obity ziemniak na następny dzień.
Dopiero wtedy magom zaczęło się coś udawać. Vuyseymus skutecznie otumanił Gryfa, a Matylda ściągnęła go zaklęciem w drzewa, przez co ten musiał wylądować. Ci, którzy mogli, rzucili się do ataku, by jak najszybciej pokonać bestię. To jednak okazało się wcale nie takie łatwe. Mimo że Gryf na ziemi był znacznie słabszy… Okazał się wyjątkowo wściekłym przeciwnikiem. O tym przekonała się Iria, która to jako pierwsza padła ofiarą jego ataków. Pierwszy cios pozbawił ją przytomności, a drugi jedynie dołożył bólu i odrzucił kilka metrów w bok. Kobiety nie pozostawiono samej sobie. Doskoczył do niej Lenny, gotowy zablokować każdy atak, a Vuyseymus sprowokował stwora, by ten zaatakował właśnie jego. Co oczywiście zostało zrobione. Mimo że Druid zdążył potraktować przeciwnika czarem, a potem nawet zablokować część obrażeń tarczą… To i tak oberwał, na szczęście niezbyt mocno.
Bestia musiała być już wymęczona, bo i słaniała się na nogach, a zaraz seria czarów Matyldy, Morrigan i Nestan-Darejan dokończyła dzieła. Ogromnym wsparciem okazała się przyzwana przez Vuyseymusa Harpia, która od początku walki zawzięcie atakowała Gryfa.
Po powaleniu stworzenia udali się od razu do jaskini. Lenny Ebeling, chcąc popisać się siłą, postanowił, że zaniesie Irię Delacroix do samej jaskini, ale… Upuścił ją po drodze, słabnąc w rękach, przez co kobieta uderzyła w kamień kolanem i będzie kulała przez najbliższy czas. W końcu jednak wszyscy dotarli do jaskini.
Szybko odnaleziono i schwytano Drahje (a nawet pięć jaj) w liczbie dziesięciu sztuk i wzięto się do roboty z łapaniem ich. Potem wszyscy załadowali się na wóz i ruszyli ku miasteczku, by odebrać nagrodę od kupca Luki*.
Wiele godzin później, już nocą — dojazd do miasteczka
Deszcze przestał padać godzinę temu. Mimo to zmrok nie pomagał im w jeździe, przez co musieli podróżować jeszcze wolniej. Do miasteczka dotrą późną nocą, więc ci, którzy chcieli się przespali, także odpoczęli. Wszystko było w końcu spokojne i szum górskiego wiatru niósł przyjemność, a nie oczekiwanie na nadejście zagrożenia. Każde z nich wyjechało z tych gór z ranami. Mniejszymi bądź większymi, ale jednak ranami. Czy sprawdzili się jako drużyna? Dobre pytanie. Dowodzeni przez Vuyseymusa nie mogli narzekać na jego metody. Gorzej było z wykonywaniem poleceń. Druid nie miał za dużo posłuchu, szczególnie między towarzyszami z Loży Czarownic. Dało się poznać, że czuł się jeszcze niezbyt pewnie, pełniąc tą rolę, a podburzanie jego pozycji wcale nie pomagało. Mimo to... misja była między innymi prostym treningiem, z którego raport miał zamiar dostarczyć do Wiedźm Założycielek. Wszyscy pozostali, jeśli chodziło o ich zaangażowanie, pozostawali nienaganni. Fakt, altruizm Druida nie przemawiał do każdego, przez co doszło do kilku spięć, szczególnie z Lennym Ebelingiem i Nestan-Darejan, ale finalnie udało im się wygrać. Mimo to mogli mieć do niego kilka uwag na temat metodyki z jaką prowadził swój „oddział”.
W końcu dojechali do wyjazdu z terenu skalistego, tej wyboistej drogi, którą jeszcze z samego rana zmierzali ku górom. Było tu cicho, bardzo cicho. Nie słyszeli ani owiec, ani innych zwierząt. Za to dostrzegli coś w oddali. Jakby łunę…? Ciężko określić, ponieważ pojawiła się mgła, która dodatkowo utrudniała widok. Mogło to być oczywiście oświetlenie miasteczka, jako że w nocy wygląda to znacznie inaczej niż za dnia i oczywiście jest widoczne z większej odległości.*
*Minęło jakieś pół godziny jazdy i widok stał się już znacznie bardziej wyraźny. Faktycznie, było to miasteczko — a raczej to, co się z niego ostało. Zostało doszczętnie zniszczone, jeszcze niektóre z budynków płonęły. Tu i tam widzieli ciała ludzi, zmasakrowane i rozszarpane. Z pewnością robota potworów. Ale ogień…? Skąd się mógł wziąć…?
Dojechali do sklepu, z którego to rozpoczęli dzisiejszą przygodę. Przed wejściem leżał Luca*. Mężczyzna jeszcze żył, ale kiedy tylko podeszli, wysypał jedno słowo:*
— K…Kultyści...
A potem zmarł.
Dwóch z kultystów znaleźli na środku rynku. Wyglądało na to, że odprawili tu jakiś rytuał, który przypłacili życiem. Drużyna dobrą godzinę rozglądała się po miasteczku, szukając ocalałych, ale nie znaleźli nikogo. Wszyscy już nie żyli. Taka była cena za zbytnią ufność, jaką obdarzyli podróżnych. Za dobro zapłacili własną krwią, a za pychę — wstrzymującą ich przed migracją do Casa de Vida — życiem.
Drużyna udała się więc wozem ku Casa de Vida, by tam poinformować władze o sytuacji, a także wydać towary. Po drodze zgarnęła troje znanych im kupców, którzy nocowali pod jednym z drzew.
Tak się zakończyło polowanie na Drahje.
Percyvallus westchnął ciężko raz jeszcze, składając dłonie w piramidkę. Wiedział, że czasy są ciężkie, ale kto by przypuszczał, że jest aż tak źle…? Kultyści, spalone miasteczka, ataki potworów… Wszystko dążyło do naprawdę złego końca…
*NPC
Następstwa fabularne
- Iria, Lenny, Matylda, Morrigan, Nestan-Darejan i Vuyseymus będą znani w okolicy Casa de Vida jako pogromcy Wrzaskuna — Gryfa terroryzującego okolicę.
- Uratowano znaczących kupców z Porto de Ouro, którzy opowiedzą o tym swoim towarzyszom w mieście.
- Uzyskano informację, że Kultyści Końca próbują przenikać do miast pod przykrywką.
- Zdobyto pięć jaj Drahji.
- Pochwycono 23 Drahje, z których 5 trafia do Irii Delacroix.
- Lenny Ebeling wskutek upadku ma złamany nos, trzy żebra i mocno uszkodzoną twarz.
- Iria Delacroix ma pęknięte dwa żebra, a także zawroty głowy przez przynajmniej dwa tygodnie. Dodatkowo ze względu na upuszczenie ją przez Lennego Ebelinga stłukła mocno prawe kolano i będzie kuleć na prawą nogę przez około miesiąc.
- Matylda i Morrigan wychodzą z walki z poparzeniami od własnej magii, które goić się będą dwa tygodnie.
- Morrigan odnalazła kamienie szlachetne warte 5 milionów krabów.
- Mimo kilku potknięć Vuyseymus sprawdził się jako dowódca w drużynie.
- Drużyna poinformowała władze Casa de Vida o zniszczeniu miasteczka, z którego przybyli.
- Udało się odzyskać część materiałów do obrony małego miasteczka na północ od Casa de Vida, które następnie przeznaczono na jego obronę.
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Iria [966], Lenny [891], Matylda [59] , Morrigan [1956], Nestan-Darejan [1184], Vuyseymus [90]
Typ wydarzeń
Opowieść - Wątek Dodatkowy
Powiązania
- Brak
Prowadzenie
Gracz prowadzący: Vuyseymus [90]
Autor wieści
Vuyseymus [90]
Korekta
Ines [97]
Czarodzieje
Ogłoszenia, sesje i eventy - Page 26
29-12-2024 22:07
Do zobaczenia na fabule!
Kroniki Fallathanu
W obliczu zmian
29-12-2024 19:19
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
15 Webala (listopada) 1375 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Knieja Rozpadu nieopodal Talkensburga, Ostwald
Przebieg wydarzeń
Krew przelana wcześniej w talkensburdzkim zajeździe dowiodła, jak niebezpiecznym przeciwnikiem byli Odmienieni. Jeden z nich, Ulhe*, w zupełnie innym miejscu poddał się pokusie i dał się wypaczyć do plugawej, zabójczej formy. Gdzie byli oni, tam podążała tragedia. To w tamtych chwilach dwie drużyny stanęły do walki i wyszedłszy z niej zwycięsko, zgromadziły dość informacji, by móc ruszyć ku źródłu wszystkich tych kłopotów. Rekrutacja do potwornych szeregów, słodkie obietnice o wolności kończące się czymś gorszym niż śmierć… Ulhe* pozostawił po sobie list, a Młoty wiedziały już, że chodzi o Emmę* — guślarkę, która w głębi Kniei Rozpadu musiała mieć swoje gniazdo, gdzie powoływała nowych Odmienionych do życia. I dla każdego zdrowego na umyśle nie ulegało wątpliwości, że należało obrócić je w pył.
Po około dwóch tygodniach od walki u Heffenów* grupa wyruszyła więc w las, by odnaleźć Emmę* i położyć kres potwornościom związanym z Odmienionymi. Członkowie Młotów maszerowali ramię w ramię z ochotnikami, a grupa objęła ostatecznie 12 osób: Legalta, Coraline i Hemglena, Agnes, Haralda, Gwîn, Dymitra, Heledira, Nainę, Ines, Arhena oraz Trassha. Właściwie wszyscy pomagali w podróży, jak mogli, zajmując się zaopatrzeniem, przygotowywaniem posiłków, doleczaniem ran czy wartami. Harald ponadto zwrócił się o pomoc do swoich bogów, otrzymując zwiastującą nieszczęście wizję. Mimo że wszyscy wiedzieli, na co się piszą, ciszę od początku wypełniał gwar rozmów. Prędzej czy później każdy poznawał się lepiej, dzieląc trud podróży, a choć ostatnie dni nie należały do najmilszych, humory zdawały się dopisywać.
Wreszcie Arhen i Gwîn ruszyli przodem, by udać się na zwiad. I wyglądało na to, że wystarczyło wyściubić nosa z uformowanego szyku, by zrozumieć jedno — nieubłaganie zbliżali się do celu. Podczas gdy Arhen odnalazł niepokojąco duże ślady stóp, Gwîn wspięła się na wyższą pozycję. Choć odległą wioskę na wzgórzu, ze skamieniałym drzewem, dostrzegła wyłącznie ona, cała drużyna rychło odczuła dreszcz. Nadchodziło coś niedobrego. Wszystkich objęło poruszenie, jednak główna grupa, pozwoliwszy sobie nawet na postój, wciąż znajdowała się daleko od zwiadu, z którego ostatecznie powrócił tylko Arhen, by powiadomić o odkryciu. Wyglądało na to, że prawie dotarli na miejsce. Legalt wydał rozkaz marszu.
Być może wówczas popełnili pierwszy błąd, jako że pozostawiona sama sobie Gwîn szybko znalazła się w tarapatach. Wzięta z zaskoczenia, upuściła swój muszkiet, gdy nagle pojawiło się przy niej dwóch Odmienionych, olbrzymi Gul* i bystrzejszy Gonwar*. Początkowa próba kłamstwa i zwiedzenia ich na manowce nie powiodła się; dopiero gdy Elfka zdołała podjudzić przeciwników do sprzeczki między sobą, wygrała wystarczająco czasu na dotarcie dla pozostałych. Tym nie potrzeba było wiele, by zająć pozycje. Podczas gdy Naina asekurowała tyły, inni wykazali się większą skłonnością do ryzykanctwa — Harald opuścił szereg, by zastraszyć Odmienionych i tym samym kupić drużynie jeszcze jedną cenną chwilę; Heledir przygotował sztylety i zaczął zakradać się na dogodniejszą pozycję. Do sukcesu nie brakło mu wiele. Skrytobójcze natarcie było tak skuteczne, że nieomal położyło Gonwara* na miejscu, pozostawiając dokończenie roboty Legaltowi i wystrzałom Gwîn. Natłok ciosów pozostałych położył Gula* trupem niedługo potem.
Tak szybkie starcie z jednej strony podniosło morale drużyny, z drugiej zaś przypomniało każdemu, jak wielka była stawka. Mieli szczęście — to niewątpliwe. Czy jednak dobra passa trwała? Tym razem ku wzgórzu wszyscy zbliżali się razem, unikając zbytniego rozdzielania się, i tylko Heledir wspiął się na drzewo, dzięki czemu wypatrzył kolejną siódemkę wrogów. Ze zrujnowanej wioski dobywał się przeraźliwy smród; obumarłą naturę pokrywał tu paskudny śluz, formując wypaczony, budzący dreszcz widok. Kolejne parę kroków pozwoliło przyjrzeć się przeciwnikom. Jedno ze stworzeń zwisało z gałęzi, kolejne przypominało stonogę z chitynowym pancerzem, jeszcze inne miało kończyny, które poruszały się po ciele, mimo że… nie powinny. Za murem Odmienionych czekał ktoś jeszcze.
Emma*. Równie wypaczona, zespolona z dziwnie pulsującym kryształem, zastygła, jak gdyby w oczekiwaniu.
Ryk uzbrojonego olbrzyma rozpoczął kolejne starcie.
Stwór z procą padł jako pierwszy, położony na miejscu przez kolejny dziś celny wystrzał Gwîn. Ów widok podjudził młodego chłopaka — również Odmienionego — który ruszył na Agnes, w biegu zmieniając formę na budzącą mniej współczucia, groźniejszą i większą; wreszcie przypominającą dokładnie swoją przeciwniczkę. Ta jednak nie zawahała się, stając naprzeciw samej siebie, i wyprowadziła swoim morgensternem mocny cios. Jeszcze jeden nadszedł od Legalta i zmiennokształtny umarł nieomal od razu. W całym tym chaosie Oberst Młotów nie miał czasu złapać oddechu — następna istota, wielonożna i uzbrojona w szczypce, nie czekała. A może powinna była? W pół ataku zatrzymała się na gizarmie Haralda, który po raz kolejny dowiódł swojej przydatności. Poważnie ranny Odmieniony nawet nie trafił Legalta, a kolejne uderzenie broni Haralda, nagle płonącej i wzmocnionej, zupełnie powaliło go na ziemię. Tymczasem tuż obok Agnes właśnie powtarzała swój poprzedni sukces. Niestety, tym razem ze strony opancerzonego przeciwnika nie obyło się bez ran.
Nie mniej wytchnienia mieli Ines, Trassh i Arhen. Ten ostatni zaczął celnie, osłaniając strzałem z kuszy Gwîn, która zajęta była wspieraniem pozostałych, a Jaszczurka poprawiła (wprawdzie już niecelnym) rzutem oszczepem. W tym czasie Ines skupiła się na formowaniu zaklęć wspierających drużynę; zabrakło jej jednak uwagi, by w porę uniknąć strzały w udo posłanej przez Odmienionego łucznika. I od tamtej pory, jak za sprawą klątwy, żadne z tej czwórki nie miało za wiele szczęścia: wiedźma usiłowała przywołać golema, ten jednak okazał się mieć około dwudziestu centymetrów wysokości, a ataki Arhena i Trassha wycelowane w napastnika zupełnie mijały się z celem. Ostatecznie jednak nic nie załatwia sprawy lepiej niż stary, dobry pocisk magiczny — tuż po tym, jak oszczep Trassha wreszcie sięgnął paskudy, Ines wyrwała dziurę w jego łbie.
Nieopodal kto inny zmierzał ku tragedii: tam, gdzie Dymitri z Coraline jako śmiercionośny duet stanęli ramię w ramię, krzyżując oręż z ciężkozbrojnym obrońcą. Płonąca broń kwatermistrzyni cięła, raniąc ogniem, a uniki Wilkołaka uchroniły go przed morderczymi ciosami. Nadbiegł Hemglen i stając w obronie małżonki, został powalony przez nadbiegającego olbrzyma. Odpłacił się pięknym za nadobne — jego broń utknęła w cielsku Odmienionego — i wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu…
Kolejne uderzenie, jakie Coraline wyprowadziła na przeciwnika, było nadzwyczaj skuteczne. I nadzwyczaj rozwścieczające. Wielkolud zamachnął się raz jeszcze — sięgnął celu. Raniony Hemglen zdołał jeszcze go przewrócić, ratując ukochaną przed odwetem, nim został zmiażdżony przez potężne cielsko na śmierć.
Dymitri mierzył się jeszcze z drugim obrońcą, zaś Arhen, Gwîn i Agnes dobijali kolejnych przeciwników, zupełnie nieświadomi pierwszej ofiary po ich stronie, a okazywało się, że to starcie z Odmienionymi równie dobrze mogłoby być kolejnym etapem rozgrzewki. Tego, co miało nadejść, uświadczył osobiście Heledir. Już wcześniej wykorzystał swój skrytobójczy talent, by zakraść się ku Emmie*. Dotarł za nią aż do jamy w drzewie, gdzie dostrzegł wpierw ciała, a następnie poczwarę, na którą składało się wielu, wielu ludzi. Oto istna potworność, wykraczająca poza wyobrażenia nawet utalentowanych magów, miała zostać przebudzona.
Ziemia zadrżała. Gałęzie drzewa rozłamały się. To, co powstało, nie miało jednej gęby ni pary kończyn — zlepione z dziesiątek istnień, rozmiarami przewyższało wszystkich innych Odmienionych i przez swoją pokraczność łamało wszelkie prawa natury. Wolności sięgnęło przy tym bez zważania na życie stworzycielki: umierając potworną śmiercią, Emma* wydała ostatni dech gdzieś między korzeniami swojego drzewa. Heledir dał radę bowiem przerwać jej rytuał, odbierając guślarce wszelką kontrolę, którą ta miała nad monstrum.
A Tytan ruszył w dół zbocza, prosto na drużynę Młotów i pozostałych nieszczęśników.
Ból po stracie małżonka przepełnił Coraline furią, jakiej wielu nie zdołało dotąd uświadczyć. Przybrawszy ognistą postać archonta, Maji bez wahania wzbiła się w powietrze i rzuciła się na Odmienionego — a wraz z nią do ataku ruszyli wszyscy pozostali. Ines usiłowała osłabić go za pomocą Polimorfii, nawet Naina chwyciła za łuk i odważnie stanęła naprzeciw okropieństwa. Legalt wykorzystał swoją pieczęć — dar, jaki inni również uzyskali na swój sposób — zagrzewając drużynę do walki. Oręż zadźwięczał, rozległ się huk wystrzałów. Arhen wyprowadził szczególnie silny cios, Dymitri zaś musiał w tym wszystkim uporać się jeszcze z ostatnim z poprzedniej siódemki przeciwników, a widok postaci archonta rzucił go na kolana. Najmniej szczęścia miał Trassh; pochwycony przez Tytana, na oczach wszystkich utknął w jego łapsku, zbliżając się nieubłaganie do jednej z paszcz…
Znienacka z ukrycia wyszedł Heledir, obdarowując Odmienionego dwoma celnymi ciosami. Gdy padało kolejne parę ataków, Agnes rzuciła się do przodu, by w ostatniej chwili wyrwać Jaszczura z pułapki. Tytan, ciężko ranny, wpadł w szał — nim potężne cielsko wreszcie z łoskotem uderzyło o ziemię, zdołał jeszcze ogłuszyć Trassha i poważnie ranić Arhena.
W końcu nastała cisza, jakiej żaden z obecnych nie uświadczył przez cały ten czas. Potrzeba było chwili, by wszyscy otrząsnęli się z szoku i emocji; by dotarło do nich, że po Tytanie nie nadchodził już żaden przeciwnik i udało się zdusić zło w zarodku.
Ale za jaką cenę?
Dla martwych nie było już ratunku. Żywi zaś odnaleźli wsparcie w Nainie, która okazała się nieoceniona, lecząc rannych, a jej dotyk za sprawą uzyskanego wzmocnienia okazał się szczególnie skuteczny. Pomoc otrzymali Dymitri, Trassh oraz Ines; Heledir, wróciwszy do groty, odnalazł w niej jeszcze jednego żywego, którego Emma* najwyraźniej nie zdążyła przemienić. Jak się okazało, uratowany człowiek został zwabiony tu przez podszepty Oleny*, Odmienionej, która szukała chętnych chcących poddać się procesowi przemiany. Oszukany, został uwięziony i był świadkiem straszliwych transformacji.
Zabicie Odmienionych dało jednak coś więcej… Olbrzymie drzewo, pod którym toczyła się walka, na powrót ożyło, a wzgórze oczyściło się z wpływu trawiącej okolicę Anomalii. Drużyna odeszła z tego miejsca, posiadając przedmioty tymczasowo wzmocnione mocą lub tymczasowe efekty dotyczące ich samych, bogatsza o wiedzę na temat Odmienionych i świadoma tego nowego zagrożenia trawiącego Fallathan.
*NPC
Następstwa fabularne
- Hemglen umiera.
- Las Rozpadu zostaje tymczasowo oczyszczony z Odmienionych, zapewniając okolicznym wsiom spokój i bezpieczeństwo przed tym zagrożeniem.
- Wiedza o tych wydarzeniach zostaje przekazana do Talkensburga, Radzie Miejskiej i Radzie Federacji.
- Uratowany zostaje Aloizy*, pracownik antykwariatu w Talkensburgu, należący do pana Grunge*. Przekazuje postaciom wiedzę na temat Odmienionych, to, jak wygląda proces tworzenia Tytana, i swoje obserwacje.
Nagrody:
Postacie uzyskują przedmioty tymczasowo wzmocnione magią. Tracą one swoje właściwości wraz z Końcem Ery, lecz możliwa będzie ich reaktywacja w Nowej Erze, rozegrana w Opowieści (otrzymają one wtedy nowe działania zgodne z nowym systemem gry). Nagrody działają tylko w posiadaniu postaci i przekazane, przehandlowane czy ukradzione tracą swoje własności.
- Legalt uzyskuje: Pieczęć Młotów — Postać otrzymuje +50 do testów dowodzenia, kiedy jest w posiadaniu przedmiotu, i raz dziennie może skorzystać z niego, by spróbować dodać sił swoim ludziom (kosztem jednej akcji). Jeżeli zda test dowodzenia, każda postać pod dowództwem odnawia 100 HP i jest niepodatna na strach czy inne podobne czynniki przez rundę. Nie odnawia życia właściciela.
- Coraline uzyskuje: Wdowa Pożogi — Coraline może przyjąć postać archonta w dowolnym momencie (niezależnie od PŻ), zgodnie z opisem tej zdolności rasy, ale kary wynikające ze zmęczenia otrzymuje dopiero PO powrocie do zwykłej formy.
- Agnes uzyskuje: Zżeracz — Morgenstern Agnes roztrzaskuje, zżera chemicznie i doprowadza do rdzewienia pancerze, w które trafi. Za każdym razem, kiedy atak trafi w pancerz przeciwnika (nie dojdzie do uniku bądź blok nie pochłonie wszystkich obrażeń), zmniejsza wartość pancerza o 50 po rozliczeniu obrażeń ataku. Efekt kumuluje się, póki pancerz wroga zapewnia jakąś redukcję. Nie działa na naturalne czy magiczne pancerze, chyba że Prowadzący uzna inaczej.
- Harald uzyskuje: Biały Płomień — Gizarma Haralda w walce zadaje teraz 50 obrażeń od ognia. 100, jeżeli przeciwnik jest Odmienionym bądź nieumarłym. Zapala się białym płomieniem po pierwszym trafieniu w przeciwnika.
- Dymitri uzyskuje: Mistrz Obrony — Postać otrzymuje +50 do testów Bloku, Uniku i Odbicia, a także rzutów obronnych przeciwko zaklęciom wymagającym testu Zwinności bądź Szybkości
- Heledir uzyskuje Fletowiec: (nóż bojowy) — Nóż bojowy jest teraz zawsze zatruty. Odporność na Truciznę trafionej postaci spada zawsze o 5 punktów do min. 0 (chyba, że jest naturalnie niepodatna na nie — np. szkielet, duch etc.).
- Naina uzyskuje: Dotyk Opieki — Raz na dzień, pierwszy raz lecząc postać, która nie ma 0 HP, Naina wyleczy MINIMUM (przy nieudanycm rzucie) 200 HP i zatamuje Krwawienie, jeżeli w teście leczenia nie doszło do krytycznego pecha. Jeżeli test się powiedzie, leczy o 100 więcej, niż wynika z testu.
- Ines uzyskuje: Golemiątko — Ines otrzymuje małe, trwałe golemiątko. Jest niewielkie (stojący na tylnych łapach duży szczur), zrobione z kamienia i przypomina ludzika o nierównych proporcjach. Może wykonywać polecenia, trzyma się Ines, nie może walczyć. Raz na dzień, gdy Ines ma je przy sobie, golemiątko jest w stanie „zneutralizować" krytyczny pech w zaklęciu, nie dopuszczając, by efekt uderzył w Ines.
- Arhen uzyskuje: Szczęśliwe Ostrze — Złamany miecz Arhena zapewnia mu +50 do testów Szczęścia, póki ma go przy sobie, a w walce, jeżeli zostanie użyty do ataku lub bloku, w którym wypadnie Pech, należy przerzucić test. Broni nie da się bardziej uszkodzić i nigdy się nie tępi. Kiedy przecina powietrze, wydaje dźwięk przypominający ptasi świergot.
- Trassh uzyskuje: Naładowane palce — Trassh jest w stanie przeładować kryształ ogniskujący raz dziennie, nadając mu lub broni z nim nowy efekt, dając broni wręcz +50 do obrażeń od ognia (jeśli broń posiadała wprawiony kryształ) lub tworząc palnik, albo przeładować w broni palnej, dając jej +50 do testu trafienia (opóźnienie pomiędzy zapłonem a wybuchem prochu praktycznie zanika). Tak naładowany przedmiot działa przez 24 godziny, nim kryształ wypala się i jest do wyrzucenia (wymagana wymiana w broni palnej, która nie działa do czasu wymiany).
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Agnes [1575], Arhen [1648], Coraline [125], Dymitri [17], Gwîn [98], Harald [191], Heledir [889], Hemglen [1214], Ines [97], Legalt [7], Naina [128], Trassh [1109]
Typ wydarzeń
Opowieść - Wątek Wiodący
Powiązania
- Wieść powiązana z Opowieścią „[FG]W obliczu zmian”
Prowadzenie
MG prowadzący: Legalt [7]
Autor wieści
Ines [97]
Korekta
Ines [97]
Kroniki Fallathanu
Proszę Państwa! Tutaj się pracuje!
29-12-2024 09:32
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
30 Jomraka (sierpnia) 1376 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Faktoria Handlowa „Na Wagę Złota”, Porto de Ouro, Prowincja Fronteira do Mar, Natea
Przebieg wydarzeń
W Natejskim Porto de Ouro Faktoria „Na Wagę Złota” działała prężnie i było o niej coraz głośniej. Świadczył o tym zwiększający się nieustannie ruch wokół budynku, jak i nowi goście, pojawiający się w handlowym przybytku.
Tego dnia, umówionych z Percvvallusem Valente było kilkanaście osób — wszyscy w sprawie potencjalnych zakupów, możliwości współpracy, czy nawet zatrudnienia.
Klienci przybyli z całego Fallathanu, coby sprawdzić, czy Faktoria sprosta ich oczekiwaniom. Już na samym początku zostali zorganizowani w dwie grupy: jedną dotyczącą zamówień indywidualnych, a drugą w sprawie dłuższej współpracy lub zatrudnienia u Valente.
Goście zostali przywitani przez Herubio Costę*, zastępcę zarządcy Faktorii. Ledwo zdążyli spisać swoje zamówienia i przekazać dokumenty w ręce pracownika, a do budynku wpadł zdyszany mężczyzna.
Prędko okazało się, że to nikt inny, a urzędnik państwowy, pracujący bezpośrednio pod Radą Miasta. Nazywał się Frederico Ordenanza*. Mężczyzną, ze względu na jego stan, zainteresowali się od razu Linus i Lar, oferując mu pomoc i szklankę wody. Ten oczywiście pomoc przyjął, ale ruszył od razu ku zarządcy Faktorii — Percyvallusowi, informując jego, jak i wszystkich obecnych, że do budynku zbliża się tłum wściekłych uchodźców.
Wszystko to, a także bardzo wysoka temperatura, doprowadziło do omdlenia Lisabeth Lerdan, która została wyniesiona na zewnątrz przez ochroniarza Adeline Batrel — Greyda. Towarzyszyła im siostra Betty, Louise, a także żurnalistka Angoulême Gilkes. Udało im się w ostatnim momencie, gdyż fala natarła na Faktorię dosłownie kilka sekund później. Podjęto decyzję, by odprowadzić ledwo trzymającą się na nogach Betty do portalu.
Próbę rozmowy z tłumem podjął Salvador Rodriguez, razem z właścicielem Faktorii — Percyvallusem Valente. Chwilę później dołączył do nich również sam Ordenanza*. Sukces przemowy udał się na tyle, że jedna z trzech grup stanowiąca wściekły tłum stanęła z boku i jedynie przyglądała się natarciu. Mimo, że pierwszym dwóm mężczyznom poszło bardzo dobrze i widocznie nieco uspokoili nastroje… To w tłumie pojawił się prowokator, zmyślający oberwanie kamieniem i to przelało czarę goryczy — ludzie runęli na wejście, w którym dalej stał Percyvallus. Ten cudem zdążył uskoczyć do środka, a Ustrah i Waldo Rodriguez błyskawicznie zabarykadowali wejście ławą.
Co się jednak okazało — kamień (ale już prawdziwy) zablokował drugą połowę drzwi, przez co nie udało się ich zamknąć! Wejście do budynku zabarykadowano więc stołami.
Kiedy w środku wszyscy zastanawiali się, co można zrobić, na piętrze budynku Lar i Adeline poszukiwały czegoś przydatnego. I jak pierwsza znalazła grube liny, tak ta druga… Weszła prosto w gęstą pajęczynę i wpadła w panikę. Pajęczyna była we włosach, na twarzy, w oczach… Ależ to piekło!
Grupę blokującą drzwi wsparły Sofia Rodriguez i Katia Bellot, całym ciężarem ciała napierając na ławę. Ludzie dalej próbowali dyskutować z rozwścieczoną masą, a — niestety dla wszystkich — pierwszy spróbował Javier Borja. Jego słowa, a także rzucony mieszek ze złotem, tak rozwścieczyły tłuszczę, że ku mężczyźnie poleciały kamienie. Całym szczęściem dla niego samego zdołał ich uniknąć. Do tego Francisco* zagroził mu, że trafi do więzienia za podżeganie tłumu. Znacznie utrudniło to kolejną próbę uspokojenia ludzi, jaką podjął Percyvallus. Charyzmatyczny kupiec znów przemówił do rozumu uchodźców, nieco łagodząc nastroje. W tym samym czasie Salvador wypatrzył prowokatora w tłumie i niezwłocznie poinformował o tym pozostałych.
Waldo wybrał przemoc — wyjął miecz i zaczął ciąć po rękach. To tylko jeszcze bardziej sprowokowało ludzi do ataku, a i dało się słyszeć raz jeszcze znajomy głos prowokatora. W tym samym momencie, w środku trwała dalej walka z pajęczynami na głowach, a także próby czarowania mniej lub bardziej skuteczne, w celu zabezpieczenia siebie i innych przed obrażeniami.
Na zewnątrz Greyd zaczął szukać sposobu aby dostać się ponownie do Faktorii — szybko dostrzegając świeżo zabitą deskami dziurę, z którą zaczął się siłować.
Tłum dalej napierał, a obaj profesorowie, czyli Salvador i Percyvallus, raz jeszcze stanęli na wysokości zadania, skutecznie kładąc miód na uszy ludzi i powoli… Ale jednak! Uspokajali atakujących. Percyvallus, zaraz po przemowie, próbował przekonać urzędnika odnośnie możliwej współpracy z Ratuszem i pomocą z kryzysem uchodźców, ale został okrutnie zrugany przez Francisco*, wykrzykującego ku niemu: „to nie czas i miejsce na takie rozmowy!”. Morrigan starała się pomóc poprzez stworzenie bariery na drzwiach, tak, aby odeprzeć część ciosów na nie kierowanych. Do tego Verena przywołała mniejszego demona, którym chciała chyba poszczuć uchodźców, albo może zostawić dla swojej obrony… Tego się nie dowiedzieliśmy, ponieważ został zastrzelony przez Katię. Na piętrze dalej trwały pajęczynowe perypetie — a działo się! Adeline zaczęła się tak miotać, że pomagająca jej Lar dostała pięścią w oko.
Co się tyczy sytuacji na zewnątrz… Do ludzi zaczęły docierać słowa, którymi przemówili Profesorowie. Padły oskarżenia o prowokację, a prowokatora wskazano. Uchodźcy zaczęli się zastanawiać — patrząc na wskazaną osobę — czy aby go znają. Biorąc pod uwagę, że mężczyznę zaraz obalono i zaczęto grupowo okładać, ustalono, że jednak nie.
Kiedy, po słowach starszego człowieka z tłumu, miano jednak okazać łaskę prowokatorowi i wydać go w ręce władzy — ku przerażeniu wszystkich to oglądających — ten wezwał starych bogów i kulą ognią podpalił samego siebie, jak i otaczających go uchodźców.
Zaczęła się prawdziwa walka z czasem — płonący prowokator chwycił jednego z uchodźców i pędził z nim ku drzwiom Faktorii, tam jednak został zatrzymany przez pocisk wystrzelony z broni Salvadora. Raz jeszcze słowem próbowano wpłynąć na ludzi: uspokoić ich, a podjęli się tego Sofia i Percyvallus, jednak było to na nic.
Krwawym rozwiązaniem popisali się raz jeszcze Waldo i Linus, pierwszy zabił mieczem ciągniętego przez prowokatora mężczyznę, a drugi nadziakiem powalił płonącą kobietę. Do tych wybierających przemoc dołączyła Morrigan, co jakiś czas odpychając potężnie jedną z płonących osób… Bohaterskim podejściem wykazał się z kolei Ustrah, wybiegając na zewnątrz i chwytając jednego z uchodźców w jaszczurczym uścisku. Padł z nim na ziemię i zaczął się tarzać, by ugasić płomienie, które były jego łuskom nie straszne. Tym sposobem uratował pierwszą z płonących osób.
Ogień zaczynał się rozchodzić — zajął się stragan stojący przy Faktorii, płonąć zaczęło koło stojącego luzem wozu. „Żywe Pochodnie” biegały, a inni starali się przed nimi uciekać. Po raz kolejny próbę wpłynięcia słowem na ludzi podjęli Sofia i Percyvallus — tym razem słowa tej pierwszej do kogoś dotarły i kilka osób pobiegło rozejrzeć się za wodą. Ten drugi skłonił jednego z płonących, by padł na ziemię i się tarzał, czym udało się zdusić ogień na ubraniach kolejnej osoby.
Waldo otrzymawszy wskazówki odnośnie lokalizacji studni, udał się w jej kierunku by zdobyć wodę. Po drodze minął idących również ku temu samemu miejscu uchodźców, jak i dalej mocującego się ze ścianą Greyda. Deski w końcu ustąpiły i mógł wejść do Faktorii. Na teren wróciła też Angoulême, uprzednio odprowadziwszy obie Lerdanki do portalu.
Do osób na zewnątrz dołączyła Morrigan — tym razem magią kojąc ból jednej z rannych osób. Podobnie Bianca i Linus, którzy aktywnie zaczęli zajmować się rannymi. Swoją gotowość do pomocy zgłosiła również Callisto. Javier zaczął podawać środek przeciwbólowy niektórym z rannych.
Wspólnymi siłami grupy na zewnątrz udało się, bez dalszych ofiar, ugasić pozostałych rannych. Pomogli tu Frederico* i Herubio*, również nawołujący ludzi, by padli na ziemię i tarzając się zdusili ogień. Walczący z ogniem na drzwiach Salvador otrzymał wsparcie od Percyvallusa i wspólnymi siłami pokonali płomienie. Zaraz też nadeszły beczki z wodą i wiadra niesione przez Waldo, Ustraha i Angoulême. Zaczęto więc, na polecenie Percyvallusa, gasić najpierw stragan, a potem wóz. Do medyków dołączyła również Callisto i Percyvallus, pomagający przy bandażowaniu. Co do samych bandaży - Adeline, Lar i Herubio* aktywnie je produkowali z czego tylko mogli.
W samej Faktorii pojawił się Greyd, próbując nakłonić Adeline do opuszczenia terenu znalezionym wyjściem (które również odkryła Lyall, szukając alternatywnej drogi ucieczki). Słowa mężczyzny spotkały się z chłodną reakcją baronowej, która zdecydowała się zakończyć ich współpracę.
Kiedy wszystko zostało zażegnane — z tej samej uliczki, co uchodźcy — nadszedł oddział Straży Miejskiej. Dowódca rozpoczął rozmowy z Salvadorem, Percyvallusem, Linusem i *Francisco na temat sytuacji, a także poprosił tę czwórkę o stawienie się na posterunku, w celu złożenia zeznań. Doszło do aresztowania części wskazanych przez urzędnika uchodźców, a także posłano po wozy dla rannych. Salvador poinformował dowódcę, że prowokatorem był Kultysta Końca. Przy rannych dalej aktywnie pracowali Bianca, Callisto, Linus i Morrigan. Próbę podjęła również Lar, ale zupełnie jej to nie wychodziło… Katia zajęła się segregowaniem rannych — wcześniej poinstruowana przez Linusa.
Na sam koniec Frederico* zdecydował o przyznaniu nagrody w formie pięciuset tysięcy krabów dla kilku osób — czego wszyscy, poza Ustrahem, się zrzekli. Każde z nich miało otrzymać również specjalny list z podziękowaniami od Rady Miasta, dzięki czemu niektórzy w Porto de Ouro mogą na nich spojrzeć łaskawszych okiem. Dodatkowo, Callisto zobowiązała się na wpłatę pięciu milionów krabów na poczet potrzebujących, a idąc za ciosem Percyvallus zadeklarował pięćdziesiąt milionów krabów na rzecz uchodźców. Sam zaś zarządca Faktorii dostanie od Rady Miasta pozwolenie na zatrudnienie i zakwaterowanie części z nich. Mógł być więcej niż pewien, że jego działania zostaną zauważone w pewnych kręgach. Upiekło się tu również Javierowi, który to musiał jedynie zapłacić milion krabów grzywny. Zaraz potem z Frederico* rozmowę podjął Salvador. Omówił z nim brak stosownych systemów związanych z pożarami, raz jeszcze udowadniając urzędnikowi, że jest człowiekiem inteligentnym i zaradnym.
Do środka na prowadzenie interesów wróciła jedynie część osób. Bianca, Angoulême, Greyd, Amadi, Wartawan i Verena opuścili teren Faktorii. Zaś Salvador, Sofia, Waldo, Morrigan, Ustrah, Linus, Callisto, Adeline, Lar, Lyall i Javier — pozostali by dokończyć swoje interesy.
Podpisywanie dokumentów przebiegło bez większych problemów: mimo zachęty ze strony Percyvallusa nikt nie chciał podjąć się targowania i spróbować zmienić kwoty na swoich umowach, a przynajmniej do momentu, gdy Salvador zdecydował się wziąć jeszcze dwa dobermany. Między panami doszło do uprzejmej wymiany zdań, która zakończyła się, można rzec remisem: Salvador otrzymał jednego z psów za darmo, a drugiego po zniżce — w zamian za kolejne zakupy w Faktorii.
Tak też zakończono ten szalony dzień, który zapadnie w pamięć wielu osobom. Nie tylko obecnym, ale i tym, którzy byli w okolicy. Bohaterska postawa osób znajdujących się w Faktorii nie pozostanie bez echa wśród mieszkańców Porto de Ouro.
*NPC
Następstwa fabularne
- Angoulême, Morrigan, Ustrah, Sofia, Salvador, Linus, Percyvallus i Callisto otrzymują nagrodę z Ratusza Porto de Ouro w wysokości pięciuset tysięcy miedzianych krabów, a także pismo z podziękowaniem i wymienionymi zasługami. Dokument ten może wpłynąć przychylnie na sposób postrzegania ich przez mieszkańców Porto de Ouro (interpretacja MG). Za namową Salvadora taki sam dokument otrzyma również Waldo. Wszyscy, oprócz Ustraha, decydują się oddać nagrody na rzecz potrzebujących.
- Javier Borja musi zapłacić milion miedzianych krabów kary za podjudzanie tłumu.
- Zwolnienie Greyda ze stanowiska ochroniarza Adeline Batrel.
- Percyvallus Valente zatrudnia w Faktorii dziesięciu uchodźców, a także w swojej wilii daje zakwaterowanie dwudziestu kolejnym osobom.
- Callisto wpłaca pięć milionów miedzianych krabów na rzecz potrzebujących w Porto de Ouro, czym zyskuje przychylność ludu i Ratusza.
- Percyvallus wpłaca pięćdziesiąt milionów krabów na rzecz uchodźców w Porto de Ouro, czym zyskuje przychylność ludu i Ratusza.
- Percyvallus Valente i Salvador Rodriguez zostali zapamiętani jako wybitni mówcy.
- Salvador Rodriguez wytargował jednego dobermana z hodowli „Vallée du Chien” Lennego Ebelinga za darmo, a na drugiego dostał zniżkę.
- Salvador Rodriguez i Sofia Rodriguez dokonują zakupu towarów w Faktorii, a także otrzymują zniżkę 5% na następny zakup. Zostali również zaproszeni na kolację w celu omówienia bardziej ścisłej współpracy.
- Salvador Rodriguez wystawił weksel na pięćdziesiąt milionów krabów, na poczet Straży Miejskiej w Porto de Ouro.
- Waldo Rodriguez dokonuje zakupu pięciu psów obronnych z hodowli „Vallée du Chien” Lennego Ebelinga, do ochrony posiadłości Cichego Wspólnika.
- Morrigan i Ustrah, jako przedstawiciele Młotów, otrzymują obszerną propozycję współpracy na bardzo dobrych warunkach — na którą się godzą — a także dokument z zapiskami na temat przyszłych wypraw, który ma trafić w ręce Legalta.
- Linus otrzymał propozycję zatrudnienia jako medyk w Faktorii, a także ofertę stałej współpracy w celach badania szlaków handlowych.
- Callisto Wolveridge podpisała ofertę współpracy na sprzedaż wyrobów z Krętorogów w Natei, gdzie dystrybutorem ma być Faktoria. Została również zaproszona na kolację w celu omówienia bardziej ścisłej współpracy.
- Adeline Batrel dokonała poprzez Faktorię zakupu jednego z psów z hodowli „Vallée du Chien” Lennego Ebelinga.
- Lar Deargath podpisała ofertę współpracy związaną ze sprzedażą swoich dzieł poprzez Faktorię. Dodatkowo zaproponowała swoją pomoc, gdyby Faktoria chciała rozszerzyć działalność na Małą Vanthię.
- Lyall podpisała ofertę współpracy na sprzedaż i dystrybucję poprzez Faktorię swoich wyrobów alkoholowych w Natei. Zaoferowano jej również działanie na większą skalę.
- Javier Borja dokonał zakupu dziesięciu skrzyń laudanum.
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Adeline [1751], Angoulême [759], Bianca [16], Callisto [138], Greyd Hraveir [2144], Amadi [1333], Javier [102], Katia [1862], Lar [27], Linus [2252], Lisabeth [357], Louise Lerdan [45], Lyall[678], Morrigan [1956], Percyvallus [699], Salvador [61], Sofia [21], Ustrah [1510], Verena [2860], Waldo [47], Wartawan [394]
Typ wydarzeń
Opowieść - Wątek Dodatkowy
Powiązania
Prowadzenie
Gracz prowadzący: Percyvallus [699]
Autor wieści
Percyvallus [699]
Korekta
Francesca Delacroix [50]
Kroniki Fallathanu
Ależ Tadku, Tadku, bądź poważny!
27-12-2024 18:58
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
7 Sakhala (lipca) 1376 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Kufel i Kości, Iltrium, Mała Vanthia
Przebieg wydarzeń
Nic nie poszło zgodnie z planem...
Już od pierwszych chwil wiadomo było, że Coś Jest Nie Tak. Kiedy tylko do Kufla i Kości przybyli uczestnicy oraz widzowie ostatniego, finałowego starcia Pijanych Myślicieli, karczma wyglądała... normalnie — i był to zły znak. Podium świeciło pustkami, nigdzie nie było widać ani wspaniałego Tadeusa Snuka, ani jego wiernego towarzysza, profesora Zirzka; stoły zajmowały większą część parkietu, nie tak, jak widownia była do tego przyzwyczajona, a pośrodku sali nie ustawiono specjalnych miejsc dla finalistów konkursu. Coś wisiało w powietrzu.
Pierwsi w Sali Perłowej pojawili się uczestnicy finału: elf Ithildin, największe zaskoczenie całego konkursu w postaci Lenny’ego Ebelinga, Lisabeth Lerdan — dla odmiany przybyła całkiem o czasie; wśród obserwatorów dało się zauważyć jasną główkę Angoulême Gilkes, która może i była na miejscu prywatnie, jednak dziennikarskiego zacięcia nigdy nie zostawiała w domu, oraz uczestnik poprzedniej edycji, Kuro Katsuya. To właśnie taki tłumek miał okazję usłyszeć rzecz zgoła niecodzienną, bowiem narzekania młodego medyka, Gerarda Delacroix, który utrzymywał, że żaden konkurs tego dnia w Sali Perłowej miejsca mieć nie mógł, skoro on — szanowany obywatel i dziedzic szlacheckiego nazwiska — rezerwował dokładnie w tym dniu salę na świętowanie z innymi studentami zakończenia roku akademickiego.
Szykowała się niemała katastrofa, w dodatku, ku zgrozie Euzebiusza*, pod pilnym okiem azelockiej żurnalistki.
Jakby nieszczęść było mało, do karczmy zawitała również kapłanka Morrigan Valente (ku zdziwieniu wszystkich obecnych: trzeźwa!), Hiram, chcący za wszelką cenę dobić interesu z Euzebiuszem, Eos niezmiennie w towarzystwie swojej drugiej połowy, Zuzmary Vollant, niebieskoskóra maji Esnu, oraz wielkolud Welotapis spragniony darmowego napitku.
Źródłem największego chaosu okazał się nie kto inny, jak nieodzowny syn swojej matki, Gerard Delacroix, uparcie twierdzący, że Sala Perłowa została wynajęta — Euzebiusz*, a razem z nim również Aleas* upierali się, że było to niemożliwe. Kłótnia doszła do etapu, kiedy zaszła konieczność sprawdzenia terminów w świętych księgach karczmy, w których tajemnych odmętach Ebi* spisywał wszystko, co ważne. Podczas odwoływania się do relikwii Kufla i Kości, na zewnątrz nie działo się lepiej — zapowiedziany przez Gerarda tłum studentów okazywał swoje trzeźwe niezadowolenie szumiąc, bucząc i skandując przed wejściem. Szybko okazało się, że pomyłka i owszem, miała miejsce, ale po stronie obsługi karczmy (za co, jak zwykle, obwiniono Aleasa*). Już-już Euzebiusz* chciał proponować wyjście polubowne, już sięgał po zwykle działające darmowe kolejki (ponownie, na koszt Aleasa*), kiedy tłum w postaci Kuro zadeklarował, że nie oddadzą karczmy dobrowolnie jakimś tam studentom. Wojownik zagrzał do boju swoich współtowarzyszy, nawołując ich, by barykadowali okna.
Nawet tę sytuację jednak dałoby się opanować, gdyby nie… Oczywiście, jak zwykle: Lenny Ebeling, bo któż inny? Rudy gwardzista nie miał dość cierpliwości, by zaczekać na rozwiązanie sytuacji, natychmiast sięgnął więc po znajome metody: grożenie młodemu Delacroix przemocą. Student medycyny i szlachcic odpowiedział jednak w wysokim tonie, odwołując się do rozsądku Euzebiusza*: zagroził mu, że wszystko powie matce, nieobecnej ciałem, ale silnej duchem Francesce Delacroix, oraz swojemu drogiemu przyjacielowi, Witii Govorovowi, znanemu dziennikarzowi pracującemu dla Dziennika Gazety Mieszczańskiej w Azeloth. Sytuacja zakrawała o krytyczną z perspektywy właściciela karczmy: oczywiście groźby młodego medyka padły na podatny grunt, jednakże Ebeling stanowił od wielu lat jednego z najbardziej rozrzutnych klientów Kufla, antagonizowanie go w jakikolwiek sposób nie było więc dla Euzebiusza* perspektywą przyjemną.
Tymczasem do rumoru na zewnątrz co i rusz dochodziły jakieś szczegóły. W pewnym momencie, choć niewyraźnie, dało się słyszeć z zewnątrz zaniepokojone słowa: ależ Tadku, Tadku, bądź poważny! Niestety, Lisabeth Lerdan wydawała się zbyt zajęta uspokajaniem Ebelinga, by zwrócić uwagę na głos, który na pewno (jako jedyna) by rozpoznała. Dopiero ustawiony przy oknie Welotapis dostrzegł coś za szybą, nie byli to jednak studenci — ci faktycznie gromadzili się przed wejściem — a brzydki, skłębiony, ciemny dym.
Potem już wydarzenia nabrały tempa oraz pikanterii: pannie Gilkes na szczęście udało się pochwycić Lenny’ego dostatecznie wcześnie, by ten nie mógł dosięgnąć Gerarda, Morrigan wraz z Ithildinem zdołali ulotnić się z przybytku, zanim na dobre wybuchły w nim prawdziwe zamieszki, Welotapis zaś dał znać pozostałym uczestnikom zamieszania, że ktoś podłożył chyba ogień. Tym samym nieporozumienie na linii juwenalia-konkurs musiało ustąpić miejsca niebywałemu zdarzeniu, jakim była próba podpalenia Kufla i Kości.
Paliło się — i owszem: sterta gazet podłożona pod ścianę karczmy. Cienki, marnie zadrukowany papier (ani chybi jakiś szmatławiec rodem z Asylum) fajczył się bardziej niż stanowił niebezpieczeństwo dla kogokolwiek. Gazet było sporo, ale już rozwiewał je wiatr, więc zgromadzonym groziło co najwyżej rozkasłanie się od gryzącego dymu. Albo, jak w przypadku biednej Esnu, rozbudzenie co mniej przyjemnych wspomnień. Całe szczęście Angie była w pobliżu, by udzielić jej potrzebnego wsparcia.
Na zewnątrz jednak widok był jedyny w swoim rodzaju. Przebudzony i aktywny dla odmiany profesor Zirzek* szarpał oszalałego Snucka* za ramię, odciągając go od gazet, a tłumek stojących nieopodal studentów skandował BÓJ-KA, BÓJ-KA, BÓJ-KA z okazjonalnym EMEEERYYYCKAAA! w tle.
Okazało się, co następuje: wiedziony żalem za splunięcie wiedzy prosto w twarz Tadeuss Snuck* osunął się sam w ramiona znienawidzonego opilstwa i gnany pijackim przeświadczeniem o genialności swojego pomysłu, chciał podpalić to, co według niego stanowiło źródło całego problemu: karczmę, kolebkę alkoholizmu. Zabrał się do tego jak każdy upojony człowiek, to znaczy źle i bez pomyślunku, podłożył bowiem pod murowany budynek trzy stosiki gazet, licząc na to, że wszystko spłonie w trzy sekundy.
Zamieszanie z karczmy również przeniosło się na zewnątrz, a niekończąca się pyskówka pomiędzy Ebelingiem a Delacroix zakończyła się popchnięciem młodego studenta, który to wylądował nosem prosto w dekolcie panny Lerdan. Jego życie uratował jedynie fakt, iż stracił od tego wszystkiego przytomność, Lenny’emu więc nie przyszło do głowy dalej bić sflaczałego studenciaka.
Afera zakończyła się dość szybko: straż zgarnęła Snucka* do celi na przetrzeźwienie, a wieść gminna niesie, że w następstwie powyższych wydarzeń profesor został posłany na przymusowe wczasy do jednego z sanatoriów w Anthal. Jeśli chodzi o uczestników przepychanki, młodego Gerarda Delacroix odtransportowano na piętro (przy nieocenionej pomocy Angoulême Gilkes oraz sile mięśni Kuro Katsuyi), studentów zaś i niedoszłych finalistów poczęstowano napitkami na koszt karczmy — a raczej na koszt mości Hirama, który chciał rozsławić swojego lagera wśród gości, dostał więc ku temu okazję.
*NPC
Następstwa fabularne
- Kuro Katsuya zostaje zapamiętany przez Euzebiusza* jako osoba, która jest skora do bitki, ale również do barykadowania i obrony karczmy.
- Gerard Delacroix zostaje przez Aleasa zapamiętany jako kłótliwy i zarozumiały paniczyk, przez którego znowu miał kłopoty u Euzebiusza.
- Renoma Lenny’ego Ebelinga jako kłótliwego i skorego do przemocy zostaje ucementowana.
- Lisabeth Lerdan zostaje zapamiętana przez profesora Zirzka jako pomocna, zaradna młoda kobieta, pełna zrozumienia dla ludzi w trudnym stanie.
- Lisabeth Lerdan nie zostaje zapamiętana przez profesora Tadeussa Snucka ze względu na jego stan wysokiego upojenia, jednak po wszystkim zostanie mu przedstawiona przez Zirzka jako bardzo mądra, rezolutna oraz współczująca osoba.
- Welotapis zostaje zapamiętany jako osoba, która pierwsza zwróciła uwagę na dym oraz płomienie.
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Angoulême Gilkes [579], Eos [1591], Esnu [49], Gerard Delacroix [1435], Hiram [521], Ithildin [35], Kuro [1092], Lenny Ebeling [891], Lisabeth Lerdan [357], Morrigan Valente [1956], Welotapis [69], Zuzmara Vollant [13]
Typ wydarzeń
Karczma - Wydarzenie kameralne
Powiązania
- Brak
Prowadzenie
Karczmarz nadzorujący: Zuzmara Vollant [13]
Autor wieści
Zuzmara Vollant [13]
Korekta
Nestan-Darejan [74]
Czarodzieje
Ogłoszenia, sesje i eventy - Page 26
25-12-2024 22:07
Kolejny raz Przytulisko dla zwierząt rodziny Pike otwarło swój dom dla wszystkich czarodziejów chętnych do zaadoptowania zwierząt. Jeśli chcecie przygarnąć pupila, koniecznie sprawdźcie co tym razem przygotowali dla Was państwo Pike!
Kroniki Fallathanu
Święto Rubertusa
23-12-2024 20:10
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
8 Webala (listopada) 1375 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Południowa część Puszczy Fairvera, Księstwo Clana, Zjednoczone Amarth
Przebieg wydarzeń
Legenda Rubertusa
Wśród bohaterów Fallathanu szczególne miejsce zajmuje Rubertus*, patron łowów i odwagi. Legendy mówią, że był najlepszym łowczym swojego pokolenia. Dzięki niemu udało się przetrwać clanańskim osadnikom. Ponoć własnymi rękami zabił Niedźwiedzia Fallathańskiego, w innej wersji Odynna, a z pancerza Ankhega zrobił sobie tarczę. Był samowystarczalny i ze zdobyczy umiał spożytkować wszystko: prócz mięsa także futra, skóry, tłuszcz i kości. Serce zwierzyny oddawał Talonowi, by podziękować bóstwu, a i uśmierzyć gniew jego córek — Driad. Przekazy prawią, że nigdy nie zabił dla rozrywki, wyłącznie w celu przetrwania i w obronie własnej, zachowując szacunek wobec innych stworzeń. Łaskawość Przedwiecznego pozwoliła mu dożyć sędziwego wieku. Na cześć Rubertusa ustanowiono święto ku chwale wszystkich łowczych, które przetrwało do dziś. Tradycji nie zniszczyła nawet Wielka Destabilizacja Magii. Wkrótce świętowano w całym Kraju Zamieci, a wreszcie i na całym świecie. W każdym państwie obchody wyglądają inaczej, ale dwa elementy zawsze występują: uroczyste łowy oraz ucztowanie.
Tego roku Namiestniczka Księstwa Clany w Zjednoczonym Amarth, księżna Dalia Al-Hiddad*, wraz z małżonkiem Jaremą z rodu Sof’Er*, zezwoliła na łowy w Puszczy Fairvera, z czego ochoczo skorzystała organizacja „Górska Ferajna”. Rozesłano wieści, że Ferajnowicze szykują wielkie polowanie, na które serdecznie zapraszają wszystkich żądnych przygód. Zaplanowano również liczne konkursy sprawnościowe, które miały ucieszyć uczestników i widzów, a także wzbudzić ducha zdrowej rywalizacji. Nikt nie przypuszczał, jak bardzo Los pokrzyżuje te plany...
Przygotowania
Pogoda sprzyjała świętowaniu pod chmurką. Solimus nagrzewał polanę na południowym skraju kniei, tętniącej życiem już od świtu. Reprezentanci Górskiej Ferajny mieli sporo pracy. Barbarzyńca z Klanu Wilka, Bloodeon Rageson, zajął się rozładunkiem beczek z alkoholem i rozstawieniem stołów oraz ław biesiadnych. Nie zabrakło antałków piwa, wina, trójniaka, dwójniaka z jagodami jałowca, a także gąsiorów nalewek, gotowych powalić niewprawnych biesiadników. Na polanie rozbito kilka namiotów, w tym najważniejszy — namiot medyków. Urządzono kuchnię polową, rozpalono duże ognisko, a przygotowania do kulinarnych wyzwań pod nadzorem Navrasa — kucharza i karczmarza w jednym — szły pełną parą. To on, razem z pomysłowym Dernelem, rezolutną Lilienną Sefires oraz pełną energii kucharką Saffroneą, zadbał o żołądki gości. Zapachy pieczonej dziczyzny, bigosu i świeżego chleba kusiły już z daleka. Nad całokształtem przygotowań czuwał Balfour Tropiciel*, w zastępstwie Herszt gildii, nieobecnej z powodu obowiązków. Jego zadaniem była organizacja zawodów zręcznościowych, włącznie z sędziowaniem i rozdaniem nagród. Na zawodników czekały topory do rzucania, lina do przeciągania i tarcze strzeleckie. Nie zabrakło wozów do transportu sprzętu i zdobyczy, a wybór broni mógł przyprawić o oczopląs. Były łuki, kusze, haki myśliwskie, włócznie, oszczepy, sieci, a także noże, aby dobić i oprawić zwierzynę.
Choć Ferajna nie potrzebowała fikuśnych instrumentów, by móc się zabawić, bo śpiewać i tańczyć „Górscy” potrafili wszędzie, nich nie śmiał sprzeciwić się fanaberii pani Wolmiry Sefires, która postanowiła zabrać ze sobą harfę. Po udanym polowaniu miała uraczyć wszystkich piękną melodią, ale Los zdecydował inaczej...
Ferajna i miłośnicy polowań
Jak długo istnieje, polana u wejścia do puszczy nie zaznała tak dużego zgromadzenia. Najliczniejszą grupą przybyszów byli Ludzie, ale nie zabrakło żadnej ze znanych ras: przedstawicieli Leafer, Maji, Ruanów, Jaszczurów i mniej lub bardziej jawnych Wilkołaków. Na polowanie przybyli wysłannicy księżnej Dalii Al-Hiddad*, nadworni psiarze Ederric* oraz Rowyrt*. Z ramienia Górskiej Ferajny stawili się: łucznik Barph, mag Ender, wojownik Ishay, argielita Jazon, magini Sadei oraz magini i szlachcianka Wolmira Sefires z domu Wolveridge, w towarzystwie Inkwizytora Oysteina Kramera. Dołączyli do nich przyjaciele gildii: czarodziejka Esnu i silnoręki Heibnez. Ponadto dopisali goście: łuczniczka Felsa z Ostwaldu; arystokratka z Małej Vanthii, Lar Deargadh; młodociana łuczniczka Malami; Elf Nyare, wyglądający na arystokratę; barbarzynka Sigrid Braveblood z plemienia Wija w Amarth; słynny wojownik z Natei, Waldo Rodriguez, a także liczni Imperialni: góral Ivo Wieretienow, w asyście pieska Andy; jaszelitka Katia Bellot; magini i szlachcianka Kiriae Ilras; wojowniczka Olaya Lennox; Jaszczurzyca Selenia oraz mag Zyech Wittel.
Fiasko i wynalazek w kuchni polowej
Wraz z upływem czasu święto nabierało rozmachu. Biesiadnicy gromadzili się przy stołach, gdzie Navras z dumą prezentował i serwował menu. Wśród specjałów znalazły się między innymi: polędwica z dzika w aromatycznym sosie śliwkowym; kasza gryczana omaszczona smalcem, z cebulą i marchewką; pasta z fasoli; kremowe tłuczone ziemniaki ze śmietaną i szczypiorkiem; pieczone jabłka oraz wachlarz kiszonek — wszystko popijane najlepszymi trunkami. Ekipa kulinarna spisała się wspaniale, jednak i tutaj Los musiał namieszać: w całym ferworze przygotowań, spotkań i powitań zapomniano o pilnowaniu ognia pod bigosem. Potrawa przypaliła się, i to tak dotkliwie, że nie było mowy o jej uratowaniu. Bez wahania zabrano się za nową porcję, by móc podać gościom myśliwską specjalność. Równocześnie doszło do innej, tym razem dobrej niespodzianki: jegomość Dernel, otwarty na eksperymenty, odkrył całkiem nową potrawę, którą nazwał „Kebs”. Słusznie zaufał własnemu instynktowi. W ciepły podpłomyk włożył pokrojone warzywa, cienkie plastry upieczonego mięsa i po kawałku wędzonej szynki oraz boczku. I choć już zapowiadało się na prawdziwy przysmak, wciąż brakowało czegoś, co podbiłoby smak. W ten sposób — spontanicznie — powstał, oprócz kebsa, także pikantny „sos piekielny”.
Nie tylko Dernel zabrał się za kucharzenie. Nie sposób zapomnieć o koperkowych ciastkach, które upiekła Esnu. Zdecydowanie z kulinariami nie było jej po drodze. Wypiekom Esnu zabrakło kształtu, koloru, konsystencjii i przede wszystkim smaku. Jeden plus: były jadalne. Nikt nie odważył się obrazić potężnej magini wody i wszystkim, których częstowała, ciasteczka „smakowały”.
Barbarzyńca w opałach
Dla postronnych scena, w której barbarzyńca Bloodeon dostał siarczysty policzek od wojowniczki Sigrid, mogła wyglądać komicznie. Mężczyzna ledwo co wypowiedział jej imię, gdy drugi, równie celny strzał złamał mu nos. Jednak Saffronei nie było do śmiechu. Nie dla wszystkich tego dnia najbardziej liczyły się łowy. Trwał dramat romantyczny, a wręcz zawód miłosny panny Safci. Dziewczyna od dłuższego czasu wzdychała do nieokrzesanego barbarzyńcy. Wtedy, na leśnej polanie, zrozumiała, że dawno wybrał inną. Widząc to jak na dłoni, kuchareczka przestała walczyć o Ragesona — wyraźnie nie bez żalu.
Zawody w siłowaniu na rękę
Kiedy pierwszy głód został zaspokojony, gwar przy stołach przerwało wezwanie Balfoura Tropiciela* do pierwszej konkurencji: zawodów w siłowaniu na rękę. Na widok niepozornej dziewuszki, która wyłoniła się z kniei, na domiar złego w bardzo nieodpowiednim stroju, mężczyzna mało co nie dostał apopleksji. Malami, bo tak młoda miała na imię, nie bała się go, nie słuchała i pokazała charakterek. Stanowili ciekawy kontrast: on wielkolud o miękkim sercu, ona niewielka, ale harda. Panienka szybko owinęła sobie Balfoura* wokół palca. Ten zaś niespodziewanie zaczął troszczyć się o nią, całkiem bystrą i spostrzegawczą.
Przygotowano stanowiska z beczek, rozlosowano pary spośród dwunastki zawodników: Sigrid-Bloodeon, Waldo-Katia, Ishay-Nyare, Oystein-Olaya, Ivo-Wolmira, Zyech-Heibnez. Pojedynki ściągnęły całkiem liczną widownię, a wśród niej: Endera, Felsę, Lar, Sadei oraz Saffroneę, którzy asystowali jako sędziowie pomocniczy. Już sam dobór rywali — Los znów zażartował — zapowiadał emocje, a te podczas turnieju sięgnęły zenitu. Ku zaskoczeniu wszystkich, Sigrid wygrała z Bloodeonem; nikt nie wątpił wprawdzie w jej siłę, lecz ogromny przeciwnik zdawał się nie do pokonania. Waldo gładko zwyciężył w starciu z Katią, mimo niezłej formy jaszelitki. Nic dziwnego: Rodriguez, zwany „Niedźwiedziem z Natei”, czempion słynnego turnieju „Krwawy Sport”, od początku miał status faworyta. Do czerwoności rozgrzał widownię pojedynek Ishaya z Nyare’em: Elf okazał się znacznie wytrzymalszy, niż wskazywałaby jego sylwetka. Panom aż pobielały knykcie, splecione dłonie balansowały długo, by nareszcie Ruan przeważył szalę. W czwartej walce Oystein uległ Olayi. Czarny Płaszcz wydawał się rozkojarzony, a przeciwniczka bez skrupułów wykorzystała jego słabość. Największą niespodzianką okazała się wygrana Wolmiry w pojedynku z Ivo. Arystokratka, pozornie bez szans, zatriumfowała dzięki intuicji i... nowym, wilczym umiejętnościom, które dla większości pozostały sekretem. Prawdopodobnie też sam Wieretienow po dżentelmeńsku ułatwił jej zwycięstwo. Jako ostatni zmierzyli się pan Wittel i osiłek Heibnez, który prężył muskuły, najwyraźniej chcąc zaimponować Saffrronei. Demonstracja siły znalazła poparcie w rezultacie walki: Heibnez poradził sobie z oponentem. Po raz wtóry wyciągnięto kamyki, dobierając pary. W półfinale znaleźli się Sigrid z Waldo, Ishay z Olayą oraz Wolmira z Heibnezem. Sigrid trafił się bodaj najtrudniejszy przeciwnik. Choć szanse były nierówne, stawiała opór aż do ostatecznej przegranej. Walka zakończyła się dla barbarzynki bolesnym urazem nadgarstka, wymagającym interwencji uzdrowiciela Endera. W następnym starciu Ishay szybko pokonał Olayę, wykorzystując nad nią przewagę fizyczną. Trzeba jednak oddać pannie Lennox, że robiła, co mogła. Kolejny pojedynek, Heibneza z Wolmirą, przyniósł wygraną osiłkowi.
Wielki finał odbył się wedle formuły: „każdy przeciw każdemu”: zwycięzcy wszystkich trzech półfinałów mieli się sprawdzić przeciw sobie. Po laur sięgnął Niedźwiedź, na drugim miejscu uplasował się Ishay, a na trzecim — Heibnez, który po starciu z kotowatym także musiał skorzystać z pomocy medyków. Rodriguez otrzymał od Ferajny pięciolitrową beczkę piwa, duży kosz pełen góralskich specjałów oraz fikuśny myśliwski kapelusz. Ishay dostał mniejszy, trzylitrowy antałek oraz średniej wielkości kosz tych samych przysmaków. Najmniejsza, dwulitrowa beczułka chmielowego oraz najmniejszy, choć wciąż zasobny koszyk — przypadły Heibnezowi.
Rozrabiaka Malami
Nim Tropiciel* zdążył zaprosić gości do przeciągania liny, ciekawska Malami, niczym zwinna kuna, podkradła się do tajemniczego, dużego pakunku, którego doglądał parobek Eryk*. Ten nie przykładał się zbytnio do roboty, zajęty bigosem i obserwacją siłowania na ręce — dużo ciekawszym niż nudna warta, na której wreszcie zasnął. Niezauważone przez nikogo dziewczę sięgnęło po sztylet i rozcięło płótno, żeby zaraz się rozczarować: ustrojstwo do rzępolenia! Szczęśliwie, Malami nie przecięła strun harfy, ale zrobiła szramę wzdłuż pudła rezonansowego. Gdy Wolmira, wiedziona instynktem, skierowała się ku swojej własności, było już za późno. Wadera nie była zachwycona. Malami udała, że poszła za potrzebą i już do końca grała niewiniątko — z sukcesem. Występek uszedł jej na sucho.
Zawody w przeciąganiu liny
Nie upłynęło wiele czasu, gdy Balfour* zaczął wołać do kolejnych zawodów: przeciągania liny. Szybko wyłoniły się dwie przeciwne drużyny. Pierwszą z nich utworzyli: Esnu, Jazon, Oystein, Waldo i Zyech. W skład drugiej weszli: Barph, Ishay, Ivo, Katia i Olaya. Zwyciężyć miał zespół, który jako pierwszy przeciągnie oznaczony węzeł poza środek pola. Udało się to drugiej z drużyn, pod przewodnictwem Katii. Zadecydowało finalne, mocne szarpnięcie liny przez Olayę. Wśród przeciwników zabrakło współpracy: choć Waldo dawał z siebie wszystko, nie miał kto go wspomóc. Esnu nie wniosła większej siły, Jazona rozproszyła bliskość Maji, podchmielony Zyech nie mógł opanować czkawki i nie błyszczał formą, a Inkwizytor Kramer nie zdołał nadrobić za resztę. Wszyscy skończyli na ziemi. Zawodników ze zwycięskiego składu, całą piątkę z osobna, nagrodzono trzylitrową beczką miodu pitnego, dużym koszem przysmaków oraz góralskim kapeluszem.
Zawody strzeleckie
Pod patronatem Górskiej Ferajny znane i lubiane strzelanie do celu okazało się ciekawsze niż zwykle, bowiem tarcze umieszczono... w strumieniu. Do konkurencji stawili się: Barph, Esnu, Felsa, Ivo, Jazon, Katia, Lar, Malami, Oystein, Sadei, Wolmira i Zyech. Pierwszą serię strzałów zakłóciła chmara szpaków, chwilowo dekoncentrując niektórych zawodników. Najlepiej wypadła Felsa, a za nią Kramer i Jazon. Nie obyło się bez niespodzianek — początkujący, jak młoda Malami, pokazali potencjał, zaś wyniki niektórych doświadczonych strzelców pozostawiły wiele do życzenia. Uzdolniona Malami przyjęła wyzwanie Balfoura*: miała przejść „Próbę Dziadka”, czyli udowodnić, że potrafi obsługiwać łuk. Inaczej nie mogłaby uczestniczyć w łowach. Zaskoczyła wszystkich niesamowitym strzałem, co wywołało nietęgą minę u łowczego. W kolejnej turze punkty zdobyli m.in. Bellot i Wieretienow, ale większość nadal miała trudności. Zdecydowała ostatnia próba. Elfka Felsa potwierdziła swoją dominację, zwyciężając zawody. Jazon utrzymał drugą pozycję, a Czarny Płaszcz zajął trzecie miejsce. Malami, mimo wcześniejszego sukcesu, nie błysnęła ponownie, ku uldze Tropiciela*, który nie chciał, by młódkę zepsuł przedwczesny triumf. Pani Sefires, jako jedynej w stawce, nie udało się trafić ani razu. Felsa otrzymała pozłacaną szkatułkę z ręcznie malowanym obrazkiem i złotą strzałą w środku, sto tysięcy miedzianych krabów oraz antałek miodu. Jazon także dostał szkatułkę, ale ze srebrną strzałą i miniaturką łuku z tego samego kruszcu, ponadto sześćdziesiąt tysięcy krabów i beczułkę miodu. Oysteinowi przypadła brązowa, misternie wykonana brosza z symbolami łuku, strzały i rogatej postaci, czterdzieści tysięcy krabów oraz również baryłka tego samego trunku.
Dobrodziej i dobrodziejka
Ponieważ Inkwizytor nie mógł przyjąć dóbr materialnych, a przynajmniej jawnie, Kramer pozostawił nagrodę pieniężną do dyspozycji Wolmiry. Szlachcianka zdecydowała, że przekaże kwotę na stypendium dla najzdolniejszego ucznia Akademii Magicznej w Asylum. Oprócz tego sama dorzuciła milion sześćset miedzianych krabów na rok utrzymania adepta. Balfour* podziękował za tak wielką szczodrość i zapewnił, że zajmie się wszystkim po Święcie Rubertusa.
Kebs Dernela
Przyszedł czas znów coś zjeść. Nowa potrawa Dernela wzbudziła ciekawość. Jednak szybko się okazało, że tak pikantny sos do był zbyt ostry dla jaszczurczego żołądka. Selenia poczuła ogień w trzewiach. Na szczęście znalazła się magini Sadei; poratowała daggonkę dzbankiem mleka. Dla pozostałych ras prawdopodobnie nie ma przeciwwskazań: Katia zjadła potrawę ze smakiem, wyznaczając nowy kulinarny szlak.
Chichot Losu
Została już tylko ostatnia konkurencja: rzut toporem do tarczy. Balfour zaczął nawoływać śmiałków, kiedy na polanie wybuchł jazgot psów. Jako pierwszy zerwał się Anda. Jego czujny wzrok i donośne szczekanie zasygnalizowały, że coś jest nie tak. Do kundelka szybko dołączyły ogary myśliwskie, tworząc kakofonię warczenia i ujadania. Myśliwi i znawcy zwierząt najpierwsi zrozumieli, że zbliża się zagrożenie. Balfour* zaczął szukać Malami, obawiając się o jej bezpieczeństwo. Wiele osób na polanie wyczuło narastające drgania. Początkowo sądzono, że ich źródłem jest jakieś dzikie stado albo potwór z kniei. Nic bardziej mylnego! Nieznane nadciągało... spod ziemi. Mag Ender zaapelował o przegrupowanie, lecz w całym zamieszaniu został zignorowany. Ivo ruszył po broń. Towarzyszył mu Anda, drąc się niczym porwana przez barbarzyńcę panna. Malami przytomnie doradziła, żeby wypuścić z klatek psy. Weteran Navras przewrócił jeden ze stołów biesiadnych, zyskując prowizoryczną osłonę. Doradził osobom niewalczącym ukrycie się pod którymś z wozów. Zaś u Walda w sposób naturalny uaktywnił się zmysł dowódczy. Natejczyk zmotywował grupę do zwarcia szeregów i walki ramię w ramię. Lar sięgnęła po kuszę. Bloodeon ruszył na drugi kraniec polany, żeby przedostać się do broni. Mag Zyech asekuracyjnie skorzystał z mocy, formując żywiołaka ziemi. Obydwoje Maji wznieśli się na skrzydłach energii, by z góry ocenić sytuację. Chwilę później wszyscy niecierpliwie oczekiwali niewiadomej. Jeszcze nie wiedzieli, jak paskudnie Los zakpił z nich tym razem…
Walka
Nagle grunt eksplodował, gejzer ziemi zniszczył część pobliskich namiotów, przysypał ognisko, a kawałki gleby poleciały na wszystkie strony. Z ogromnej dziury wyłonił się całkiem nieznany potwór, podobny do olbrzymiej dżdżownicy, z twardym, opancerzonym łbem i paszczą pełną kłów. Psy, chociaż szkolone do obrony, nie odważyły się rzucić na robala, a tylko szczekały i warczały przy boku opiekunów.
Przerośnięty czerw zaatakował, wymachując ogonem. Broniący się szybko pojęli, że reaguje na drgania, polegając na doskonałym słuchu. Bloodeon stał się jego pierwszym celem. Imponujące uderzenie ogona dosłownie posłało barbarzyńcę w powietrze. Rageson nie zdążył przybrać formy bestii, a lądując, nadział się na szpic wieńczący szczyt namiotu medyków. Ogłuszony, z ostrym trzpieniem w ciele, ledwie przeżył ten cios. Przyciągnięty hałasem, potwór uderzył znowu. Naparł na Bloodeona i złamał mu piszczel. Półżywy i krwawiący, mężczyzna stracił zdolność do walki. Mógł liczyć już tylko na uzdrowicieli. Tymczasem, niemal równocześnie, wydarzyła się największa tragedia tego dnia. Strażnik harfy, parobek Eryk* najpierw ze strachu wrósł w ziemię, a chwilę później rzucił się z krzykiem do panicznej ucieczki. Niestety, potknąwszy po drodze. Odgłos upadku zwrócił uwagę maszkary. Jej zębiska rozdarły ciało chłopaka na pół, a krew i wnętrzności zalały polanę. Nadworni psiarze, razem z podopiecznymi, wycofali się ku linii lasu. Potwór wydał z siebie niezrozumiały dźwięk i... wypluł szczątki, razem z ziemią i kwaśną wydzieliną, której używał do ataku. Koszmar zmroził wszystkim krew w żyłach, ale nie odstraszył obrońców.
Uzbrojona w miecz i topór, ku bestii ruszyła Sigrid, uważnie obserwując robala. Felsa, chociaż spadła z konia, również nie zwlekała. Trafiła maszkarę z muszkietu, wywołując jej wściekłość. Elfka prędko ruszyła do wozów, gdzie znajdowały się zapasy broni: łuki, kusze, muszkiety i strzały. Łuczniczka mogła wybierać, licząc na pomoc Ivo, który miał ładować i podawać jej broń, by mogła strzelać bez przestojów. Pech chciał, że gdy wystrzeliła ponownie, potwór poruszył się gwałtownie, co utrudniło brawurową szarżę Rodrigueza. Waldo chybił, prawie wpadając w tunel wydrążony przez czerwia. Na szczęście przedtem zdążył podnieść innych na duchu. Do walki z monstrualną dżdżownicą dołączyły kolejne nieulękłe serca. W bój na dystans włączyli się: Barph z łukiem, Lar z kuszą i Selenia z oszczepem, a także Malami, budząc zdumienie i podziw u Balfoura*. Młódka nie dość, że nie uciekła, to jeszcze częstowała poczwarę strzałami, aż miło, ryzykując oblanie żrącym kwasem. Felsa nadal dzielnie paliła z muszkietu. Wsparcia udzielili magowie. Zyech zwiększał mocą obrażenia potwora, a jego żywiołak, „Ziemniak”, ciskał w robala głazami, robiąc tyle hałasu, że ten głupiał. Ziemniakowi pomagała „siostra” — Iskierka, stworzona przez Esnu. Atakowała czystym płomieniem, podczas gdy jej pani posyłała z łuku podpalone strzały. Ogień stał się mocnym sprzymierzeńcem obrońców. Sigrid wpadła na pomysł rzutu płonącą flaszką i był to świetny ruch — robal wyraźnie nie przepadał za ogniem i ciepłem. Piekły go rany od toporów Katii, miecza Walda i potężnego młota Navrasa. Walczących w zwarciu chroniły czary Endera i Kiriae. Przydać się chcieli także Dernel i Wolmira, ale nie mieli tego dnia dobrej passy — zaklęcia rwały im się w rękach. Panią Sefires dżentelmeńsko ochraniał jej towarzysz, Oystein. Inkwizytor włączył się do starcia już na samym końcu, kiedy czerw dogorywał, oddając w kierunku cielska dwa udane strzały. Postawa Czarnego Płaszcza spotkała się z ostrą, głośną krytyką Malami: dziewczyna bez lęku ujawniła, co myśli o wyborze prywaty nad służbę. Tropicielowi* ledwo udało się ją uspokoić. Ku zaskoczeniu reszty, Heibnez nie wziął udziału w walce. Tchórz, nierób, marny człeczyna? Sparaliżował go strach? Oskarżenia prędko przychodziły do głowy. W istocie, siłacz nie był tchórzem, lecz pierwszą ofiarą efektu anomalii.
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Dramatyczne chwile miały miejsce również z dala od bitwy. Kiedy jednym przyświecała głównie myśl: „Bić, zabić!”, inni ruszyli ratować. Saffronea przezwyciężyła strach i pobiegła w stronę namiotu medyków, by dopomóc Bloodeonowi. Na ratunek rzucili się także Sadei, Ishay i Dernel. Wspólnymi siłami przenieśli barbarzyńcę jak najdalej od pola walki. Ruan wyjął szpikulec z ciała nieszczęśnika, po czym ruszył w bój; nie mógł już bardziej pomóc wojownikowi — ten był w stanie krytycznym. Widząc to, Sadei użyła najcenniejszego z czarów, przekazując Ragesonowi część własnych sił witalnych. Poświęcenie magini ocaliło mu życie.
To nie potwór, to anomalia!
Tymczasem Jazon miał swoje podejrzenia co do natury stwora. Ogromny czerw wyglądał na kolejną bestię, choć dotąd nieznaną i nie ujętą w księgach. Maji Ognia przeczuwał jednak, że jest magicznym tworem i to nie z mocy śmiertelników. Założył, że napotkali... anomalię o kształcie zębatego robala. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, skorzystał z daru Śmierci i zaczął drenować otoczenie z energii, jakby to rzeczywiście było anomalią. Nie pomylił się. Wyciszony, skupiony, przeniknął do jądra zjawiska, odkrywając w nim pierwotną moc, silniejszą od smoka, stworzoną z żywiołu ziemi. Anomalia drzemała tutaj już od roku, a teraz przebudziła się pod wpływem drgań i dźwięków. Argielita zyskał pewność, że pochodzi z planu Livnir, gdzie powstają potężne magiczne istoty. Samo jej wystąpienie było bardzo złym znakiem: świadczyło o zakłóceniu magii na styku Planów. Niestety, Maji nie zdążył dowiedzieć się wszystkiego...
Skutki anomalii
Agonia monstrum, niczym lament potępionych dusz, trwała i trwała. Nareszcie pokraczne cielsko opadło na ziemię, ku uldze wojowników. Waldo i Katia cieszyli się z pozyskania kłów. Niestety, triumf i radość przyćmiły konieczną ostrożność, o którą bezskutecznie apelował Jazon. Równie na próżno Kramer ostrzegał, by nie palić truchła. Za późno — reakcja już się rozpoczęła.
Zewłok zaczął rozpadać się w pył. Dosłownie parować. Kły obróciły się w miriady drobin, połyskujących w słońcu, za nimi reszta stwora. W jednej chwili z wielkiego czerwia został złoty kurz. Częściowe podpalenie przyspieszyło proces, a wiatr porwał cząsteczki daleko od polany. Co właściwie się stało? Unicestwili anomalię czy... jej fizyczną formę? Maleńkie ziarna wmieszały się w powietrze. Przedostały do płuc...
Esnu jako pierwsza zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Wróg zagościł w ich ciałach. Maji Wody dostrzegła prawidłowość, bezpośrednio związaną cyklem życia i śmierci: zrodzona z prochu, elementu ziemi, anomalia w proch się obróciła. Wniknęła w żywe tkanki, jak w nową, żyzną glebę, żeby znów wydać owoc — kosztem nosicieli. Zdrowie i życie wszystkich świadków zdarzenia były zagrożone. Trzeba jak najprędzej znaleźć antidotum! Jazon i Ender zebrali próbki roślin ze spaczonego miejsca, w którym jeszcze przed chwilą leżał martwy potwór. Teraz nie było po nim śladu.
Ten pozostał w nich samych.
Powiadomienie władz i Inkwizycji
Było jasne, że po walce i tragicznej śmierci Eryka* nie odbędzie się polowanie. Balfour* wysłał Ederrika* do Vipery, by powiadomić o wszystkim dowódcę straży miejskiej. Ten z kolei miał skontaktować się z gwardią książęcą i bezpośrednio z samą księżną. Trzeba było zabezpieczyć teren, zawezwać magów i uczonych, ale przede wszystkim przesłuchać świadków wydarzenia, zebrać ich dane i pozostać w kontakcie. Wieści przekazano również Inkwizycji i przywódczyni Górskiej Ferajny, Dril’taerze Wolveridge. Nową anomalię — olbrzymiego robaka z kłami — nazwano „Ostrokłem” i pod taką nazwą zapisano w raportach oraz dziennikach badań. Wszystkim zainteresowanym poszukiwaniem leku Tropiciel* obiecał dostarczać informacje: na Małej Vanthii, w Illtrium; w gospodzie „Czerwony kielich i karty” w Viperze, a także w Twierdzy Wichrów — siedzibie Ferajny.
Pozostało już tylko podziękować gościom i pożegnać się. Chociaż święto zostało brutalnie przerwane, były powody do wdzięczności — bogom i sobie nawzajem. Ferajnowicze oraz ich goście stanęli twarzą w twarz z ogromną grozą. Nie uciekli, stawili czoła anomalii i w końcu zwyciężyli, tak dzięki sile ducha, jak i świetnej współpracy. Mimo że zabrakło tradycyjnych łowów, Rubertus* nie mógł być uczczony lepiej. Gdyby żył, byłby dumny ze śmiałków, których imiona i przydomki właśnie wpisały się w Historię.
A tymczasem gdzieś w głębi, w samym sercu Puszczy Fairvera...
Bezpieczne.
Ocalone.
Nie dziś...
*NPC
Następstwa fabularne
- Górska Ferajna dała się poznać jako dobry gospodarz i organizator polowań (sprzęt, broń, psy myśliwskie, wozy, namiot medyków, jadło i trunki).
- Górska Ferajna osiągnęła cel towarzyski, poznając wiele osób z różnych gildii i rodów.
- Balfour Tropiciel* z Górskiej Ferajny sprawnie przeprowadził zawody z okazji Święta Rubertusa.
- Wszyscy zwycięzcy zawodów otrzymali nagrody, wszyscy uczestnicy — zyskali rozgłos (głównie w mieście Vipera i Księstwie Clana). Spis nagród w treści wieści.
- Inkwizytor Oystein Kramer nie przyjął nagrody pieniężnej. Za pośrednictwem Wolmiry Sefires z rodu Wolveridge przekazał ją na roczne stypendium dla prymusa z Akademii Magii w Asylum. Szlachcianka również zaoferowała wsparcie. Łączna kwota, którą zadeklarowali, wyniosła 1,6 mln miedzianych krabów. Transakcja została zrealizowana w Wiolinowych Wierchach, już po święcie.
- Oystein oraz Wolmira zyskali rozgłos w Asylum. Otrzymali modyfikator +50 do rzutów na Ogładę w Nowej Erze. Bonus dotyczy wyłącznie relacji z NPC ze środowiska Akademii Magicznej w Asylum. Czas trwania: fabularnie jeden rok, realnie: rok od daty otwarcia nowej wersji Kronik Fallathanu.
- Navras zaprezentował swój kunszt kulinarny i dał się poznać jako bardzo dobry amartyjski kucharz.
- Navras zdobył od magini Esnu przepis na koperkowe ciastka.
- Dernel zasłynął jako pomysłodawca i wykonawca nowej potrawy o nazwie: „Kebs z sosem piekielnym”. Sposób przyrządzania zdradził Navrasowi oraz Saffronei. GF może czerpać profity ze sprzedaży specjału.
- Felsa z organizacji „Młoty” w Ostwaldzie przekazała Saffronei list dla herszt Górskiej Ferajny, Dril’taery Wolveridge, informując na piśmie o gotowości przyjmowania zleceń od GF na terenie Amarth i Ostwaldu.
- Barbarzyńca Bloodeon Rageson z Klanu Wilka potraktował błękitnoskórą Esnu jako boginię, która zstąpiła na Fallathan. Zadeklarował jej oddanie i ofiarował służbę.
- Podczas siłowania na ręce Sigrid nabawiła się urazu nadgarstka.
- Podczas siłowania na ręce Heibnez złamał trzon kości ramiennej.
- Zyech Wittel nawiązał kontakt z Elfem Nyare’em, zainteresowanym utrzymaniem relacji. Nyare zaprosił Wittela do Amarth w celu dalszych rozmów o handlu, wpływach i współpracy.
- Wszyscy, którzy wzięli udział w pokonaniu Ostrokła — zyskali rozgłos, w szczególności w Viperze.
- Balfour* przywiózł szczątki Eryka* do wioski pod Viperą, aby można było godnie je pochować. Walczący z Ostrokłem — zarówno członkowie Ferajny, jak i goście — nie są mile widziani w miejscowości. Mieszkańcy, zwłaszcza rodzice Eryka, obwiniają ich o nieudzielenie chłopakowi pomocy. Morale wieśniaków będzie przez jakiś czas niskie (przynajmniej na okres żałoby).
- Bloodeon przeżył dzięki Sadei i jej magii.
- O wydarzeniach na polanie zaraportowano księżnej Księstwa Clany, Dalii Al-Hiddad*, a także Komandor Istelli Glynphrze*.
- Zyech otrzymał od mieszkańców Vipery przydomek „Magiczny Bastion” ze względu na wyjątkową, magiczną skuteczność bojową.
- Wątek Puszczy Fairvera pozwala otworzyć sesje związane z tą lokacją.
Efekt anomalii Ostrokła
- Bez szwanku pozostali: Felsa, Lar, Olaya, Oystein, Waldo i Wolmira.
- Ivo, Katia i Malami ucierpieli w najlżejszym stopniu. Pył z Ostrokła zagnieździł się w ich płucach, lecz w niewielkiej ilości, powodując raczej dyskomfort niż ból. Mimo to, jeśli szybko nie przyjmą lekarstwa lub inny czynnik nie zneutralizuje anomalii — ich organizmy powoli ulegną wyniszczeniu.
- Ciężki efekt osadzenia się pyłu nie oszczędził Bloodeona, Dernela, Esnu, Heibneza, Ishaya, Jazona, Kiriae, Navrasa, Sadei, Selenii, Sigrid i Zyecha. Ci nieszczęśnicy zdecydowanie podupadli na zdrowiu. Jako główne objawy wystąpiły: bolesny, uporczywy kaszel, świszczący oddech, charczenie i dojmujące wrażenie zatkanych dróg oddechowych. Jeśli w porę nie znajdzie się lekarstwo, organizm ulegnie wyniszczeniu [kara do rzutów: od - 25 do -150 na Wytrzymałość].
- W najcięższym stanie znaleźli się Ederric* i Saffronea. Do ich płuc trafiła największa ilość pyłu, który nie dał się usunąć. Aby przetrwać, muszą regularnie korzystać z inhalacji ziołowych — do momentu wynalezienia leku [kara do rzutów: mod. -200 na Wytrzymałość].
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Barph [1374], Bloodeon [1662], Dernel [1727], Ender [3569], Esnu [49], Felsa [1503], Heibnez [1927], Ishay [1714], Ivo [1682], Jazon [8], Katia [1862], Kiriae [588], Lar [27], Lilienna [1745], Malami [1393], Navras [1067], Nyare [1102], Olaya [829], Oystein [1337], Sadei [1343], Saffronea [991], Selenia [535], Sigrid [832], Waldo [47], Wolmira [1101], Zyech [136].
Typ wydarzeń
Opowieść - Wątek Dodatkowy
Powiązania
- Brak
Prowadzenie
MG prowadzący: Dril’taera [9]
Autor wieści
Dril’taera [9]
Korekta
Trix [1986]
Czarodzieje
Ogłoszenia, sesje i eventy - Page 26
20-12-2024 22:07
Drodzy Czarodzieje!
Przed wami wspaniały i niezapomniany Gwiezdny Bal Maskowy! Hogwart otwiera swoje podwoje przed wszystkimi w magiczną noc zimowego przesilenia (21 grudnia), zapraszając do wspólnej zabawy w akompaniamencie szkolnego chóru i zespołu Calm. Do uczestnictwa w balu zaproszeni są wszyscy, czy to uczniowie, czy to studenci, absolwenci, czy postacie niezwiązane z Hogwartem. To jedyna taka noc w roku, więc bawmy się wszyscy! Fabularnie bal trwa w nocy z 21 na 22 grudnia.
Przypominamy wam o poczcie świątecznej. Wciąż macie czas, żeby wysłać starannie przygotowane podarunki.
Tymczasem życzymy wam udanych przygotowań przedświątecznych i dobrej zabawy
@Uczeń @Dorosły
Kroniki Fallathanu
Saga Doftot: Ja tu widzę niezły burdel!
20-12-2024 19:21
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
20 Webala (listopada) 1376 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Dzielnica portowa, Illtrium, Mała Vanthia
Przebieg wydarzeń
Alma Adler, Pierwsza Detektyw Illtrium, wysłała zaproszenia do naocznych świadków wydarzeń wokół Antycudu — upiornej sylwetki latarni morskiej, znanej na cały świat — oraz uczestników feralnego spotkania w rezydencji Lorda Lancelriona*. Narada odbyła się rano, w mało uczęszczanym zakątku dzielnicy portowej, minimalizując tym ryzyko podsłuchu.
Detektyw Adler sporządziła szkielet powiązań i poszlak, od miesięcy poszukując wskazówek i odpowiedzi na nurtujące pytania. Celem kobiety było uzyskanie prawdy za wszelką cenę, a spotkanie miało jej w tym pomóc — liczyła na uwagi i spostrzeżenia innych.
W pierwszej kolejności Alma przedstawiła rys historyczny osady Doftot oraz budowy latarni morskiej, niestety nigdy nie ukończonej ze względu na starcie z przerażającym przeciwnikiem. Zgromadzeni w pomieszczeniu najemnicy z kampanii Młoty, na czele z oberstem Legaltem Wachterem, opowiadali o obronie terenów wokół Antycudu.
Czarny Płaszcz — Wilhelm Gass — z precyzyjną dokładnością omówił wydarzenia z dnia pierwszego przyjazdu do Doftot. Mimowolnie wspomniał treść rozmowy z obecną na miejscu kapłanką Morrigan Valente, która wraz z mistrzynią magii Lyall Ceorah uczestniczyła w przyjęciu; obie zostały zaproszone przez samego Lorda Lancelriona*.
Malarka Lar Deargadh podzieliła się swoimi spostrzeżeniami z wizyty Doftot: jako jedna z nielicznych zauważyła ponury, nikomu nieznany okręt oraz stawiany w lesie ołtarzyk brudny od krwi.
Spóźniony na spotkanie Gael Mainn, doświadczony o przeżycia z Doftot, podzielił się swoimi odczuciami, co do spotkania wyższego bytu na szczycie Antycudu.
Wszyscy zgodzili się co do tego, że Włodarz Doftot, von Mond* wzbudził nieufność swoim podejrzanym zachowaniem. Niejednokrotnie czyny i słowa mężczyzny rodziły niepokój, co do jego człowieczeństwa.
Nie zabrakło rozmów o tematyce teologicznej, skupiając się na wątku boga Talona, który niejednokrotnie pojawiał się w korespondencji rodzeństwa Elsbet* i Hugona* z rodu van Mond.
Wszystkiemu przyglądała się milcząca przez całe spotkanie jaszelitka Katia Bellot, zachowując przemyślenia wyłącznie dla samej siebie.
*NPC
Następstwa fabularne
- Uczestnicy spotkania uzyskali nowe informacje, niezbędne do szerszego spojrzenia na przeszłe wydarzenia wokół Antycudu w Ostwaldzie.
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Alma Adler [91], Gael Meinn [1446], Katia Bellot [1862], Lar Deargadh [27], Legalt Wachter [7], Lyall Ceorah [678], Morrigan Valente [1956], Wilhelm [1986].
Typ wydarzeń
Opowieść - Wątek Dodatkowy
Powiązania
Prowadzenie
Gracz prowadzący: Alma Adler [91]
Autor wieści
Morrigan Valente [1956]
Korekta
Francesca Delacroix [50]
Kroniki Fallathanu
Pieśń nad pieśniami
19-12-2024 17:42
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
30 Webala (listopada) 1376 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Mała Vanthia, Illtrium, Kufel i Kości
Przebieg wydarzeń
30 Webala Sala Główna Kufla i Kości witała gości stołami upchniętymi po jednej stronie sali i szeroką przestrzenią, stanowiącą miejsce do potencjalnych tańców. Euzebiusz* miał nadzieję, że nastrój nadziei i pozytywnych emocji udzielił się tłumowi dostatecznie, by zaczęli hulankę (zmęczeni tańcami ludzie w końcu pili więcej). Podest, na którym zwykle stali muzycy ze sławnego trio, przystrojony był kwiatami. Złote i białe chryzantemy, uzupełnione świeżymi gałązkami sosnowymi, wypełniały też przestrzeń przyjemnym zapachem, wespół z ogniem radośnie igrającym na kominku.
Miał to być dzień weselenia się, ale i inspiracji. Coś na pokrzepienie serc i nabranie ponownej nadziei do dalszego życia — bo przecież całe to iluzoryczne normalnie musiało być już tuż-tuż za rogiem, prawie zaglądać w okienko i na progu witać się z gąską, czyż nie?
Do udziału w konkursie zgłosiło się kilka nietuzinkowych osobowości. Jako pierwszy przy klawikordzie zasiadł Salvada Massari, roztaczający wokół siebie wyraźną, ponurą atmosferę. Odśpiewał pieśń, która niewiele wspólnego miała z tematem konkursu, bowiem zamiast pokrzepienia serc niosła za sobą gorzkie przesłanie o ludzkim zakłamaniu. Chociaż występ nie należał do złych, tak nie był również przesadnie dobry, a już na pewno nie porwał za sobą tłumu. Antykwariusz został przez gości karczmy potraktowany kilkoma niezbyt wyrafinowanymi komentarzami; w tłumie posłyszano nawet pojedynczy gwizd oraz groźbę rzucania pomidorami.
Tym bardziej spragnieni czegoś wesołego byli bywalcy Kufla i Kości, kiedy więc na scenę wkroczyła pstrokata, niziutka minstrelka Zoe, by wypełnić salę skoczną muzyką, płomień entuzjazmu zajął się wśród tłumu szybciej niż na suchym chruście. Radosna, śpiewana opowiastka o pannie z zielonym warkoczem, niezrozumiałej przez tłum, a będącą nikim innym, jak samą Nadzieją pochwyciła widownię i zachęciła ich do tańca. Zachwyt publiczności był dostatecznie duży, by zapewnić dziewczynie wygraną w konkursie.
Następny wystąpił Leonardo Vizconté, który do tego momentu wypatrywał pilnie swojej żony — Salome — wśród gości oraz zabawiał się rozmową z Kasieńką*. Ku jego nieszczęściu, małżonka, choć przybyła spóźniona, pojawiła się w karczmie w porę, by być świadkiem jego występu. Arystokrata uraczył gości skoczną, całkiem przyjemną dla ucha piosenką, najbardziej pamiętne okazały się jednak jej ostatnie dwa wersy, brzmiące jakże pocieszająco: mogłoby się już wszystko uspokoić, nie ma jak się spokojnie napierdolić.
W tym miejscu publikę zaskoczył występ samego Janka*. Młodzieniec dał pokaz co prawda średniego głosu, ale za to wielkiego serca, odśpiewując stworzoną przez samego siebie pieśń do kobiety, w której się zakochał — Venelii. Miłosna ballada opisywała ich pierwsze spotkanie podczas burdy w karczmie, jak również nieprzyjęte zaręczyny, kiedy to wybranka jankowego serca strategicznie postanowiła zemdleć, by nie musieć udzielać odpowiedzi. Młoda, niewinna miłość, chociaż nie była bezpośrednio związana z tematem konkursu, przedstawiała sobą widok tak pełen nadziei, że sala wybuchła oklaskami.
Ostatnią ze zgłoszonych wcześniej artystek okazała się Salome Vizconté, znana już w karczmie Euzebiusza* przez swoje nieplanowane występy. Zwykle jej słowiczy głos wyśpiewywał pieśni kierowane do zmarłych, smutne w swej naturze, tego dnia jednak Nokturn zdecydowała się tchnąć w swoje dzieła nieco obligatoryjnej nadziei. Jej piosenka opowiadała o wytrwałości w uczuciach i determinacji w obliczu skomplikowanej miłości. Występ należał do udanych; zwrócił szczególną uwagę Zoe, która w pani Vizconté odnalazła autorytet i obiekt bezgranicznego podziwu.
Pod koniec wieczoru Alojzy* postanowił udostępnić scenę chętnym z widowni — jedyną taką osobę stanowiła podchmielona już cydrem Angoulême Gilkes, której występ okazał się największym zaskoczeniem wieczoru. Nie tylko wygląd żurnalistki z Azeloth był anielski, ale również i jej głos. Odśpiewała przerobioną, znaną pieśń Imperialną — i właśnie ten szczegół uniemożliwił jej wygraną w konkursie na autorską piosenkę. Mimo wszystko nagrodzono ją gromkimi brawami, a jej śpiew trafił do niejednego serca.
Wydawało się, że będą to już wszyscy uczestnicy konkursu, kiedy spod ściany podniosła się charakterystyczna, zielona ręka jednego z wykidajłów i ku zaskoczeniu wszystkich Mat* zgłosił swój udział. Za akompaniament służył mu jedynie wytupywany o podłogę rytm, piosenka zaś — czy raczej pieśń wojenna — opowiadała (mniej więcej) dzieje wyprawy na bohaterską walkę z hordą jego, Szacha* oraz Ajaxa*. I chociaż Alojzy* nie zakwalifikował kolegi z Kufla do konkursu, występ ochroniarza na pewno zostanie zapamiętany przez każdego, kto był tego dnia w karczmie.
Wśród publiczności znaleźli się między innymi Fae`yra Reilynn, która co prawda opuściła w pośpiechu karczmę niedługo po rozpoczęciu konkursu, ale wróciła pod jego koniec; Lar Deargadh pogrążona przez cały wieczór w rozmowie z Theodorem Royce oraz Blanche Belyaew; Iria Delacroix w towarzystwie Morrigan Valente, którą pod koniec dnia zmogło nagłe upojenie alkoholem; Greyd Hraveir dotrzymujący towarzystwa Angoulême Gilkes; Flor, do której później dołączył Kirk Trevisan; Krompir von Schlimmste upijający się wódką razem z nieodłączną Lilą; oraz maji Esnu, spędzająca wieczór samotnie na wzruszeniach wywołanych utworami występujących artystów.
*NPC
Następstwa fabularne
- Konkurs na najlepszą pieśń wygrywa Zoe, otrzymując nagrodę w postaci pozłacanej liry
- Angoulême Gilkes oczarowuje swym talentem, lecz z uwagi na nieautorską pieśń, nie udaje się jej wygrać
- Salvada Massari otrzymuje przydomek Malkontent
- Angoulême Gilkes otrzymuje przydomek Złotousta
- Zoe otrzymuje przydomek Panna Nadzieja
- Salome Vizconté otrzymuje przydomek Biały Słowik
- Leonardo Vizconté otrzymuje przydomek Mistrz Puenty
- Do menu w Kuflu i Kościach zostają dołączone następujące pozycje w menu na cześć pieśni i ich twórców:
- Kolorowy Ptak na cześć Zoe: leciutkie, owocowe wino porzeczkowe
- Młoda Miłość na cześć Janka: malinowa tarta
- Okrzyk Bojowy na cześć Mata: grog na bimbrze
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Angoulême Gilkes [579], Blanche Belyaew [175], Esnu [49], Fae`yra Reilynn [2152], Flor [1314], Greyd Hraveir [2144], Iria Delacroix [966], Kirk Trevisan [948], Krompir von Schlimmste [1059], Lar Deargadh [27], Leonardo Vizconté [527], Lila [890], Marisabel [2550], Morrigan Valente [1956], Salome Vizconté [1512], Salvada Massari [1347], Theodor Royce [926], Zoe [1998]
Typ wydarzeń
Karczma - Wydarzenie kameralne
Powiązania
- Brak
Prowadzenie
Karczmarze prowadzący: Zuzmara Vollant [13], Francesca Delacroix [13], Helveig von Düster [101]
Autor wieści
Zuzmara Vollant [13]
Korekta
Francesca Delacroix [50]
Lorne Bay
Ogłoszenia administracji - Strona 6 - lorne bay
19-12-2024 14:27
Zanim wszyscy zanurzymy się w świątecznej atmosferze, mamy dla was krótkie ogłoszenie: na forum obowiązywać będzie , który obejmie wszystkie aktywne postacie. We wskazanych dniach zabronione będzie przejmowanie zajętych wizerunków, a żadna z postaci nie trafi do grupy nieaktywnych. Nie martwcie się o terminy, piszcie w każdej wolnej chwili i zaglądajcie do nas, by się przywitać i pochwalić ilością zjedzonych pierogów
Przy okazji chcemy złożyć wam garść świątecznych życzeń! Niech ten wyjątkowy czas będzie dla was chwilą wytchnienia i odpoczynku — tak potrzebnego dla autorów, żeby głowy mogły wypełnić się świeżymi pomysłami. Życzymy Wam niezliczonych inspiracji, które sprawią, że Wasze posty będą pisać się same, i mnóstwa radości z samego procesu tworzenia
Piszcie, twórzcie i rozwijajcie swoje historie, a w Nowym Roku niech wena nigdy Was nie opuszcza.